Wybuchy złości - jak sobie pomóc?
Jestem 28-letnią kobietą i od niespełna roku szczęśliwą mamą. Od trzech lat mam cudownego męża, który jest wspaniałym ojcem dla naszego synka. Nie mam żadnych powodów do narzekania, nie borykam się z większymi problemami. Mam szczęśliwą rodzinę i czuję się szczęśliwa. Największą moją udręką są moje nagłe i niekontrolowane wybuchy złości. Mówię wtedy wiele okropnych rzeczy, których za chwilę mocno żałuje. Ranię moich najbliższych. Po każdym takim napadzie obiecuję sobie, że był to ostatni raz, że dałam się tak ponieść. Niestety za parę dni sytuacja się powtarza. Mój synuś jest spokojnym, kochanym dzieciątkiem. Nie sprawia nam większych problemów. Wiadomo, jak każde małe dziecko, bywa czasem marudny, nie chce jeść, spać lub budzi się w nocy. Jak każdy człowiek ma prawo do gorszych dni, nastrojów. Ja to wszystko rozumiem w teorii. Niestety w praktyce jest już gorzej. Jak coś nie idzie po mojej myśli wpadam w złość. Ostatnio nakrzyczałam na moje dzieciątko, bo nie chciało spać. Od 2 godz. męczyłam się z nim wieczorem żeby w końcu zasnął. Był marudny, tarł oczy a coś nie pozwalało mu zasnąć. W środku mnie roznosiło, jak słuchałam tego marudzenia, zawodzenia. Musiałam jeszcze przygotować się na drugi dzień do pracy, chciało mi się już samej spać, a tu jak na złość wszystko na opak. W końcu wyciągam synka z łóżeczka i położyłam go do mojego łóżka. Po paru minutach kręcenia ulało mu się. Pobrudził całą piżamkę i trochę pościeli. Wtedy wybuchłam, zaczęłam krzyczeć, że teraz w czym będzie spał, że nie mam w co go przebrać, że mam na dzisiaj dosyć, że mógłby zniknąć na parę dni, żebym mogła sobie odpocząć, że oddam go do domu dziecka. Dobrze, że mąż był w domu to przebrał dzieciątko i położył do snu, po czym maleństwo od razu zasnęło, a ja leżałam i ryczałam w poduszkę, że jestem okropną matką, że nie zasługuję, żeby mieć dziecko. Po każdym takim napadzie dopadają mnie wyrzuty sumienia. Jest mi żal moich bliskich, że tak ich ranię. Najgorsze jest to, że nie mam nad tym wszystkim kontroli. Za bardzo się wszystkim przejmuję i stresuję. Od samego rana planuję już cały dzień. Potem chodzę zestresowana, czy uda mi się to wszystko zrealizować. Nie potrafię dać sobie na luz. Kocham moje maleństwo ponad życie, chcę dla nie go być kochaną mamą, która kojarzy się z ciepłem, do której można się zwrócić w każdej sprawie i która pomoże w najgorszych sytuacjach i która kocha bezwarunkowo. Chcę sobie pomóc, nie wiem czy mam iść z tym do lekarza pierwszego kontaktu, żeby przepisał jakieś tabletki uspokajające? Czy może od razu powinnam iść do psychiatry, psychologa? Będę bardzo wdzięczna za pomoc.