Wygląd fizyczny - wstyd za partnera
Witam. Od dwóch lat mam partnera, z którym mieszkam prawie rok. Kiedy go poznałam wydawało mi się, że jest mi przeznaczony, bo takich cech oczekiwałam od faceta: spokój, wrażliwość, czułość. Niestety jeśli chodzi o wygląd, nie był w moim typie, ale szybko się przekonałam, że nie to jest najważniejsze, bo on ma być dla mnie, a nie dla innych. Skrzętnie ukrywałam go w domu, nie poznawałam z rodziną, przyjaciółmi. Było nam dobrze, tylko we dwójkę. Jak zamieszkaliśmy ze sobą, wszystko było w jak najlepszym porządku. Poczułam się szczęśliwa. Uwielbiamy spędzać ze sobą czas, gotować, oglądać tv. Ale niestety zaczęło mi doskwierać to, że jesteśmy już ze sobą tyle czasu, a nikt go nie zna - ani rodzina, ani znajomi. Jak pomyślę o jakimkolwiek spotkaniu, paraliżuje mnie strach. Boję się, że ktoś go źle osądzi. Jeśli chodzi o rodzinę, to boję się głównie o wygląd - zawsze istniał tam wzorzec wysokiego, przystojnego faceta, o typowo męskich cechach, a mój partner wygląda jeszcze jak chłopiec, niski, skromny blondyn. Jeśli chodzi o znajomych - głównie o charakter, bo moi przyjaciele są głośni, wygadani, kłótliwi, a mój partner taki cichy, nieśmiały. Wstydzę się z nim pokazać, a ten wstyd jest bardzo męczący i napawa mnie strachem. Nawet jak wychodzimy gdzieś na spacer, to jakoś nie do końca dobrze się z nim czuję. Ciągle konfrontuję nasz wygląd z innymi parami. Mam dziwny dyskomfort psychiczny, czego w ogóle nie mam razem z nim w domu. I obawiam się, żeby tylko nie spotkać nikogo znajomego. Przez to nasuwają mi się wątpliwości co do sensu tego związku. Ale jak pomyślę o rozstaniu, to wydaje mi się to takie głupie, bo przecież dobrze nam razem. Chyba tego nie chcę :( Zastanawiam się, czy problem jest w moim uczuciu wobec niego czy problem gdzieś tkwi w mojej psychice, zakorzenionych schematach, które przesłaniają mi odpowiednie postrzeganie świata. Jeśli to pierwsze - to pewnie nic poza rozstaniem nie pomoże, jeśli to drugie - proszę powiedzieć jak mogę to przepracować. Bardzo proszę o sensowną poradę, bo gubię się w tym, zaczyna mi to przeszkadzać, przez to nie potrafię cieszyć się życiem i go wykorzystywać. Często płaczę jak skądś wracamy. Mam dwadzieścia parę lat, a zachowuję się jak emeryt - siedząc ciągle w domu przed tv, bez żadnej pasji, rozrywki.