Jak powinien wyglądać związek dwojga ludzi?
Witam! Mam 21 lat. Od półtora roku jestem ze swoim partnerem, od pół mieszkamy razem. Oboje jesteśmy studentami, w tym samym wieku. Poznaliśmy się w poprzednie wakacje, najpierw był kontakt sms’owy, aż zaczęliśmy się spotykać. Na pierwszym spotkaniu bardzo mi zaimponował swoim spokojem, powagą, opanowaniem. Również wyglądem, był dobrze ubrany. Naturalne wtedy dla mnie było to, że spotkamy się drugi, trzeci, czwarty raz... Nie było wielkich motyli w brzuchu, ogromnego miłosnego bum, ale czułam, że chcę z nim być, stworzyć dom i rodzinę, choć miałam zaledwie 19 lat. Poczułam coś takiego pierwszy raz. W mojej rodzinie od zawsze był kult prawdziwego faceta, tzn. wysokiego, przystojnego, dobrze ubranego, wygadanego, takiego i do tańca i do różańca. A mój partner jest niski, o delikatnych rysach twarzy, bardzo wrażliwy, nieśmiały. Nie spodobał się tacie. Ale mimo wszystko postanowiłam spróbować. Było mi bardzo dobrze z nim, był opiekuńczy, czuły, troskliwy. Jest we mnie zakochany po uszy, wiem, że zrobiłby dla mnie wszystko. Chciałam go mieć tylko dla siebie. Zerwał dla mnie kontakty ze swoimi znajomymi. Nie wiem co to jest miłość, jestem ostrożna w wypowiadaniu słów kocham cię, bo jestem jeszcze niedoświadczona, ale jakoś podświadomie czułam, że chcę z nim być na zawsze. Jak zamieszkaliśmy ze sobą, na początku było cudownie. Ale nagle po feriach zimowych coś się we mnie złamało. Pojawiły się ogromne wątpliwości. Zaczęłam go analizować tak od zewnątrz, jak mówi, jak się ubiera, jak wygląda. Wyszukiwałam kolejne wady. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, kołatanie serca, nie mogłam spać i jeść, że jestem taka próżna i szukam dziury w całym, a on jest przecież takim dobrym człowiekiem. Coś mi ciągle nie odpowiadało, choć z drugiej strony czułam, że nie chcę odejść, a rozstanie byłoby niedorzeczne. Poczułabym pustkę. Nagle (po półtora roku!) zaczęłam zauważać jego niski wzrost, że wygląda jak gimnazjalista, że do mnie nie pasuje, zaczęłam się tego bardzo wstydzić przed znajomymi itp. Że nie zachowuje się jak facet. Zaczął mi przeszkadzać jego sposób bycia, że jest taki mało energiczny, zgadza się na każde moje słowo, jestem w stanie wszystko na nim wymusić, a on nawet nie zareaguje. Brakuje mu takich typowo męskich cech, zdecydowania, szorstkości. Nie mówiąc o sprawach łóżkowych, bo są zawsze z mojej inicjatywy, wtedy kiedy ja mam czas i ochotę. Czasami się zastanawiam czy ja już nie traktuję go jak brata, przyjaciela, ale wiem że na pewno nie do końca. Brakuje mi ciągle "czegoś" nieokreślonego, nie jestem w stanie sprecyzować tej potrzeby. Wiem, że nie mogę od niego za wiele wymagać, ma dopiero 21 lat. Czasem podobają mi się inni, tak tylko z wyglądu. Ale mimo wszystko lubię z nim spędzać czas, czuję się przy nim sobą, czasami myślę, że jest cudowny i odpowiednio trafiłam, że to na pewno ten, że to jest miłość właśnie. A z drugiej strony męczą mnie myśli, czy to na pewno tak powinno wyglądać. I nie wiem czy to jest miłość czy nie? Jaka powinna być między nami relacja na co dzień, w jakim stopniu powinna być przyjaźń między nami? Jak się ma do tego wszystkiego wygląd (bo przecież na początku nic mu nie zarzucałam)? O co w tym wszystkim chodzi? Jak mam rozpoznawać swoje uczucia, bo na razie jestem bardzo rozchwiana emocjonalnie, nie umiem się określić? Czy myślenie o innych będąc w poważnym związku jest na miejscu? Dodam, że to mój pierwszy związek, nie mam żadnego wzorca rodzinnego, moja mama zmarła gdy miałam 7 lat, ojciec wyjechał na stałe za granicę. Wychowywała mnie siostra, która dbała tylko o to, żebym była najedzona, było mi ciepło i chodziła do szkoły. Nie wiem jak to wszystko powinno wyglądać... Obie moje siostry poszukują takiego ideału, którego zostałyśmy nauczone w domu i obie nie są szczęśliwe, mają po 30 lat i żadnych szans póki co na małżeństwo. A brat się wkrótce rozwodzi... Nie chcę popełnić życiowego błędu i rzucić chłopaka tylko dlatego, że jest dla mnie za dobry i za niski! Zresztą chyba tego nawet nie chcę i nie chodzi o strach przed samotnością czy coś takiego, ale strach, że mogę popełnić błąd rozstając się z nim albo też z nim zostając. Mam wrażenie, że czasem brakuje mi wrażeń, jakiejś pasji i dlatego wymyślam takie bzdury, żeby sobie urozmaicić życie. Kiedyś przeczytałam, że jeśli pierwszy związek jest dobry, to trzeba o niego dbać, bo on jest najbardziej podatny na wstrząsy, a te emocje rzadko się powtarzają w przyszłości... Zawsze byłam rozsądną dziewczyną, ale teraz przechodzę sama siebie z tymi wątpliwościami. A niestety nie mam z kim o tym szczerze porozmawiać, nie mam zbyt wielu przyjaciół, a już nie takich którzy zrozumieliby moją sytuację. Proszę o pomoc w ukierunkowaniu moich uczuć.