Namiętna, burzliwa miłość, czy poczucie bezpieczeństwa: co wybrać, by być szczęśliwą?
Problem teoretycznie banalny, ale od miesięcy spędza mi sen z powiek, nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Aż wstyd pisać, bo nie jestem rozchichotaną nastolatką, a tak się prawdopodobnie zachowuję. W wieku 15 lat zakochałam się na zabój, od pierwszego wejrzenia w moim rówieśniku. Ot, typowa wakacyjna miłość, z tym, że leczyłam się z niej dwa lata. Siedem lat później spotkaliśmy się ponownie i zaczęliśmy tworzyć bardzo burzliwy związek - ja w nim znów strasznie zakochana, z klapkami na oczach, on niedojrzały, nie zawsze wierny, a co najgorsze, wciąż zakochany w swojej byłej dziewczynie. Myślę, że na mnie zaczęło mu zależeć dopiero, gdy byliśmy razem około dwóch lat - wtedy, kiedy już zrezygnowałam z prób wzbudzenia w nim większego uczucia i powoli zaczęłam się godzić, że z nami happy end nie jest możliwy. Nasz związek był bardzo namiętny, aż do końca. Po 3,5 roku bycia razem poznałam Innego i praktycznie z dnia na dzień, dość okrutnie zerwałam z moich chłopakiem, ukróciłam wszystkie kontakty. Uniósł się dumą i nie walczył. Mój nowy Inny był absolutnym przeciwieństwem poprzednika - ciepły, wierny, lojalny, może nie tak przystojny i namiętny, ale porządny, dobry i bardzo we mnie zakochany. Mimo to wciąż myślałam o poprzednim. Wszystko pogorszyło się po roku, kiedy mój eks stwierdził, że mi wybacza, mówiąc, że znamy się naście lat i może skoro bycie parą nam nie wyszło, to czas zacząć się przyjaźnić. To oczywiście był tragiczny pomysł. Po roku wspólnych spacerków, obiadków, wyjść z wspólną paczką przyjaciół (mój obecny chłopak wie, że potrzebuję dużej wolności i nie miał nic przeciwko, ufa mi) mój eks stwierdził, że musimy skończyć z tą znajomością, bo jest we mnie śmiertelnie zakochany i mój widok sprawia mu tylko cierpienie, że od dwóch lat nie jest w stanie stworzyć związku dłuższego niż dwa tygodnie, bo każdą kobietę porównuje do mnie i że jest idiotą, bo nie zauważył, że miłość jego życia uciekła mu sprzed nosa. Do tej pory było idealnie - miałam ich obu na wyciągnięcie ręki, nie musiałam wybierać, bo przyjaźń ze strony eks generalnie mi wystarczała. Po tym wyznaniu chodzę jak struta od miesięcy, cały czas zastanawiam się, czy popełniłam błąd i jaką głupotą byłoby wracanie do chłopaka, którego się rzuciło dla innego. Istnieje prawdopodobieństwo, że jestem potwornie niedojrzała rzecz jasna. Na pewno nie wiem, czego chcę. Czy ta fascynacja to tylko echo z przeszłości, pragnienie iście filmowego happy endu, który okaże się mrzonką? Czy warto przedkładać urodę i udany seks z eks, fascynację, niegrzecznego chłopca, darzenie go uczuciem od 13 lat nad, może nie tak urodziwego, ale porządnego, dobrego chłopaka, który mnie już nie pociąga, z którym chodzę do łóżka raz na miesiąc, ale który daje mi poczucie bezpieczeństwa? On chce założyć ze mną rodzinę. Ja ani nie jestem na to gotowa, ani przekonana, ze z nim będę chciała to kiedykolwiek zrobić. Mieszkamy razem, moi przyjaciele stali się jego przyjaciółmi, nasze mamy chodzą razem na zakupy. Mój chłopak pracuje też dla mojej siostry - przecież i tak nigdy bym nie dała rady się z tego wyplątać.