Zaburzenia emocjonalne?
Obecnie przebywam za granicą, tutaj nie mam możliwości skontaktowania się z psychologiem, poza tym wolałabym uniknąć spotkania z przypadkowymi psychologami. Dzisiaj naprawdę trudno jest trafić na psychologa z powołania. Przypisywanie surowych teorii z książek nie bardzo służy lepszemu samopoczuciu. Dlatego piszę zupełnie na ślepo. Być może skorzystam na tym, być może nie, w każdym razie niczym nie ryzykuję - o ile mój wpis nie zostanie kompletnie zbagatelizowany. Problem z zaburzeniami emocjonalnymi towarzyszy mi wystarczająco długo. Z każdym miesiącem wydaje mi się, że jest coraz gorzej. Nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów, jestem raczej typem interpersonalnym. Właściwie nie potrafię sprecyzować swoich pragnień. Nie umiem określić, co jest dla mnie najważniejsze, nie potrafię ocenić, czy moje decyzje przyniosą mi korzyść. Moje zainteresowania i rozwój idą przez matematykę, sztukę, śpiew, malowanie, sport teraz grafikę komputerową, animacje, filmy... i doszły jeszcze relacje z mężczyznami. Moje związki są krótkie i kończą się zwykle bardzo gwałtownie. Przez pewien czas głosiłam teorie feministyczne i szczerze miałam żal do mężczyzn za całe zło tego świata, a dzisiaj jestem zakochana w kilku naraz. Bardzo często uciekam w pracę - tu raczej twórczą, czuję, że muszę pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Nie potrafię pogodzić pracy ze związkiem. Albo jestem oddana w stu procentach pracy, albo jestem ślepo w kimś zakochana. To kompletnie mnie dekoncentruje. Mam nawet problemy z nadpobudliwością ruchową. Zaczęłam zawzięcie boksować. Myślę, że to potrzeba ukrycia moich słabości napędza mnie do rzeźbienia mięśni na ciele. Wstydzę się swoich słabości. Zaczynałam naprawdę wiele rodzajów sportu - głównie sztuki walki, ale wciąż nie znajduję spokoju. Mam problemy z zasypianiem. Czuję się niewymownie samotnie i każdy związek przyczynia się do pogłębienia tej samotności. Mam świadomość tego, że moje niektóre wspomnienia z dzieciństwa przyczyniają się do poczucia niższości - czasem mam wrażenie, że jestem bardzo przeciętna i niewiele warta, pomimo wielu sukcesów w życiu, nie czuję się dowartościowana. To poczucie niższości napędza mnie do ciągłego ulepszania swoich umiejętności - brzmi całkiem normalnie, tylko w moim wypadku jestem niemalże chora na punkcie rywalizacji. Największy problem jednak stanowi moje niezdecydowanie. Staram się wszystko ubierać w logikę, podejmować decyzje jak nakazuje prawo logiki, ale taki tok rozumowania ostatnio przyczynia się do pogłębiania uczucia zagubienia, zawieszenia gdzieś w próżni... Nie wiem, w którym punkcie mojego życia wszystko zaczęło się tak bardzo komplikować. Nie umiem sobie pomóc.