Autoagresja, myśli samobójcze i zachowania destrukcyjne
Mam 15 lat. Mam problem, ponieważ nie wiem, czy to co się ze mną dzieje to efekty dojrzewania, czy może coś innego. Z góry uprzedzam, że będzie to chaotyczna wypowiedź. Zacznę od samego początku, w 1 kl. gimnazjum (teraz jestem w 3) zaczęłam się robić przygnębiona, osowiała, nie miałam na nic chęci i pojawiła się autoagresja, kaleczyłam się, raz przypaliłam żelazkiem (do dziś mam dużą bliznę na ręce). Po rozmowach ze szkolnym psychologiem przestałam się okaleczać, ale z trudnością przychodziło mi patrzenie na krew, noże itp. (teraz w tej kwestii też się niewiele zmieniło), pomimo że przestałam się ciąć, przygnębienie pozostało.
W 2 kl. pojawiły się myśli samobójcze. Połykałam duże ilości tabletek, nie wiedziałam, na co są, po prostu połykałam to, co wpadło mi w ręce, przechodziłam bezmyślnie przez ulice, tygodniami nie jadłam, w nocy śniło mi się jak umieram. Cały czas dążyłam do destrukcji samej siebie. Teraz jestem w 3 kl. i właśnie niedawno postanowiłam, że muszę spojrzeć na to wszystko obiektywnie, zrobiłam to i zauważyłam, że to nie wszystko, co mi ''przeszkadza''. Nie zawsze jestem smutna, a mam wielką huśtawkę nastrojów od smutku do nienawiści, od nienawiści do czegoś na kształt zadowolenia. Bardzo boję się o moją przyszłość. Nie wiem, kim jestem, nie mam pojęcia, jak to dokładnie opisać, ale może ujmę to tak, że dziś jestem np. nieśmiała, cicha, lubię pewne rzeczy, a jutro jestem tego tak jakby przeciwieństwem. Dziś lubię jakąś rzecz, do której jutro bym się nie przyznała, tak też się to czasami ma do osób, dziś kogoś lubię, jutro już niekoniecznie. Zmieniam też style ubierania się, moje marzenia itp., w efekcie czego jestem zdezorientowana. Nie wiem, kim jestem, co dokładnie czuję. Dalej bardzo się boję, że stracę bliskie mi osoby, jestem wtedy na każde ich zawołanie, robię to co chcą, bo się bardzo boję, że mogą się ode mnie odwrócić. Myśl, że ich nie ma jest nie do zniesienia, nie mogłabym sobie z niczym poradzić. Uciekam też w alkohol i narkotyki, choć sama tego czasami nie wiem, czy chcę. Wtedy przychodzę do domu ''nie w stanie'' i mam kary, rodzice się na mnie zawodzą. Kiedyś byłam ich oczkiem w głowie, a teraz nie wiedzą co się z ''tą'' dziewczyną stało.
Odczuwam także silne, dziwne napięcie - to jest chyba ta najgorsza rzecz. Nie wiem, skąd się bierze, po prostu wyczuwam je. Towarzyszy mi ono najczęściej chyba kiedy jestem sama, nie wiem, co ze sobą zrobić. To napięcie doprowadza do szału. Moje huśtawki dotyczą także jedzenia i samooceny, raz się opycham, a raz nie jem nic. Tak jak raz jestem totalnym dnem, nikim, a raz mam za wysokie mniemanie o sobie. W stosunku do przyjaciół zachowuję się różnie, raz jestem towarzyska, a raz nie mam ochoty nikogo widzieć. Jestem zła - wtedy czuję, że nikt mnie nie rozumie, że wszyscy są przeciwko mnie. Ostatnio także kiedy jestem w gronie znajomych czy najbliższych odczuwam jakąś odrębność, bezdenny smutek, kiedy się na nich patrzę mam wrażenie, że nie pasuję tu, że coś jest nie tak. Mam też częste uczucie pustki i prawie nigdy nie jestem pewna tego co mówię, co czuję, zawsze jest ta niepewność. Czasami też odnoszę wrażenie, że szczęście nie jest dla mnie, że wszystko co dobre będzie mnie omijać szerokim łukiem. Kiedy coś sobie postanowię nie potrafię w tym wytrwać, jeśli moje staranie nie przyniosą szybko zamierzonego celu, poddaję się.
Ostatnio wydarzyło się też coś bardzo dziwnego. Jechałam z rodzicami samochodem na zakupy, siedziałam na tylnym siedzeniu i całą uwagę skupiałam na tym, żeby dobrze pomalować się tuszem. Kiedy skończyłam i spojrzałam przed siebie na drogę, nagle nie wiedziałam gdzie jestem, to była totalna dezorientacja, droga przed siebie i za mną zlała mi się w głowie, nie wiedziałam, czy jadę na zakupy, czy już z nich wracam. To było straszne, rozglądałam się wszędzie szeroko otwartymi oczyma i nie wiedziałam wtedy nic, po chwili zapytałam się rodziców, gdzie jedziemy, w którą stronę, oni się zaczęli śmiać, a mi powoli wracała pamięć. Teraz to wszystko staje się takie trudne, nie wiem, co się dzieje. Napięcie mnie przerasta. Są myśli samobójcze, znów jestem sama, muszę być. Mam już kolejną karę, choć nie odsiedziałam jeszcze całej poprzedniej, to wszystko za alkohol i narkotyki i za to, że bardzo opuściłam się w nauce. A samotność mnie przeraża. Jednak czasami myślę, że wszystko jest OK, łapię jakiś rytm, postanawiam się wziąć w garść, ale i tak zaraz wszystko się pieprzy. Cały czas tylko sprawiam zawody tym, których kocham, mam wrażenie, że mają mnie dość. Robię im przykrości, choć tego nie chce, to wszystko się dzieje tak jakby poza mną. Nie chcę z siebie robić żadnej ofiary, po prostu chciałabym wiedzieć co sie ze mną dzieje.