Brak akceptacji środowiska szkolnego przy próbach nawiązywania kontaktu
Nigdy w szkole nie należałam do osób, którymi inni się interesowali, koledzy mnie lekceważyli, nauczyciele wyśmiewali moją nieśmiałość i krytykowali moje odsuwanie się na bok klasy. Zawsze czułam się jak pasożyt, który zawadza społeczeństwu. Jednakże gdy poszłam do liceum postanowiłam się przełamać, zrozumiałam, że po prostu zbyt nieufnie podchodziłam do innych i bojąc się odrzucenia unikałam kontaktu z ludźmi. Tak więc mówiłam każdej napotkanej osobie z klasy cześć, gdy szliśmy do szkoły, na przerwie zwyczajnie pytałam, co słychać, jak tam po wywiadówce, nie było to jakieś nachalne, zwyczajnie próbowałam nawiązać kontakt z różnymi osobami. Podchodziłam także do kilku klasowych grupek jak gawędzili sobie na przerwach i włączałam się w rozmowę, coś tam żartowałam itp., nie wydawało mi się, żeby moje zachowanie odbiegało jakoś od normy no może poza tym, że byłam trochę spięta co być może inni wyczuwali. W każdym razie albo grupa nie zwracała uwagi na moje słowa i kontynuowała dalej rozmowę, albo kwitowali moje słowa czymś w stylu aha, yy. I dalej zachowywali się jakby mnie nie było, jakbym była osobą, która przeszkadza im w rozmowie.
Dodam jeszcze, że na niemiecki chodzę z dziewczyną i chłopakiem z klasy, normalnie te poszczególne grupki z różnych klas rozmawiają ze sobą, uczą się słówek itp., a ja nie mam odwagi mieszać się do nich, natomiast ta dwójka ode mnie z klasy udaje, że mnie nie ma. Nie wychodzi to raczej ode mnie, bo jak mówię im cześć, na co oni oczywiście nie odpowiadają, pytałam też kilka razy co u ciebie itp., ale reakcja była zawsze w stylu nic i dalej byli pochłonięci rozmową ze sobą. Gdy ćwiczymy dialogi na lekcji oni też robią to tylko ze sobą, na mnie nie zwracają uwagi. Obecnie to już nie problem, bo przeniosłam się do dziewczyny, która siedziała sama, ale zastanawiam się, co jest we mnie takiego, co denerwuje innych, że po prostu traktują mnie jak powietrze albo się podśmiewają.
Wyglądam raczej zwyczajnie, mam średnią budowę ciała, myję się, nie śmierdzę na pewno, moje ciuchy to przeważnie jakieś bluzy, dżinsy itp, czasem założę coś bardziej ekstrawaganckiego, ale mój wygląd jakoś bardzo się nie wyróżnia, twarz też mam raczej ładną, często uśmiecham się do ludzi. Mam w klasie 3 koleżanki, ale one są ze mną tylko dlatego, że one u innych też nie wzbudzają szczególnego entuzjazmu w grupie. Naprawdę nie wiem co ze mną jest nie tak, nie jestem jakimś psychopatą, lubię muzykę, mam w miarę dobre oceny, w towarzystwie chętnie żartuję, fakt, że w obcym gronie mam opory przed otworzeniem się, ale tak jak wcześniej pisałam staram się jak mogę, jednakże jeśli nie spotykam się z żadną zachętą do kontynuowania znajomości, to czuję się, jakbym się narzucała.
Dziewczyny najczęściej odzywają się do mnie na WF, żeby rzucić uwagę w stylu ej ty, rusz się w końcu a wówczas ej, ty nie mieszaj się w grę, daj szansę lepszym. To już 3 miesiąc w tym środowisku, a ja ciągle czuję się jak niepotrzebny intruz, poza tymi 3 koleżankami odzywają się do mnie tylko sympatyczne dziewczyny, ale poza tym zawsze reakcją na moją obecność jest unik. Dlaczego tak się dzieje? Nie obgaduję tych ludzi, nie jestem jakąś fałszywą osobą. Boję się przede wszystkim nie samotności w szkole, lecz tego, że ciężko mi funkcjonować wśród ludzi, skoro mnie tak nienawidzą, Jeśli chodzi o rodzinę, to mówią mi, że jestem w porządku osobą, ale oni nie powiedzą mi o co chodzi. Jak sobie z tym poradzić?