Brak chęci do życia przez bycie gorszym. Co teraz?
Witam. Tak więc może zacznę od tego, że mam 14 lat (w styczniu już będzie15). Już mam dość smutku! Zaczęło się wraz z pójściem do szóstej klasy podstawówki i ciągnie się do dziś (druga gimnazjum). Tłumaczyłam to sobie dojrzewaniem, że po porostu przechodzę taki okres, ale ileż można! Ciągle się czuję gorsza...
Zawsze gdy przebywam z jakąś grupą osób to bacznie obserwuję którąś z nich, która zawsze wydaje mi się taka atrakcyjna (pod względem charakteru) i wtedy dopada mnie uczucie, że jestem gorsza, że brakuje mi wielu cech, które ona ma. Próbowałam coś z tym zrobić, więc zawsze, kiedy dopadał mnie dołek, szybko odsuwałam negatywne myśli, miałam je gdzieś, byłam szczęśliwa na siłę, aż rzeczywiście przestawiałam się na optymistyczne myślenie, ale to w gronie przyjaciół, gdy przychodziłam do domu wszystko wracało...
Moją terapią była telewizja - by całkiem zapomnieć o problemach puszczałam bajki, by poczuć się tak beztrosko, "przytulnie" i bezpiecznie jak byłam mała, wtedy zapominałam o wszystkim i było dobrze, później taką rolę przyjął komputer, a dokładnie internet - fora i portale społecznościowe, gdzie poznawałam wspaniałych ludzi. Ale nie chcę by moje życie towarzyskie kończyło się w internecie... Zawsze staram się udawać, że jestem szczęśliwa, bo nie chcę obarczać mną innych, z resztą tyle jest teraz nastolatek, które usilnie próbują być smutne, że wątpię czy ktoś wziął by mnie na poważnie.
Chciałabym porozmawiać o tym z mamą, ale ona ma tyle zmartwień na głowie, nie chcę jej dokładać. W ogóle ostatnio jeździmy do mojego kuzyna do ośrodka dla chorych psychicznie. On miał problemy z używkami, maniami prześladowczymi, schizofrenią i depresją, teraz wychodzi na prostą, moja mama mu dużo poradziła, ja przy tym w sumie też skorzystałam... Ale mam już dość tego, ciągle mam wrażenie, że jestem nie atrakcyjna, że moja przyjaciółka jest we wzystkim ode mnie lepsza, zabawniejsza, ładniejsza, prowadzi ciekawsze życie, u mnie jest nuda totalna pustka! Jestem beznadziejną siostrą! Nie potrafię być wrażliwą i kochającą, a co dopiero tego pokazać, czasami automatycznie jestem wredna dla siostry przez co mi później głupio, bo wcale tego nie chcę!
Dziś byłam z przyjaciółką - ciągle mówiła o sobie, jaki to ona miała zarąbisty weekend, biła od niej taka optymistyczna energia, ciągle podkresla jaka jest szczęśliwa, jak to fajnie jest w harcerstwie (ja już tam nie mogę wrócić), póżniej powiedziała, że jej głupio, że ciągle gada o sobie, a ja że i tak nie mam o czym gadać więc spoko. Ona tym swoim optymizmem mnie dobija, to tak jakby kopała leżącego! Ja już mam dość udawania, rozmyślania, już w niczym nie widzę sensu, nie chce mi się żyć. Jestem nudną osobą, wszyscy są zabawniejsi... Potrafię się pozytywnie nastawić, w domu być szczęśliwa, a gdy wrócę do szkoły wszystko się zmienia.
Chcę by ktoś mi doradził, ale nie chcę się zwierzać bliskim ani znajomym. Wewnątrz mnie jest jakaś blokada i nie potrafię, zwyczajnie nie umiem, owszem, że czasami coś powiem, ale nie z tego, nie z depresji... Potrzebuję tylko kilku słów, już sama nie potrafię sobie pomóc. Staram się nie użalać nad sobą, bo samą mnie już to wkurza, ale czasami pękam. Ciągle duszę to w sobie, a wiem, że jeżeli powiedziałabym to komuś kogo znam, to nie dałoby mi to później spokoju, więc tego nie zrobię…