Czy to problem, czy rozkapryszenie?
Mam 12 lat i trochę mi ciężko, choć niby tak dobrze. Zacznę od początku. Gdy miałam 10 lat, moja najlepsza przyjaciółka zdradziła mnie, bo jak to ona powiedziała ,,Byłam dla niej za nudna". To jeszcze nie było najgorsze, ale ją wszyscy lubili i ona ich nakręciła przeciwko mnie i opowiadała moje sekrety, kłamała na mój temat. Odrzucili mnie, obgadywali... szczerze mówiąc, byłam całkiem sama, nikomu nie mówiłam, ale często płakałam. Byłam, jestem i muszę być prymusem, bo mama była, więc ja też mam być... Pod koniec 4 klasy poznałam go, był też prymusem i był niezwykły. Chyba mnie nawet lubił, gadał ze mną. On wtedy chodził do 6 klasy, często spotykaliśmy się na konkursach. Pojechał do gimnazjum we Wrocławiu, od 2 lat go nie widziałam, ale to nie było zwykłe zauroczenie...
Rodzice rozwiedli się dawno (jak miałam pół roku). Ojciec przyjeżdża co tydzień, znam prawdę o rozwodzie i nie chcę, żeby przyjeżdżał. Mama nie pozwala mi powiedzieć mu prawdy o tym co czuję, bo będzie miała przez to kłopoty. Ma przyjeżdżać, bo jest moim ojcem i nic tego nie zmieni. Ja go kocham, bo muszę, a nienawidzę, bo chcę, bo był zły. Ja mam to gdzieś, że się stara (głęboko gdzieś), nie chcę go znać, ale nikt tego nie rozumie. Nie mam wielu tajemnic, ale jedna jest największa na świecie i nikt nie wie, że kiedyś już stałam na balkonie i miałam skakać, bo nie umiem już żyć. Czwarte piętro, już prawie, ale stchórzyłam. To pewnie dziwne, ale żałuję, że tego nie zrobiłam. Ciągle tłumię płacz, nie umiem normalnie żyć, ciągle mi niby źle, choć tak dobrze... - Zuzanna