Byłam gruba, odchudzałam się i mam problemy w szkole. W jaki sposób sobie poradzić?
Byłam gruba odkąd pamiętam. Mając 11-12 lat brałam leki po których znacznie przytyłam. Dzieci się ze mnie wyśmiewały, ale jakoś mnie to mało obchodziło. Miałam bardzo dobre oceny, ale właściwie mało się uczyłam. Pamiętam, że siedziałam w domu i nic nie robiłam. Jadłam, oglądałam telewizję, miałam mało aktywności fizycznej. Co ciekawe, jak sobie przypominam, byłam na swój sposób szczęśliwa. Chciałam się zapisać do szkoły muzycznej, ale rodzice odmawiali uzasadniając, że mam słomiany zapał, i na pewno nic z tego nie wyjdzie. Taniec - pasja. Tłumaczenie było inne, ale wiadomo było, że byłam, jestem za gruba. Teraz żałuję, bo wiem, że do pewnych rzeczy nie wrócę. Żałuję, że nie potrafiłam zawalczyć o swoje szczęście. Po zakończeniu podstawówki jednak coś pękło... Zaczęłam się odchudzać i zamykać w sobie. Schudłam w sumie 20 kg. Nie była to drastyczna dieta i rozłożona w odpowiednim czasie. Jednak teraz już wiem, że bez konsultacji dietetyka robiłam sobie krzywdę. Przez nadmierny wysiłek fizyczny zatrzymała mi się miesiączka. W I gimnazjum uczyłam się bardzo dużo. Siedziałam w domu, odchudzałam się, mając 174 cm wzrostu pod koniec roku szkolnego ważyłam 58 kg. Schudłam, ale jakim kosztem. Patrząc teraz na zdjęcia widzę wysuszoną, bladą szarą myszkę. Oczekiwałam, że to dużo zmieni. Miałam zawroty głowy, a ludzie mówili, że wyglądam świetnie. Sąsiadki dopytywały się, co zrobiłam, że tak dużo schudłam. Mentalnie wciąż byłam gruba. Po zakończeniu I klasy średnia 5,60. Jednak przez wakacje trochę odżyłam. Zaczęłam wychodzić do ludzi. W II gimnazjum poznałam parę nowych osób, chodziłam na dyskoteki. Zaczęłam się gorzej uczyć. Nastąpił efekt jo-jo ok. 6 kg. Wciąż jednak miałam jakiś cel. Na wiosnę dużo chorowałam. Znajomi o mnie zapomnieli. Nauczyciele robili wiele uwag. Każdy chciał mi coś na siłę udowodnić... W II gimnazjum wciąż było dobrze. Nie ważyłam już tyle co w I gimnazjum, jakieś 3, 4 kg więcej. W III gimnazjum pojawił się wolontariat. I od początku roku szkolnego miałam siłę by cokolwiek robić. W listopadzie babcia trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Jak się okazało pozostała w nim już do końca swojego życia, do lutego. W tym czasie ojciec się zaczął wyżywać na mnie, był agresywny i znęcał się psychicznie. Nie wiem czy jest alkoholikiem. Stereotyp alkoholika mówi, że jest to menel, który ciągle siedzi z butelką jabola pod sklepem. Z drugiej strony jeśli alkohol ma pomóc, i traktuje się go jako zapomnienie, oderwanie się od problemu... Znaczy to, że jest to duży problem. Ojciec zawsze miał problemy z alkoholem. Wiem to od moich dużo starszych sióstr, które doświadczyły tego kiedy ja byłam małym dzieckiem. Nie odzywałam się do ojca. Święta Bożego Narodzenia były fatalne. Nikt nie chciałby dostać takich życzeń… Miałam takie dni, że nie chciało mi się wstawać z łóżka. Jadłam więcej. Stresowałam się, miałam stany lękowe. Właściwie mam. Jestem wciąż w III gimnazjum. Zaczęłam się bać szkoły. Najlepiej jest mi we własnym łóżku pod kocem. Zawsze byłam najlepsza. Nawet w podstawówce. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Straciłam sens. Inna sprawa, ze zawsze miałam problem z podejmowaniem decyzji. Przestałam się uczyć. Może dlatego że chciałam się zbuntować? Zawsze tylko zależało mu na moich stopniach. A ja chciałam więcej. Usprawiedliwiam się. Mam wiele zainteresowań. Ale przychodzę do domu i jedyne o czym marzę to iść spać. Mam pewne przebłyski, ale robię jeden krok do przodu a później dwa do tyłu. Uważam, że jestem strasznie przeciętna. A przeciętność i niewiedza jest dla mnie czymś strasznym. Mam ciągły niedosyt wszystkiego, a jednocześnie boję się wszystkiego. Najlepiej by było gdybym była tak aktywnie fizycznie jak tylko można, najlepiej się uczyć, grać na instrumentach, nauczyć się wielu nowych rzeczy, tańczyć. Chcę też być inna, oderwać się od rzeczywistości. Zrobiłam się niemiła dla ludzi, wredna. Chcę żeby skończył się chaos. Często cierpię na bezsenność, jestem zmęczona, a nie mogę usnąć. Czasem potrafię przesypiać całe dnie. Nie potrafię płakać, dostaję paniki jak jest trudny dzień w szkole. Bardzo dużo chorowałam w tym roku szkolnym i mam zaległości. Dostaję nerwicy jak czeka mnie ciężki dzień w szkole. Walczę ze sobą każdego dnia żeby nie zostać w domu. Najgorsze jest to, że rodzice dają mi do zrozumienia, że to moja wina. A komentarze: „jakoś zdasz to gimnazjum” są dla mnie bardzo przykre. Średnią mam około 4, 90. Ale nie obchodzi mnie to. Ale chcę żeby moje życie zaczęło mnie obchodzić. Dlatego proszę o poradę. As