Co jeszcze mogę zrobić, by wyleczyć się z anoreksji?
Witam, właściwie nie mam pojęcia od czego mam zacząć. Pisałam już kiedyś do Państwa i zalecili mi Państwo kolejne leczenie hospitalizacyjne. Postanowiłam z tego skorzystać, ale tym razem w Krakowie przy ul. Kopernika. Zapisałam się na rozmowę kwalifikacyjną na oddział, jednak najszybszy możliwy termin przypisano mi na 24 sierpnia. A wiadomo, że od rozmowy kwalifikacyjnej do przyjęcia na oddział minie jeszcze więcej czasu (kolejne pół roku/rok).
Krótko jednak przypomnę parę słów o sobie. Mam 22 lata i niewyobrażalnie zależne życie od rodziców. Mam 153 cm wzrostu i obecnie ważę 32 kg. Od półtora roku wymiotuję po każdym posiłku (dzień w dzień - przez te półtorej roku był tylko jeden dzień, gdy nie wymiotowałam wcale - reszta to wymiotowanie od 3 razy minimum do 8-9 dziennie). Czuję niepohamowane pragnienie jedzenia, wszystkie myśli są od niego uzależnione, myślę kategoriami jedzenia, wszystko przeliczam na jedzenie... tzn... nie myślę o tym, jak wspaniale się będę bawić nad morzem (nad które jadę pod koniec maja), tylko czuję strach jak uda mi się zwrócić wszystkie posiłki bez wiedzy mamy, poza tym wiem, że nie umiem sobie odmówić, zjadam wszystko co tylko wpadnie mi ręce. Nie myślę nad smakiem posiłków tylko nad tym czy łatwo/trudno jest je zwrócić.
Uzależniona od jedzenia jestem w takim stopniu, że wszystkie pieniądze jakie mam w dłoni od razu wydaję na tony słodyczy. Często nawet zdarza mi się podkradać pieniądze rodzicom, by wydawać na jedzenie. Bardzo się tego wstydzę i dopiero teraz czuję jak bardzo mnie to wyniszcza. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Do niedawna miałam myśli, że w każdej chwili mogę przestać. Jednak nawet malutki kawałek jabłka nie pozostaje mojemu sumieniu obojętny. Nie mam do siebie szacunku przez to, czuję, że się „odczłowieczam". Nie mam pomysłu na siebie i perspektyw na przyszłość. Wszystko wydaje mi się niemożliwe, bo mam za mało chęci/motywacji/życia w sobie.
Kocham moich rodziców, ale mając świadomość jak wielką krzywdę im wyrządzam, nie potrafię na siebie spojrzeć w przychylniejszym świetle. Wiem, że ważę trochę za mało, dlatego też nie mogę leczyć się ambulatoryjnie. Co w takim razie mogę zrobić do czasu konsultacji i przyjęcia na oddział? Tyle czasu, a ja nie mam nawet zalążka pomysłu na wykorzystanie tego czasu... Proszę napisać mi o konsekwencjach mojego postępowania, może to da mi trochę do myślenia. Z kwestii zdrowotnych nie mam okresu od 1,5 roku, włosów mam zaledwie garstkę, mam zasiniaczone przednie strony łydek (już od paru miesięcy siniaki są dość widoczne i nie znikają), bardzo wysuszoną skórę, bardzo wyczuwalny lewy jajnik (nie jestem pewna czy to jajnik czy jakiś guzek, w każdym razie gdy położę się nawet przebija mi się przez skórę brzucha), często mam okresy rezygnacji i myśli samobójcze. Leczyłam się rok temu w szpitalu na oddziale psychiatrii w Sosnowcu, jednak wyszłam stamtąd w gorszym stanie psychicznym (ze względu na moje negatywne nastawienie i brak chęci na leczenie) niż przyszłam. Nie umiem już tak żyć. I czuję, że tak już będzie zawsze...