Jak jeść, by nie tyć?
Witam, mam 16 lat, 168 wzrostu i ważę 54 kg. Wiem, że wg wskaźnika BMI to dobra waga, ale patrząc w lustro, widzę ogromnego, tłustego potwora. Stosowałam dietę 500 kcal, brałam tabletki, ale źle się po tym czułam. Udało mi się ogólnie schudnąć 8 kg. Nie mam żadnych kłopotów zdrowotnych poza niskim ciśnieniem. Jem coraz mniej, nawet gdy czuję głód, to jem, bo potem mam ogromne wyrzuty sumienia. Mam wstręt to tłuszczy i węglowodanów. Nie jem słodyczy, ziemniaków, ryżu, makaronu, chleba, nie piję napojów gazowanych, nie jem też żółtego sera. W zasadzie jem tylko: jajka na miękko, jogurt naturalny 0%, jabłka, warzywa, no bardzo rzadko jakiegoś kurczaka, czasem trochę zupy, ostatnio jadłam jeszcze muesli, kanapki itp., ale z dnia na dzień mój jadłospis się pomniejsza...
Mam bardzo złą przemianę materii, piję zieloną herbatę i biorę błonnik, lecz nie widzę żadnych efektów... Jak zrobić, żeby jeść, nie zwariować i nie tyć? Aha, powiem, że ćwiczę, czyli jestem aktywna fizycznie (co wieczór jakiś aerobik, brzuszki itp.). Czuję, że się psychicznie wykańczam, nie umiem nie myśleć o kaloriach i węglowodanach. Mam typ budowy gruszki i większość tłuszczu idzie mi w uda i biodra (obwód ud 54 cm, talii 70 cm, bioder 92...).