Czuję się maltretowana psychicznie - co mam robić?
Dzień dobry, mam 21 lat, z chłopakiem jestem od sześciu, a od roku jesteśmy zaręczeni, nasz ślub ma odbyć się w czerwcu. Niestety od kilku miesięcy nie układa się między nami zbyt dobrze. Mój partner stał się strasznie drażliwy, mściwy, czepliwy. Najmniejsza błahostka jest w stanie wyprowadzić go z równowagi. Kiedy mu się coś nie podoba to głośno to demonstruje, krzyczy. Najgorsze jest to, że obojętnie jakbym się nie tłumaczyła to on uważa, że wie lepiej i wszystkie moje argumenty jednym uchem wpadają a drugim wypadają. Bezpodstawnie zarzuca mi, że spotykam się z kimś innym, wmówił sobie coś i nie da mu się tego wybić z głowy. Najgorsze jest jednak to, że kiedy ja mam jakiś problem i staram się mu o tym powiedzieć to on wpada w szał i zawsze próbuje mnie obarczyć winą. Swojej winy nigdy nie widzi, uważa siebie za ideał. Nie liczy się ze słowami, obraża mnie. Dla niego nie istnieje kompromis, zawsze musi być tak jak on chce. A ja czuję się wtedy niekochana, samotna, sfrustrowana, bo czasami chciałabym, żeby coś zrobił dla mnie, żeby zdobył się na coś, bo mnie na tym zależy. Nie chodzi mi o wielkie rzeczy, tylko o to, gdzie spędzimy Sylwestra, o pójście na spacer. Nawet tego nie jest w stanie dla mnie zrobić. Czuję się maltretowana psychicznie. Potrafi mi powiedzieć słowa typu "żałuję, że Cię poznałem", "moje życie bez Ciebie byłoby lepsze", "jeśli Ci się nie podoba to znajdź sobie innego jelenia", zawsze przy tym jest taki arogancki, kompletna znieczulica. Czuję się z tym okropnie! Staram mu się jakoś to wytłumaczyć, że mnie tym krzywdzi, że takie słowa bolą, ale on nie widzi problemu. Podczas każdej kłótni wypomina mi rzeczy z dalekiej przeszłości, za każdym razem te same. Ja nie chcę robić mu tego samego, ale gdy czasami nie wytrzymam i też mu coś wypomnę, to zawsze słyszę: "to zupełnie inna sprawa, bo Ty…". Czasami następnego dnia napisze sms'a o treści "przepraszam", ale mnie to nie wystarczy po takich słowach. On myśli, że przeprosi i problem zostanie rozwiązany. Kiedy chcę porozmawiać i rozwiązać problem, powiedzieć co mnie boli, to on uważa że nie ma tematu i nie chce do tego wracać. Tylko, że on nie potrafi zrozumieć tego, że ja mam potrzebę powiedzenia kilku rzeczy, że chcę coś ustalić, że we mnie dalej to wszystko siedzi. Kiedy słyszę odmowę zwykle znowu czuję się odrzucona, on ma do mnie o to pretensje i koło się zamyka, kłócimy się znowu, znowu przykre słowa, znowu łzy. Zapewnia od czasu do czasu, że mnie kocha, tylko czy gdyby tak było to tak łatwo by o tym zapominał, kiedy jest zdenerwowany? Boję się, że po ślubie będzie jeszcze gorzej, że nie będę miała prawa do swojego zdania, a nie chcę siedzieć jak mysz pod miotłą. Boję się czy dobrze robię. Czy da się go jakoś zmienić? Zaznaczę, że wszelkie próby podjęcia przeze mnie rozmowy kończyły się pretensjami i szałem. Chcę mieć prawo do własnego zdania, nie mogę tylko ja wiecznie iść na kompromis. Już nie wiem co robić :( Proszę o pomoc.