Czy lekarz może działać bez mojej zgody?
Dzień dobry, w lutym ubiegłego roku trafiłam do psychiatry, który zdiagnozował u mnie anoreksję, co wydaje mi się kompletną bzdurą. Chodziłam przez jakiś czas do psychologa, bo chciałam wyleczyć się z natrętnych myśli po zjedzeniu najmniejszych porcji i natychmiastowego wymiotowania po nich. Zmieniałam psychologów kilka razy, ale z żadnym nie znajdywałam wspólnego języka.
Mój ojciec zrobił mi w domu wielką awanturę, gdy o wszystkim się dowiedział i wrzeszczał jak opętany - „Może kupię Ci od razu trumnę?! Kładź się i umieraj!”. Od tamtej pory patrzą mi na ręce, nawet w szkole. Ojciec zmusza mnie do jedzenia rzeczy typu pizza, fast foody, kiełbasy, mięso i jedzenie, za którym wie, że nie przepadam, a w dodatku, w godzinach nocnych 21-23 i nie rozumie, że ja w tych godzinach nie jem. On tego nie rozumie! W ogóle nie można się przy nim odezwać, bo dostaje się „po pysku” i momentalnie człowiek jest zrównany z ziemią. Nie ma szans na jakąkolwiek rozmowę. On jest despotą i faraonem. Kiedy mieliśmy mieć terapię rodzinną, wydarł się na mnie, że to moje fanaberie i nigdzie jeździć nie będzie. Z krzykiem - „Weź się za siebie głupia dziewucho!”, witał i żegnał mnie każdego dnia.
Wpadłam w bulimię, bo znęca się nade mną psychicznie. Kiedyś to były tylko okresy bulimiczne, kilka dni wymiotowania + przeczyszczacze i dalej głodowanie. Z każdym miesiącem jest coraz gorzej, szczególnie w weekendy, jak jestem w domu. Wymiotuję po 8-9 razy dziennie. Teraz przez ostatnie dwa tygodnie to było po 5-6 razy dziennie, codziennie, zdarza mi się wymiotować krwią. W akademiku jest niby lepiej, ale sytuacje, gdzie ponoszą mnie nerwy, zawsze kończą się w WC. Przed świętami ważyłam 47 kg, przy wzroście 172 cm, teraz 50,4 kg/172 cm (a do wizyty miałam ważyć min. 52 kg). We wtorek miałam kolejną wizytę u mojego lekarza - on o wszystkim wie, mówię mu, jak jest, niczego nie ukrywam, on ciągle ma mnie za anorektyczkę! Leki, które mi przepisał (a wie, że i tak ich nie biorę, ponieważ) zwiększają apetyt, a to mi jest w ogóle niepotrzebne, bo ja staram się odwrócić uwagę od jedzenia, a nie dodatkowo stymulować myśli i pragnienia ku jedzeniu. Powiedział na wizycie, że gdyby nie fakt, że jestem pełnoletnia, i że w związku z tym bez mojej zgody nie może nic zrobić, to już dawno zamknąłby mnie na oddziale, podłączył do sond i siedział przy mnie 24 godz. na dobę, żebym nie wymiotowała, nie brała tabletek i nie ćwiczyła. Że on nie ma mocy sprawczej, bym zaczęła jeść, przestała wymiotować i brać tabletki i żebym przytyła i to wszystko jest w moich rękach, ale że mam się nad tym zastanowić, bo jestem młoda.
Fakt, w tym roku będę miała 19 lat i nie była to moja fanaberia, wiem dlaczego tak się stało. Moja matka i jej siostra miały ED (teraz już nie...), do tego moja patologiczna rodzina. Dorastanie w poczuciu wiecznej winy, kreowanie mnie przez ojca na perfekcjonistkę, do tej pory to robi (np. dlaczego to nie jest poukładane kolor do koloru i wielkość do wielkości? - to do farb i pędzli), przy czym krzyczy i wymusza tę czynność kilka razy. Sama do tego doszłam, bo często rozmawiam z sobą. Chciałabym jednak przestać wymiotować i się przeczyszczać, tylko jak nad tym zapanować, skoro lekarz nie może bez mojej zgody umieścić mnie w ośrodku - moja waga nie gra roli? Nawet gdybym ważyła 30 kg?