Czy są jakieś szanse, że pokocham kogoś lub zapłaczę za kimś?
Witam, mam 25 lat (więc problemy dojrzewania już za sobą), jestem facetem. Nie cierpię na bezsenność, nie spędziłbym całego dnia w łóżku, ogólnie jestem pozytywnie nastawiony do życia, ale o uczuciach takich jak miłość, zazdrość, gniew, nienawiść, smutek, żal itp. czytałem tylko, bo jakoś nie czułem tego nigdy. Mam rodzinę (rodziców + rodzeństwo) i nie wiem czy płakałbym na ich pogrzebie. Nie, że źli są czy coś w tym stylu. Nie rozumiałem smutku rodziny 10 lat temu po śmierci babci i nie sądzę, że zrozumiałbym to teraz. 2 lata temu na pogrzebie kuzyna (nastolatka, który popełnił samobójstwo) też nie czułem się dobrze w śród tego smutku i żalu, bo nie rozumiałem tego. Zbliżają się kolejne święta i będzie to kolejna gwiazdka, którą najlepiej spędziłbym jak zwykły dzień. Nie jest mi z tym źle, zdążyłem się przyzwyczaić przez te lata. Nie przeszkadza mi to w kontaktach międzyludzkich (nauczyłem się dobrze maskować) i nie będzie mi przeszkadzać (chyba). W pracy właściwie pomaga mi ten stan rzeczy (jestem żołnierzem zawodowym), ale... no właśnie. Świadomość istnienia tego problemu miałem od zawsze (od kiedy byłem zdolny zauważyć, że różnię się trochę od innych), ale jego wagę poznałem dopiero rok temu, w czasie VI zmiany w Afganistanie w czasie jednego z patroli. Mieliśmy wymianę ognia, paru kolegów zostało rannych, sporo zabiliśmy, a ja czułem się jakbym jadł śniadanie. Adrenaliny miałem chyba więcej w obiegu niż krwi, ale samo zabijanie - jak śniadanie. Oglądaliśmy potem ciała - jak śniadanie - nie rozumiałem emocji kolegów - ich przejęcia i ogólnej zadymki w okół tego tematu. Wtedy właśnie uświadomiłem sobie, że zabiłem ludzi (głownie ja nie miałem problemów ze skutecznym celowaniem i strzelaniem) i nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Uniknąłem rozmowy z wojskowym psychologiem, bo bałem się konsekwencji, jakiekolwiek mogłyby być. Nie miałem nigdy problemów z prawem (nawet mandatów nie dostaję), ale nie miałem też nigdy skrupułów w naginaniu tegoż prawa dla moich korzyści (czasem ze szkodą dla innych). Wyrzutów sumienia do dziś nie odczuwam żadnych. Pytanie więc brzmi: czy to może być szkodliwe dla mojego otoczenia? Czy są jakieś szanse, że pokocham kogoś lub zapłaczę za kimś? Żyję i mam się dobrze, ale czy dane będzie mi coś poczuć?