Czy ze mną dzieje się coś złego?
Nienawidzę swojego ojca (mam ku temu powody). Bynajmniej nie staram się buntować 'dla zasady', jak wiele osób w moim wieku (mam niecałe 17 lat), ale kiedy muszę mu w czymkolwiek pomagać, wychodzę z siebie, na dodatek nie mam możliwości odmowy ani zareagowania w jakikolwiek niepasujący jemu sposób z racji na konsekwencje. Niepokoi mnie to, że mam myśli związane z zabijaniem go, na różnorakie sposoby. Począwszy od tłuczenia go pięściami do śmierci, poprzez kije, a na wysadzaniu kończąc. Czasem zdarza mi się planować jego zabójstwo. Wszystkie te praktyki przynoszą mi ulgę. Nie, to nie jest prowokacja z mojej strony. Wiem, że brzmi to co najmniej dziwnie. Niejednokrotnie rozmawiałem o tym ze znajomymi, zazwyczaj nie dawali mi wiary lub uznawali za kogoś chorego. Wielu z nich również nie ma dobrego kontaktu z rodzicami, ale takich wizji nie miewali. Wprawdzie trwa to od dłuższego czasu, ale z każdym dniem czuję, że nienawidzę go coraz bardziej, a moje wyobrażenia są coraz bardziej makabryczne. Ostatnimi czasy tego typu myśli dotyczyły też innych osób, np. dawnych wrogów, którzy kiedyś czymś mi zawinili, czy po prostu ludzi których nie lubię. Kiedy idę ulicą i widzę kogoś, kogo zachowanie mnie denerwuje, jestem gotów go skopać. Do rodziców nie mam zamiaru z tym iść, matka prawdopodobnie nie będzie nawet w stanie pojąć mojej nienawiści i najwyżej na mnie nakrzyczy, a ojciec by mnie pewnie pobił. Normalne to nie jest, więc co mam robić? Czuję, że jeśli zbagatelizuję to tak, jak do tej pory to robiłem, to kiedyś go zabiję.