Dlaczego jestem niezadowolony ze swojego życia?
Mam 26 lat i jestem niezadowolony z własnego życia. Tak pokrótce można zacząć moją historię. Odkąd pamiętam zawsze miałem problemy w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi. W szkole podstawowej raczej nikt za mną nie przepadał. Miałem tylko jednego przyjaciela, który później odwrócił się ode mnie.
W szkole średniej również miałem problemy z zawarciem znajomości. W efekcie stałem się pośmiewiskiem klasy. Kujon, który po prostu sobie nie radził z rówieśnikami. Ten czas był czasem moich ideałów. Kochałem ludzi i chętnie im pomagałem bezinteresownie. Zawsze byłem gotów do pomocy, ale gdy ja jej potrzebowałem nikogo przy mnie nie było. W tym okresie praktycznie zamknąłem się w sobie.
Moje poczucie wartości bardzo ucierpiało. Sam sobie musiałem radzić i dawałem radę. Ja, nieśmiały i zamknięty w sobie, uważałem siebie za najbrzydsze, najmniej godne życia stworzenie na świecie. Takie postrzeganie świata sprawiało, że miałem problemy również w sprawach sercowych. W okresie tym miewałem sympatie, z niektórymi się spotykałem i tak trwałem aż do studiów.
Gdy pojawiłem się na uniwersytecie miałem nadzieję, że wszystko ulegnie zmianie. Historia jednak potoczyła się niezbyt korzystnie. Znów problemy z zawieraniem znajomości, zamknięcie się w sobie, depresja. Wtedy poznałem również moją miłość. Z tą kobietą spotykam się od pięciu lat. Obecnie moje życie pozbawione jest sensu.
Kobieta, którą kocham, myśli o opuszczeniu mnie. Koncentruje się na moich wadach osobowości, ciągle narzeka na nie, chociaż ja wcale taki okropny nie jestem. Odnosi się do mnie w sposób ordynarny, co mnie po prostu boli. Mówi "kocham cię" a później "nie jesteś taki doskonały, bo ...". Słowem, moje życie wali się. Nie ma przy mnie osoby, która by mnie wsparła, niestety. Koledzy olali - wiem, że to wulgarny zwrot, ale najlepiej oddaje sytuację. Pozostaje mi jedynie samotność, ale ciężko być samemu.
Dodam jedynie, że od wielu lat leczę się na nerwicę lękową. Odczuwam silne dolegliwości somatyczne. To dodatkowy problem, gdyż nie mogę normalnie funkcjonować, chociaż chciałbym. Czy osiągnąłem dno? Być może, lecz zdaję sobie sprawę z tego, że sam sobie nie poradzę. Wiem, powinienem się udać do specjalisty. Dziękuję za wysłuchanie...