Dlaczego tak zmieniłam się w ostatnim czasie i jak wyleczyć chorobliwą zazdrość o partnera?
Witam! Ostatnie kilka miesięcy mojego życia usłane było wieloma zmianami. Skończyłam studia, jednak nie pracuję w zawodzie, za to po 3 latach pracy, która dawała mi sporo satysfakcji, zmieniłam ją na taką, która daje mi spore profity materialne - za to brak zadowolenia. Udało mi się za to nawiązać fajne kontakty i "na boku" rozwijam się w tym, co za parę miesięcy będzie - mam nadzieję - moją pracą docelową. Tuż przed zmianą pracy poznałam mężczyznę. Któregoś dnia mój poprzedni partner zapytał, czy nie mogłabym pomóc jego koledze w pracy papierkowej. Zgodziłam się. Kiedy weszłam do biura i został mi przedstawiony od razu zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Uśmiech, charyzma, podejście do życia - taki prawdziwy facet! Mimo, iż wszyscy byliśmy rówieśnikami wydał mi się zdecydowanie bardziej dorosły niż mój partner. Kilka spotkań a ja czułam, że wyrosły mi skrzydła. Czułam pewnego rodzaju przynależność, taką wzajemną. Wiedziałam, że to dobry kolega mojego chłopaka, nie mogłam traktować go jako potencjalnego partnera - zresztą jego podejście było takie samo, ale zawsze wchodząc do biura czułam ten znaczący ból brzucha, dziwny stres, On czerwienił się na mój widok, czasem miałam wrażenie, że atmosfera jest tak gęsta, że można ciąć ją nożem. Wiele rozmawialiśmy, opowiedział mi o swoich związkach, relacjach z kobietami, małych grzeszkach. Tak jak ja jemu. W zasadzie zaprzyjaźniliśmy się. Zwierzaliśmy z trudnych przeżyć z dzieciństwa, które nie ominęły ani jego, ani mnie. Wiedziałam, że jest typem faceta, który nie zdradza, ale gdy jest wolny - korzysta, zresztą w tym byliśmy podobni. Przez 3 miesiące sytuacja wyglądała tak, że ja potajemnie do niego wzdychałam ciągle tkwiąc w związku, który coraz częściej wydawał mi się infantylny i zmierzający donikąd. On opowiadał mi o relacji z której próbuje się wyplątać, gdyż był to związek z zajętą dziewczyną, która okłamywała go, że jest już wolna. Byłam trochę zazdrosna, ale czułam, że jest już bardziej mój niż jej... zresztą na tamten moment cała historia nie miała dla mnie większego znaczenia. Ja zostawiłam faceta i dosłownie rzuciliśmy się na siebie! Wiedziałam, że pokocham jak nigdy i tak się stało. Po 3 miesiącach, gdy przeglądał przy mnie telefon zobaczyłam SMS-y od tamtej dziewczyny. Nie chciałam się ujawnić, ale wybiegłam do łazienki i zwymiotowałam ze strachu, pomyślałam, że mnie oszukuje. Przyszedł do mnie i zapytał co się stało, musiałam powiedzieć, że kątem oka zobaczyłam jej imię, gdy przeglądał skrzynkę odbiorczą. Pokazał mi wszystko - nic się nie stało, wiadomości stare jak świat, nie skasował i już. Ochłonęłam, ale na chwilę... Po tym wydarzeniu, w którym tak naprawdę nie złapałam go na niczym, dostałam obsesji na punkcie tej dziewczyny, średnio raz w tygodniu poruszam ten temat, męczę siebie, jego przede wszystkim, nie umiem zrozumieć, dlaczego był w takiej relacji - nie pasuje mi to do mojego obrazu jego osoby. Mało tego, zaczęłam się zastanawiać, jaką ona miała wartość, przypomniałam gdy opowiadał mi, że między nimi jest jeszcze gorąco. Męczyłam się pytaniami, czy kochał bardziej niż mnie, czy wybrałby ją, gdyby zostawiła tamtego faceta, itd. Powraca do mnie w snach, czasem zaczynam myśleć o niej, śledzę ją na portalach społecznościowych - generalnie jest strasznie. Nigdy wcześniej nie robiłam takich rzeczy, gardziłam chorobliwą zazdrością, nie rozumiałam jej, potrafiłam z luzem i uśmiechem pokazać chłopakowi atrakcyjną dziewczynę, a teraz? Teraz panicznie boję się, że to mi go zabierze, że znajdzie kogoś lepszego. On już traci cierpliwość, mówi, że zacieram to co jest między nami takie piękne, że wracam obsesyjnie do czegoś co dla niego nie ma znaczenia, odpowiada przy tym na wszelkie pytania jakie mu zadaję, po to, żeby mnie uspokoić. Zapewnia, że wszystko co robi jest dla nas, dla mnie - że stara się jak nigdy, bo wreszcie ma dla kogo żyć. Wierzę mu, ale przychodzi chwila słabości i bach! Co się stało? Byłam pewna siebie, przebojowa, nigdy nie dopytywałam, nie okazywałam takiej zazdrości, a teraz... tak jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze.