Dziwne stany euforyczno-depresyjne - jak sobie poradzić?

Witam, Mam 19 lat. Studiuję. Mam dziewczynę. Czuję się pełni szczęśliwy od jakiegoś dłuższego czasu, ale zdarza się, że mam dziwne stany emocjonalne, od kiedy sięgam pamięcią. Chciałbym zachować poufność w tym poście, dlatego nie będę używał imion. W ubiegłych latach wyglądało to tak, że pomimo tego, że miałem sporo kolegów, sporo znajomości, przyjaciół i tak czułem w głębi duszy samotność i niezrozumienie. Nie miałem szczęścia do kobiet. Zdarzało mi się "alienować" od otoczenia. Obecnie mam dziewczynę od ponad pół roku. Kocham ją. Pomimo tego, często zdarza mi się mieć stany smutku przepełnionego niechęcią do życia, świata, ludzkości. Myślę wtedy o śmierci - w ogólnym znaczeniu, ale też i samobójstwie. Mam przebłyski i obrazy w głowie zabijanych ludzi. Często przepełnia mnie nienawiść do ludzkości. W tej chwili czuję się w pełni samotny i nieporadny. Ten stan, który wyżej opisałem trwa przynajmniej raz w miesiącu jakieś 3 godziny. Potem wracam do normy. Otrząsam się z amoku, a potem przepełnia mnie euforia, szczęście. W czasie "euforii" nie pamiętam tego stanu, jakby go nie było. Chciałbym podkreślić, że nie uważam się za osobę normalną. Mam też często tak, że gdy patrzę na siebie mam ochotę się dosłownie "zachlastać" nożem, żyletką. A czasem zdarza się też tak, że jak na siebie popatrzę mówię w sobie w głębi ducha, że jestem z siebie dumny, że mogę góry przenosić. Jestem osobą wierzącą. Wiara w dużej mierze pomaga mi normalnie funkcjonować w społeczeństwie, pomimo hipokryzji "katolików" czy racjonalizmu i udowadniania "ateistów", że Boga nie ma. Staram się być dobrym człowiekiem w swoim życiu, pomimo trudów. Niestety, bardzo niepokoją mnie moje "dziwne stany". Możliwe, że wpływ na to miało środowisko szkolne, które niemiło wspominam z lat ubiegłych. Może lekkie odtrącenie z ich strony również miało wpływ na mój obecny charakter jak i również pierwsza niespełniona miłość, przez którą chciałem odebrać sobie życie. Kiedyś byłem osobą nieśmiałą. Obecnie, jeśli trzeba, przełamuje nieśmiałość różnymi środkami, jak np. alkohol i staram się mieć normalny kontakt z ludźmi. Nie wiem co mógłbym napisać jeszcze by bardziej rozwinąć mój problem - w gruncie rzeczy chodzi mi o ten "dziwny stan", który pojawia się bez powodu. Często mnie męczy i nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Pojawia się najczęściej w domu - wtedy wiem, że nikt nie zapyta się "co Ci jest?". Wtedy nie jest to takie męczące i jakoś radzę sobie z tym sam. Ale jeśli ten stan napotyka mnie np. na imprezie, przy znajomym, trudno mi jest wyjaśnić co się ze mną dzieje. Przeważnie ludzie odbierają to tak, jakby impreza mi się nie podobała, albo towarzystwo. Również zdarza się tak, że ludzie odbierają to jakby coś źle powiedzieli w stosunku do mojej osoby. Wtedy, staram się nie pokazywać co się ze mną w aktualnej chwili dzieje. Gdy mam ten "dziwny stan" wstydzę się, ponieważ nie umiem sobie z nim poradzić. Nie tłamszę, nie niweczę. Staram się, wierzę w to że mi się uda, ale mi to nie wychodzi... Nie lubię tego robić, to jest zakładać maski sztuczności kiedy sobie z tym nie radzę. Bardzo cenię w swoim życiu szczerość, a udawanie, bycie sztucznym, nieprawdziwym, bardzo mnie denerwuje, nawet wprowadza w stan nienawiści do danej osoby, która jest sztuczna. Jestem osobą bardzo empatyczną. Lubię pomagać ludziom gdy mają problem. Gdy sam mam problemy, również proszę o radę, choć często bywa tak, że gdy proszę o pomoc, czuje się nieporadny, co mnie drażni. Nie cierpię nie radzić sobie z problemami i robić z siebie "fajtłapy". Bardzo mnie to krępuje. Mam długotrwałe przyjaźnie, które mogę zliczyć na palcach jednej ręki. Nie potrzebuję więcej przyjaciół. Dla mnie nie liczy się ilość, tylko jakość. Jeśli miałbym określić swój temperament jest to na pewno introwertyzm z pewną nutką ekstrawertyzmu. Bardziej staram się o dobro innych niż o swoje. Często przez to tracę życiodajną energię. Proszę o radę, mogę jeszcze coś dopowiedzieć, jeśli za mało streściłem mój problem.

MĘŻCZYZNA, 19 LAT ponad rok temu

Witam!
Mówienie o swoich problemach i prośba o pomoc to nie robienie z siebie "fajtłapy". Każdy człowiek ma problemy, a z racji naszego życia społecznego, łatwiej rozwiązywać je wspólnie z innymi.
Myślę, że zapomina Pan o sobie i swoich potrzebach. Swoje trudności dusi Pan w sobie i stara się samemu sobie z nimi radzić. Nie zawsze jest to dobre rozwiązanie. Ma Pan również zaniżoną samoocenę i niską pewność siebie. To może powodować, że dopadają Pana te "dziwne stany".
Warto, żeby skontaktował się Pan z psychologiem i popracował nad swoim problemami. Jeśli nauczy się Pan konstruktywnie radzić sobie ze swoimi emocjami i rozwiąże wewnętrzne trudności, wpłynie to pozytywnie na Pana samopoczucie. Zachęcam do kontaktu ze specjalistą, gdyż może to znacznie poprawić Pana funkcjonowanie i samopoczucie.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

portal.abczdrowie.pl
Patronaty