Gdzie jest moje miejsce na ziemi?

Jestem kobietą, ma 27 lat, nie potrafię poukładać sobie życia i znaleźć swojego miejsca na ziemi. Wszystkie moje problemy wynikają z bardzo niskiej samooceny i kompletnego braku wiary we własne możliwości. Do tego dochodzi brak konsekwencji i chorobliwa nieśmiałość.Co jakiś czas zapalam się i czuję, że mam w sobie tyle energii, że mogę zrobić wszystko. Niestety nigdy nie trwa to dostatecznie długo, żeby doprowadzić sprawy do końca. Bardzo często zmieniam miejsce zamieszkania i pracę. Ciągle szukam szczęścia, zajęcia, które by mnie satysfakcjonowało, prawdziwej miłości i przyjaźni. Czasem już sama nie wiem czego tak naprawdę chcę. Obecnie jestem w Australii. To był moj kolejny, rewelacyjny pomysł na życie. Przyjechałam tu uczyć się języka, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że to tu znajdę swoję przystań, miłość mojego życia, pasjonujące zajęcie. Niczego nie osiągnęłam, nic w swoim życiu nie zmieniłam i za miesiąc wracam do Polski.Co będzie dalej? Nie mam pojęcia. Wiem jedno: jestem już zmęczona i powoli tracę nadzieję, że kiedykolwiek będę szczęśliwa. Obserwuję swoich przyjaciół i znajomych, którzy mają już ustabilizowane życie zawodowe i rodzinne i zastanawiam się, co ze mną jest nie tak? Wywodzimy się z podobnych środowisk, skończyliśmy te same studia… Dlaczego oni byli w stanie dokonać wyboru zajęcia dla siebie, życiowego partnera, miejsca zamieszkania, a ja ciągle szukam, choć już sama nie wiem czego? Do tego przeraża mnie mój wiek.Mam 27 lat i czuję, że mam coraz mniej czasu na pewne sprawy. I im częściej sobie to uświadamiam i o tym myślę, w tym większą panikę wpadam. A to odbiera mi siłę do działania i kompletnie mnie paraliżuje. To jak błędne koło, z którego nie ma wyjścia. Nie potrafię cieszyć się życiem, choć tak bardzo bym chciała. Tak bardzo chcę być szczęśliwa. Tak bardzo chcę żyć pełnią życia. I tak bardzo chcę kogoś kochać.  
KOBIETA, 27 LAT ponad rok temu

Witam!

Nie jest ważne ile ma Pani lat, ponieważ zawsze jest czas na uporządkowanie swojego życia. Myśle, że powinna Pani postarać się popracować nad samooceną i pewnością siebie. Kiedy będzie Pani znała swoją wartość, łatwiej będzie przełamać nieśmiałość i doprowadzać rzeczy do końca.

Sądzę, że stara się Pani uciekać, kiedy pojawiają się trudne decyzje. Wyglada na to, że zamiast zmierzyć się z problemem, Pani go unika i myśli, że przez to on zniknie. Niestety problemy nie odchodzą, nawarstwiają się i z czasem ciężko jest je rozwiązać.

Może Pani spróbować rozpocząć terapię i popracować nad swoimi problemami. Poznanie siebie, poznanie własnej wartości oraz rozwiązanie ważnych problemów pozwolą Pani odnaleźć swoje miejsce na tym świecie i żyć pełnią życia.

Pozdrawiam

0

Przywitam Panią słowami Brock’a Tully’ego:

„Kiedyś z wielkim wysiłkiem „myślałem” nad tym,
jakim powinienem być.
Teraz „jestem” kim być mogę, to takie proste”

Napisała Pani, że kompletnie nie wierzy w swoje możliwości…, a ja się tak zastanawiam, skoro tak, to jak się Pani udało wyjechać do dalekiej Australii, zmienić swoje dotychczasowe życie, zaadoptować się do tamtejszych zwyczajów ludzi, klimatu i podejmować tam codzienne trudności?
Tym bardziej, że jak napisała zmienia często pracę i miejsca zamieszkania?

Zawarła Pani słowa, że czasami nie wie czego naprawdę chce…
Proszę Panią niektórzy ludzie przez całe życie nie wiedzą, czego chcą, przez większą część życia poszukują swojej drogi, a są też tacy, którzy zadawalają się tym, co mają.

Z Pani słów wynika, że porównuje się Pani do innych, widzi że dużo osiągnęli, ustabilizowali się…
A czy zastanowiła się Pani, że być może oni zazdroszczą Pani, ze ma Pani możliwości spontanicznej zmiany swojego centrum życiowego?

Bo tak to już jest, że tęsknimy za tym, czego nie mamy.
Nasunęło mi się też takie powiedzenie, że trawa u sąsiada jest bardziej zielona.

Podsumowując,
Zachęcam Panią do poszukiwania szczęścia w sobie samej.
Co to znaczy?
To poszukiwanie w sobie odpowiedzi, co naprawdę dla Pani jest ważne, czego Pani dla siebie oczekuje, co Pani sprawia i sprawiałoby przyjemność.

Żeby znaleźć odpowiedzi, trzeba się zatrzymać i wziąć głęboki oddech- i pozwolić sobie na zastanowienie się w ciszy.
Jak Pani wie, do wielkich tego świata najwięcej odpowiedzi przypłynęło własnie w ciszy i spokoju.
Im bardziej się nakręcamy i naciskamy na siebie, tym trudniej do siebie dotrzeć.
Jeśli zajmie się Pani sobą i naprawdę poczuje, że lubi Pani siebie, znajdzie się odpowiedni partner.
Chcę Pani powiedzieć, że każdy czas jest dobry na związek partnerski.

Namawiam Panią do nauczenia się medytowania,oddychania, może jogi, relaksacji, odkrycia prawdziwej pasji i do podtrzymywania i pogłębiania przyjaźni.

Podjęcie przez Panią terapii rozwojowej byłoby jak najbardziej korzystne dla Pani, żeby znalazła Pani źródło braku wiary w swoje zasoby i poprawiła swoją samoocenę.

Życzę twórczych decyzji,
Irena Mielnik-Madej

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty