Jak odnaleźć swoje miejsce na ziemi i poczuć radość z życia?
Nie wiem co dalej. Nie mam swojego miejsca na ziemi i dalszego planu na życie. Nie potrafię złapać fachu. Hobby już mnie nie cieszy. Jest źle..
Przy w miarę normalnym funkcjonowaniu, trzyma mnie tylko to, że mam wspaniałą żonę(moją szkolną miłość). Jest to moja opoka i jedyna stała w życiu. Mam kilka problemów przez które wpadłem w dygoty. Nie mam swojego miejsca i ciągle mnie nosi. Żyłem w rodzinnym mieście - zacząłem się źle czuć, wyjechałem do dużego miasta - po kilku latach zacząłem się źle czuć, pojechałem na rok do Anglii - zjechałem z powodu tęsknoty, wróciłem na obecną chwilę do rodzinnego miasta... i zgadnijcie co? Nie jestem zadowolony. Sytuacja przestaje być fajna. Mimo młodego wieku (27 lat) i nie tak małego doświadczenia zawodowego (pracuje od 19go roku życia), mam problem na rynku pracy. Ponieważ jestem typowym średniakiem bez fachu. Skończyłem Xlogię, jak tysiące innych. Jedynym moim plusem jest to, że jestem w miarę elastyczny. Pracowałem w mediach(staż), kulturze, handlu, w UK(magazyn oraz praca biurowa przy papierkach), a obecnie robię we fleksografii. Chciałbym podążać za dobrą ofertą pracy, a przy okazji przenosić się co kilka lat do innego miejsca. Dla przykładu, programiści jadą za pracą raz to do Trójmiasta, raz to do stolicy, raz do Krakowa, Pragi itd.. Ja zawsze wyjeżdżałem w ciemno. Z tym, że ostatnim razem już mi się nie poszczęściło. Mam pewną wartość na rynku pracy i oferują mi te same pieniądze w małym mieście rodzinnym(tanim) i w dużych aglomeracjach(droższych), co stanowi pewien problem. Bo w tej aglomeracji jestem nieco biedniejszy, ale więcej się dzieje. A w małym mieście budżet rodzinny, mój i żony jest większy o ponad tysiąc złoty miesięcznie. Staram się być rozsądnym człowiekiem i wiem co to popyt i podaż. Problem polega na tym, że kiedy uczę się "fachu", na który jest popyt, to on mi po prostu nie leży. Nie sprawa mi frajdy i nie wciąga. W związku z czym nigdy nie będę w nim dobry. A kiedy coś mi się podoba (np. praca w kulturze), to daje zarobki rzędu 1800zł, za co nie da się w dużym mieście żyć. I tak to zwariowane koło się kręci.
Chciałbym w końcu znaleźć złoty środek. Nie potrzebuję bogactwa, ale nie chcę też być biedny. Potrzebuję co róż zmian, ale nie samobójczych...
Dodam, że ostatnio spotkałem się z psychologiem i psychiatrą, bo budzę się w nocy z uczuciem strachu.