Dzień dobry.
Przykro czytać, że w tak młodym wieku doświadczasz tak trudnych sytuacji…
Bywa, że ludzie cierpiący na różnego rodzaju schorzenia, zaburzenia, deficyty, dodatkowo potwierdzone profesjonalną diagnozą, używają ich jako swego rodzaju narzędzie do terroryzowania innych ludzi – w tym przede wszystkim członków własnej rodziny. Dlaczego tak robią? Bo stwierdzona „choroba” (przypadłość, zaburzenie) wyjaśnia ich ewentualne niepowodzenia życiowe i jest usprawiedliwieniem i „alibi” dla ich kolejnych nieadekwatnych zachowań. Otrzymują do ręki narzędzie, które czyni ich w zasadzie bezkarnymi przed światem. Są chorzy i to świat i bliscy powinni się o nich troszczyć. Za każdy rodzaj wybuchu, czy obniżenia nastroju u tych osób odpowiedzialni są oczywiście najbliżsi, bo kto uwierzy, że osoba ze „zdiagnozowaną” chorobą może być sprawcą, a nie ofiarą całego zamieszania?
Z Twojego opisu wynika, że Twoja mama i siostra są w specyficznej „chorobowej” koalicji. Niezależnie od pierwotnych przyczyn, w którymś momencie swojego życia obie odkryły (zapewne najpierw mama, potem siostra), że „choroba” powoduje, że mogą wywoływać kolejne „wojny światowe” bez jakiejkolwiek odpowiedzialności. Mówiąc inaczej – to one o wszystkim decydują (mają władzę), jednak nie muszą martwić się o skutki swojego postępowania, bo są przecież „chore”.
To bardzo trudna sytuacja i raczej niemożliwa do naprawienia – osoby funkcjonujące w taki sposób nie zdecydują się na zmianę – bo zmiana oznacza na przykład, że będą rządzić, ale i ponosić za to rządzenie odpowiedzialność. Obecnie natomiast znajdują się w sytuacji uprzywilejowanej – trochę jak małe, rozpieszczane dziecko – są w sposób specjalny, „dorosły” traktowani, ale nie godzą się na to, by podobnie jak dorośli ponosić konsekwencje swoich decyzji. „Choroba” w tym wypadku usprawiedliwia ich każde postępowanie.
Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby poddanie się wszystkich członków rodziny profesjonalnej terapii rodzinnej, jednak nie wydaje mi się, by Twoja rodzina była na to gotowa…
Chodzi jednak o Ciebie i o to, byś przetrwała te „wojny światowe”. Jak piszesz, Twój tata ucieka przed problemami w komputer… Z mego punktu widzenia zachowuje się dosyć roztropnie – faceci w takich sytuacjach albo odchodzą, albo - nie wytrzymując napięcia – uciekają na przykład w alkohol i przemoc. Nie wiem, jakie masz z nim relacje, ale z Twojego opisu wynika, że oboje przeżywacie podobną bezsilność… Może warto spróbować w nim znaleźć oparcie…?
Jeżeli jednak Ci się to nie uda, albo Twój tata „uciekł” za daleko, by chcieć powrócić do realnego życia – sugerowałbym kontakt z profesjonalnym terapeutą, który, mam nadzieję, pomoże Ci zwalczyć przeciwności losu i zrozumieć Twoją specyficzną sytuację rodzinną.
Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki!
Witam, proponuję zgłosić się do psychologa szkolnego lub do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Mogłabyś uzyskać odpowiednią pomoc, wsparcie. Po uzyskaniu zgody ze strony rodziców mogłabyś podjąć psychoterapię lub uczestniczyć w innych formach pomocy dla młodzieży.
Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:
- Jak rozmawiać o partnerze z siostrą? – odpowiada Mgr Barbara Szalacha
- Nieustanne awantury w rodzinie – odpowiada mgr Monika Góra
- Jak radzić sobie z kłamstwem w rodzinie? – odpowiada Mgr Anna Ingarden
- Alkoholowy problem ojca – odpowiada Mgr Kamila Drozd
- Agresja u siostry – odpowiada Mgr Kamila Drozd
- Jak pomóc mamie, bo nie chcę, żeby rodzina się rozpadła? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek
- Jak wyjść z zamkniętego kręgu bulimii? – odpowiada Paulina Witek
- Co mogę zrobić, aby moja mama zgodziła się na leczenie? – odpowiada Mgr Marek Lisowski
- Depresja u 15-latka – odpowiada Lek. Paweł Baljon
- Całkowity brak chęci do życia, myśli samobójcze – odpowiada Mgr Patrycja Stajer