Jak opanować emocje po rozstaniu?
Byliśmy razem kilka miesięcy, ale był to burzliwy związek. Od samego początku zakochałam się i wiedziałem, że to ten mężczyzna, z którym chce spędzić resztę życia.
Często bez przyczyn odchodził, czasami mówił, że chce dziecka, ale nie może na nie czekać, aż ja skończę studia, potem wymyślił konflikt poglądów życiowych. Obrażał się z byle powodu, mówił, że kocha mnie, a za minutę nie odbierał telefonów. Zrywał kilka razy - za każdym razem wypłakiwałam i wybłagiwałam powrót.
Po pewnym czasie wrócił temat dziecka, jak się okazało ślub lub ewentualnie same zaręczyny były dla niego warunkiem nie do spełnienia, bo nie ufał mi, bał się, że odejdę. Dogadaliśmy się w tej kwestii aż nagle po kilku godzinach napisał smsa, że to wszystko nie ma sensu.
Poddałam się, poczułam się wykorzystana, tak jakby pijawka wyssała ze mnie krew. Dla niego zerwałam wszelkie znajomości, żeby nie był zazdrosny, zmieniłam całe swoje życie, zgodziłam się na dziecko, choć on nie chciał dać mi dowodu miłości w postaci choćby zaręczyn. Przez cały ten czas miał zmienne humory kochał, a za chwilę ignorował.
Mam żal o to, że nie powiedział mi, że nie kocha mnie, bo przecież jeśli kocha się kogoś to nie powinno być takich sytuacji. Robiłam wszystko tak, żeby on byl zadowolony, w ogóle nie liczyłam się z własnymi potrzebami. Boli mnie to, że tak bardzo zawiodłam się, co noc modlę się o śmierć, bo to tak bardzo boli.
Kocham go i nienawidzę, ale ja już nie będę prosiła o miłość. Czuję się tak, jakby ktoś po kawałku rozrywał moje ciało, nie jem, nie piję, po prostu oddycham. To trwa za długo i boję się samej siebie.