Jak odbudować związek po rozstaniu?
Witam, mam 25 lat. Skończyłam studia i rok temu zakończył się mój 8-letni związek. W międzyczasie cierpiałam na chorobę na tle pokarmowym, co nie ukrywam trwało długo i odbiło się na psychice mojego partnera. Rozstaliśmy się, nie widywaliśmy kilka miesięcy. Czasem się kontaktowaliśmy, ale wszystko bez emocji, które po pół roku wróciły. Nie ukrywam, że poczułam zazdrość, bo dowiedziałam się, że się z kimś spotykał. Od tamtej pory częściej się widywaliśmy. Ja się zmieniłam na lepsze. Starałam się i dbałam o siebie, a przede wszystkim starałam się go bardziej rozumieć i słuchać, bo wcześniej raczej przypominałam wściekłego choleryka. Tak się złożyło, że moje zmiany poprawiły nasze relacje. On sam nie ukrywał, że jestem świetna, niesamowita, że lepszej nie znajdzie, że mnie kocha, ale na swój sposób, że to już coś innego, że to nie to samo. Zaczęliśmy bardzo szybko znajomość i dość długo trwała. On kiedyś wspominał, że brakuje mu wolności, że nie miał nigdy takiego beztroskiego życia, że zawsze czuł się za kogoś odpowiedzialny. Rozumiem, ale też jak było między nami dobrze, była miłość, to po co od siebie odpoczywać?
Dziś jestem załamana, w stanie skrajnej depresji. Płaczę codziennie, nic mi się nie chce, bo czuję, że go tracę, choć straciłam go rok temu. Łudziłam się, że odbudujemy to uczucie, że damy radę. Zwłaszcza, że spotykamy się i rozmawiamy. On wie jakie jest moje podejście, a ja wiem, że on na chwilę obecną cieszy się wolnością i jest mu tak dobrze, niczego mu nie brak. Ale czy to nie dlatego, że ja ciągle jestem obok? Chciałam pokazać jak mogłoby wyglądać nasze życie i liczyłam, że mu się spodoba. I spodobało mu się, ale nie chce się wiązać. Czuję się wykorzystywana emocjonalnie. Czuję, że on kogoś pozna i ja nie będę już mu potrzebna. Czuję się samotna, mimo że naprawdę nawet wysłuchuje moich żali, jakie mam do niego, przytula jak płaczę, ale ja nie daję mu już więcej tej motywacji do życia - tego co on mi daje. Nie jestem już jego oczkiem w głowie, które boi się stracić. Miałam wiele pomysłów, żeby cieszyć się chwilą, ale nie wychodzi, bo stale o nim myślę. By cieszyć się jak spędzimy razem dzień, ale płaczę, że to do niczego nie prowadzi. Chciałam też raz na zawsze zapomnieć i nigdy więcej go nie spotkać. Albo on, albo ja. Po jakimś czasie znów się kontaktowaliśmy. Planowałam wyjechać. Dam mu i sobie czas, ale wciąż się boję, że to tylko zaprzepaści moją szansę, że on o mnie zapomni. Może lepiej być tu obok i czekać aż dorośnie do jakiejś decyzji. Sama nie wiem, co mam zrobić, ale wiem, że do uczucia go nie zmuszę, a tak długo nie pociągnę.
Czy jego zachowanie na coś wskazuje, czy on kieruje się tylko sentymentem? Czy jest szansa, że on zatęskni, gdy ja odpuszczę? Tylko proszę nie odpisujcie, że będzie dobrze, że życie mi się ułoży, bo już tyle się nasłuchałam, a to w niczym nie pomaga. Wiem, że kiedyś będzie lepiej, ale wiem też, że zapowiada się na moją cichą życiową tragedię. Proszę o pomoc. Jak mam ją znieść?