Jak pozbyć się nocnych koszmarów?
Tak opisuje moja pacjentka, nocne koszmary, jakie przeżyła na Wołyniu w latach 1942-1943. Mordy ukraińskie. Najgorsze są noce, wszystko powraca w snach. Budzę się niespokojna, serce wali jak młot, pot oblewa moje ciało, żyły nad skroniami pulsują w rytm marsza żałobnego. Już nie mogę zasnąć, analizuję poprzedni dzień, doszukuję się w nim przyczyny powrotu tragicznych obrazów z dzieciństwa. Wciąż pyta: Dlaczego znowu tej nocy przyszli, po co wyciągają do mnie drżące ręce, skąd biorą tyle sił na nawoływania, krzyki i lamenty, przecież od dziesiątków lat nie żyją? Co widzi. Ja też tam jestem, ciągle biegnę przez las w kierunku nory, trzymając za ręce moje młodsze siostry. Mały Grześ plącze się pod nogami, nie może za nami nadążyć. Zosia z Łutkiem modlą się. Obok biegnie mama z dużymi tobołkiem na plecach. Dźwiga koce, ciepłe ubrania dla całej szóstki, resztki jedzenia i wodę. Ciężko biedaczce biec między drzewami, potyka się odgarniając wystające gałęzie. Teraz ogień wyrósł jak spod ziemi w Hołownicy, pożera wszystko co stoi na drodze. Widzę ryczące w płomieniach krowy, świnki już leżą w konwulsjach, dalej kury unoszą się do góry resztkami sił nad pełzającym jak wąż po suchej trawie ogniu. Barany w oborze, swoimi głowami torpedują zamknięte drzwi. Gęsi błagają o pomoc, a uwiązane na łańcuchach psy wyją unosząc swoje głowę do góry. Wszędzie ogień. Palą się ludzie. Ich płonące sylwetki po wyczerpującym tańcu śmierci opadają bezwładnie na ziemię. Palą się baraki, płoty, stodoły, obory i stosy słomy, pod które nas zagnano. Tłum wokół wysokiego ognia, dym zasłania dzieci w objęciach płaczących matek. Ktoś szepcze do ucha: - tu jestem, tu. Rozglądam się dookoła, nikogo w ciemnościach nie widzę. Znowu słyszę ten sam głos, tym razem bardzo wyraźnie, głos dochodzi z góry. Czuję chłodny powiew potem błysk światła księżyca, który oświetla postać człowieka bez głowy. Tak, to tatuś stoi w zakrwawionym mundurze gajowego. Rozpłakałam się na jego widok. Mam żal do tych, którzy zakopali go do ziemi, za to, że niezbyt dobrze przymocowali agrafkami jego odrąbaną głowę. Obudziłam się spłakana, roztrzęsiona i zmęczona.
Moja chora była świadkiem potwornych rzezi. Każdej nocy powracają inne obrazy. Chcę jej pomóc, ale nie wiem jak. Pacjentka ma 76 lat, jest bardzo religijna, ma wspaniała rodzinę i nieźle się jej powodzi. Jedynym problemem są nocne wspomnienia z tamtych lat, które powracają w porze letniej od blisko 60 lat. Serdecznie pozdrawiam i proszę o wskazówki.