Jak radzić sobie z poczuciem samotności?

Mam 19 lat i od 3,5 roku nie mieszkam już z rodzicami. Z tej racji sama muszę radzić sobie z własnymi problemami, które zaczynają mnie przerastac. W dzieciństwie miałam wrażenie, że moje problemy, być może błahe, nie spotykają się z zainteresowaniem rodziców, więc przestałam z nimi o nich rozmawiać i zamknęłam się w sobie, próbując radzić sobie sama. Moje problemy zaczęły się w klasie maturalnej- rozstalam się z partnerem, co bardzo na mnie wpłynęło. Nie mogłam spać, jedzenie posiłków stało się nimal niemożliwe z racji codziennych bólów brzucha i odruchów wymiotnych. Nie miałam bliskich przyjaciół przy sobie, gdyż uczyłam się w innym niż rodzinne mieście, więc kontakt się urwał, a w LO nie miałam jakiejś szczególnie bliskiej koleżanki, więc przez cały czas siedziałam po szkole sama w pokoju. Nie byłam w stanie się niczym zaintersowac, co sugerował mi psycholog, do którego uczęszczałam na wizyty. Prawdę mówiąc, moim zdaniem niewiele mi pomógł. Udania sie do psychiatry odmowilam. Minęło kilka miesięcy, wyjechalam do innego miasta i zmieniłam środowisko. Co jakiś czas jeszcze bolesne wspomnienia wracają, jestem wrażliwą osobą i długi czas zajmuje mi dojście do siebie. Obecnie moje problemy dotyczą sfery fizycznej, co jednak bardzo oddziałuje na psychikę. Ortopeda wyraźnie zakomunikował mi, że nie można wyleczyć mojej skoliozy, mogę tylko ćwiczeniami zmniejszyć ból. Byłam kilkakrotnie pod opieką fizjoterapeutów i miałam poczucie straconych pieniędzy i czasu, bo nie miałam siły zmuszać się do wykonywania ćwiczeń, których nie znoszę. Inna kwestia dotyczy sfery seksualnej- ginekolog bezradnie rozłożył ręce i powiedział, że nie ma możliwości rozwiązania problemu bólu przy stosunkach płciowych, co skutkuje, że nie mam ochoty na zbliżenia z partnerem, bo mam wizje bólu do końca życia To nas od siebie oddala. Czuję beznadziejnosc swoją sytuacją i tracę wiarę w lekarzy, którzy mówią, że nie można mnie wyleczyć . Ostatnia sprawa dotyczy relacji rodzinnych. Nie mogę porozumieć się z matką, nie potrafimyze sobą rozmawiać. Kontakt mamy bardzo ograniczony, a rozmowy telefoniczne skupiają się na rzeczach nieistotnych. Nie pamiętam już kiedy matka ostatni raz powiedziała mi, że mnie kocha. Otwarcie też przyznała, że idę mnie wymaga więcej, ponieważ jestem córką ("córki są od roboty" - głównie chodziło o pomoc w obowiązkach domowych). Zawsze byłam dobrą uczennicą, lecz dla matki do często było za mało, ciągle też byłam porównywana do starszego brata. Rodzice często ze mnie żartowali, zapewnie nie mieli złych intencji, ale gdy prosiłam, by ograniczyli swoje komentarze -nie pomagało. Czuję się pogardzana i niekochana. Ze starszym bratem też nie mam najlepszych relacji, gdyż wyprowadził się z domu, gdy miałam 9 lat. Praktycznie wychowałam się bez niego i nie czuję potrzeby bliskich kontaktów. Jednak buzuje we mnie zazdrość, gdyż w moim odczuciu matka woli brata ode mnie, a ja mu nigdy nie dorownam, chociazbym nie wiem co zrobiła. Brat próbuje mnie aktywizowac, zachęcać do przystąpienia do organizacji itp. Na każde wspomnienie o nim lub świadomość, że mam mu coś zawdzieczac buzuje we mnie złość. Nie mam ochoty utrzymywać z nim kontaktów. Próbowałam przystąpić do samorządu studenckiego, lecz grupa mnie nie zaakceptowała. W ogóle nie lubię być w kręgu nowych osób, które się znają między sobą. Zawsze w takim towarzystwie się nie odzywam i nie chce wchodzić w głębsze relacje. Mam wrażenie, że brat chce ze mnie uczynić osobę, ktora nie jestem. A jestem bardzo nieśmiała. Dołączanie do nowych grupg na siłę męczy mnie psychicznie. Czuję się samotna i bezradna. Nie wiem co powinnam zrobić. Nie potrafię rozmawiać o swoich problemach z najblizszymi, mam zbyt głęboką wewnętrzną blokadę.
KOBIETA, 20 LAT ponad rok temu

Dzień Dobry Pani :)

Zacznę od pogratulowania Pani, że podzieliła się Pani swoimi doznaniami emocjonalnymi oraz analizuje Pani swoją historię osobistą, poszukując drogi do fundamentalnej poprawy swojego funkcjonowania społecznego.

Skupiłam się na wzorcach wyniesionych z Pani domu, że
"córki są od roboty" oraz notoryczne porównania do starszego Brata, co mogło dać Pani poczucie czucia się pogardzaną i niekochaną (za Pani słowami).

Z Pani przekazu mocno domniemam, że nie ma Pani wsparcia oraz inspirującego/przysłowiowego "dmuchania w skrzydła" przez Pani Rodziców... i tak jakoś trudno jest w takim klimacie te skrzydła Pani rozwinąć?...

Samoocena, jako jeden z filarów poczucia własnej wartości odpowiada na pytanie:
1. Jak Człowiek postrzega siebie, jak siebie ocenia?
2. Jaką posiada wiedzę o sobie, czyli tzw. opinie i sądy na swój temat?

Odnoszą się one szczególnie do tych obszarów życia, którym Człowiek nadaje emocjonalne znaczenie.

Ta niska samoocena, jest przyczyną nadmiernego skupiania się na własnych ograniczeniach, słabościach i przez to wycofywanie się z aktywności, jak i uogólnianie niepowodzeń i przez to niedocenianie/nie zauważanie swoich zalet/umiejętności/mocnych stron/zasobów...

Jestem przekonana, że nie docenia Pani i (pewnie!) nie zauważa, że ma wiele zalet, by móc nimi dzielić się z Innymi i ze Światem, a ma Pani dużo do zaoferowania.

Podsumowując, zachęcam Panią do wyrozumiałego zaprzyjaźnienia się z samą sobą..

Jak?
Poprzez pracę terapeutyczną, rozwojową, nad poczuciem własnej wartości, pod okiem Psychologa, w czym mocno Panią wspieram i do czego mocno Panią zachęcam.

Życzę Pani tylko wartościowych i przyjaznych Ludzi wokół, irena.mielnik.madej.gmail.com
tel. 502 749 605

0

Witam,
wskazany jest dla Pani trening kompetencji społecznych, grupa wsparcia lub indywidualne wsparcie psychoterapeutyczne jako forma pomocy.
Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty