Jak zatrzymać przy sobie żonę?
Właśnie zawalił się mój świat. Moja kochana żona Aga po 8 latach małżeństwa (11 lat wspólnego życia) oświadczyła, że odchodzi ode mnie i 5-letniego syna. Powiedziała że już mnie nie kocha. Przez ostatnie kilka lat, przez które twierdzi, że ją zaniedbywałem (zrobiłem z niej kurę domową) coś w niej pękło i nie chce już ryzykować, że się zmienię. Problem narastał od dawna, tylko ja tego nie dostrzegałem (praca, delegacje). Obarczyłem ją wszystkimi obowiązkami, przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Twierdzi, że doprowadziłem ją do depresji, z której niestety zamiast ja, wyciągnął ją ktoś inny, kto jak ona twierdzi otworzył jej oczy na to w jakim związku żyje. Podobno odwiódł ją od chęci zrobienia sobie krzywdy. Teraz to on a nie ja jest w jej życiu najważniejszy. Żadne moje prośby o danie mi szansy nie skutkują, słyszę tylko, że zawiodła się na mnie i kiedy najbardziej potrzebowała pomocy to nie ja byłem przy niej. Twierdzi, że jest w nim zakochana i to z nim chce ułożyć sobie życie (zna go zaledwie 5 miesięcy - twierdzi, że jeszcze nic między nimi nie było, ale przekroczyła już granicę od przyjaźni do miłości). Nawet syna zostawia ze mną. Twierdzi, że sama nie nadaje się na matkę, że nigdy nie chciała mieć dzieci, a decyzja była pod presją rodziny. Mały wkurza ją na każdym kroku, bo płacze, bo jest nieznośny itp. - on po po prostu czuje to wszystko.Tyle że pamiętam, że to ona podczas przeprowadzki w nowe miejsce zaproponowała dziecko zanim znajdzie w nowym miejscu pracę, że to najlepszy moment. Po poronieniu 1. ciąży to ona chciała znów próbować. Zresztą oskarża rodzinę że przeprowadzka do małej miejscowości z Warszawy to też była ich presja (tyle że sytuacja materialna jest teraz o niebo lepsza ze względu na moje zarobki - ma wszystko, zakupy, ciuchy itp. odkąd pamiętam sprawiało jej to wielką frajdę). Odcięła się od wszystkich znajomych i całej rodziny. Twierdzi, że chce zerwać definitywnie z zeszłym życiem. Rozmawia tylko ze swoją mamą i to bardzo rzadko, która nie ma już na nic wpływu (jest w wielkim szoku, bo myślała, że wszystko jest między nami w porządku - już pogodziła się z tym, że nie będziemy razem). Wiem, że zrobiłem wiele złego (rutyna dnia codziennego coś w nas zmieniła), ale kocham ją ponad życie i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ona już zdecydowała, że chce się wyprowadzić. Twierdzi, że jestem dla niej ważny ze względu na to co było kiedyś i zawsze będę ojcem jej syna, ale nie potrafi i nie chce już kochać mnie jako męża. Słowa że możemy pozostać przyjaciółmi są dla mnie jak kopanie leżącego. To mnie zabija... Nie potrafię tak żyć (bez niej). Cały czas próbuję to naprawić, ale nie wiem już jak to zrobić. Każdy dzień coraz bardziej odziera mnie ze złudzeń, że ona jeszcze do mnie wróci... Ostatnie dni są jak katorga. Twierdzi, że posmakowała już wolnego życia (przez 1,5 tygodnia mieszkała u niego po czym wróciła - on teraz nie chce jej przyjąć z powrotem, bo też ma dosyć tej huśtawki nastrojów) i to jest to co jej odpowiada. Znika wieczorami - wraca nad ranem twierdząc, że ma teraz nowych lepszych przyjaciół (towarzystwo tego człowieka), z którymi woli spędzać czas. Na każdą moją próbę zbliżenia reaguje agresywnie, a nawet wyśmiewa się z mojej miłości, kiedy mówię, że ją kocham, że będę na nią czekał. Twierdzi, że już nigdy do mnie nie wróci, a jedyne czego mogę się spodziewać to pozew z sądu. Pomóżcie - jak mam ją odzyskać. Jak mam odzyskać żonę i matkę mojego syna. Przecież ona nie ma 15 lat, żeby gonić za nową miłością. Nie potrafię zrozumieć jak można tak szybko zapomnieć o łączącej nas miłości (kocham cię ponad życie i życie bym za ciebie oddała - to jeszcze niedawno od niej słyszałem). Jak to możliwe, że mogła tak szybko się zmienić nie do poznania? Czasem podczas rozmów mam wrażenie, że to całkowicie obca osoba a nie moja Agnieszka :-(