Jestem na skraju wytrzymałości, przy życiu trzyma mnie tylko syn. Co robić?
Ja po przeczytaniu kilku listów z problemami postanowiłam, że też napiszę kilka słów odnośnie tego co mnie dręczy i proszę o poradę, bo nie wiem jak żyć.
Mam 30 lat, rodzinę męża i 4-letniego synka - można było by powiedzieć sielanka. Mąż super zarabia, mamy dom, ja nie pracuję i mieszkamy w Norwegii. Wcześniej mieszkaliśmy w Niemczech, ale mąż uznał, że w Norwegii dostanie lepszą pracę. Czuję się tutaj okropnie, jestem na skraju wytrzymałości. Gdyby nie mój syn to bym dawno była na tamtym świecie.
Mąż-tyran nie bije mnie, ale bardzo źle traktuje - wyzywa, poniża krzyczy na mnie, każdy dzień jest dla mnie udręką, a jak nie spełnię jego najskrytszych zachcianek seksualnych to dzień mogę uważać za stracony. Ostatnio przytyłam i mąż tak mnie z tego powodu męczy, że robi mi się niedobrze i ląduję w toalecie. Dzisiaj np. usłyszałam, że jestem nierób, leń i paszkwil i że nie ma ochoty ze mną rozmawiać, więc bywa tak, że jestem sama ze sobą kilka dni, a mąż mnie poniża i wyzywa. Nie chce mi się żyć, nie mam dokąd pójść, nie pracowałam długo, nikt mnie do pracy nie przyjmie, w szczególności tutaj, gdzie nie znam dobrze języka. Mój mąż wychodzi z założenia, że skoro nie pracuję to ma prawo mnie tak traktować, pomimo że pracuję w domu, tzn. zajmuje się dużym domem i dzieckiem i czasem jestem naprawdę wykończona - on tego nie rozumie czasami jak mówi lub krzyczy na mnie to słyszę jaką nienawiścią do mnie pała.
Co ja mam zrobić? Już się leczyłam na depresję, pół roku temu przestałam brać leki, przez które też dostawałam, że jestem lekomanką i takie tam. Chcę odejść, ale nie mam gdzie. Co ja zrobię sama? Nie mam gdzie mieszkać, rodzice powiedzieli, że jak od niego odejdę to mam się do nich nie odzywać i chociaż widzą moją sytuację to twierdzą, że tak wybrałam i tak mam. Depresja do mnie wraca, jest coraz gorzej. Żyć mi się nie chce, nie mam po co. Czasem wydaje mi się, że mój syn ma 4 lata to zapomni szybko, że miał mamę. Nie mam w nikim oparcia, w rodzinie, nie mam przyjaciół, nie mam nikogo oprócz synka. Męczy mnie życie, każdego dnia życie mnie dobija zamiast podnosić na duchu - ja umieram duchowo. Pomocy!