Nie wiem, jaki jest do końca mój problem - alkoholizm, depresja?
Witam, postaram się pokrótce opisać swój problem. Mam 22 lata. Jestem osobą bardzo żywiołową, mam sporo znajomych, przyjaciół. Niestety, wewnętrznie czuję się bardzo osamotniona. Wiele jest czynników, które na to wpłynęły. Problemy z ojcem, przeciw któremu teraz toczy się rozprawa o znęcanie się, problemy finansowe, szkolne... Jednak mój największy problem dotyczy tego, że od 4,5 roku jestem w związku z mężczyzną, który na początku, przez ok. 2 lata, był ze mną, jak również z inną kobietą. Zdradzał mnie z nią, alba ją ze mną. Z tamtą był już wcześniej, potem poznał mnie i przez jakiś czas był z nami obiema. Teraz ciągle bardzo się stara, ja mu wybaczyłam. Jak jesteśmy razem, to jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Ale... Ja studiuję filologię rosyjską. I to nie na jakiejś najbardziej renomowanej uczelni, wprawdzie to jest uniwersytet, ale nie z tych lepszych, a była kobieta mojego mężczyzny właśnie skończyła weterynarię we Wrocławiu. Ja nie mogę z tym żyć, że jestem marnym studentem filologii, która nikomu na nic nie jest przydatna w życiu, a ona skończyła medycynę, po której ma dobrą pracę, kontakty, poważanie u ludzi. Ja takich perspektyw nie mam. I tak mi z tym źle. Nocami szukam w internecie informacji, jak dostać się na jakiś medyczny czy ścisły kierunek, choć wiem, że ścisłego umysłu nie mam. I przez to od ok. 2 lat dużo piję.
Teraz zapaliła się we mnie czerwona lampka, dlatego że nie mogę sobie poradzić z tym, żeby nie pić rzadziej niż co drugi dzień. Jestem bardzo nerwowa, najwięcej krzyczę na mamę, jak do niej zadzwonię to ciągle na nią wybucham. W domu ja przejęłam rolę takiej bohaterki, jeśli coś się działo, to brat dzwonił do mnie, a potem ja na policję, żeby interweniowała. To ja musiałam mamę prawie na siłę zaprowadzić na policję, żeby złożyła zeznania przeciw ojcu. Ojej, wiem, że dużo się rozpisałam. Dlatego teraz tylko proszę o radę, co ze sobą zrobić, bo tak strasznie mi się żyć nie chce, moja wiara katolicka nie pozwala mi popełnić samobójstwa, ale w głębi serca tak chciałabym umrzeć. Do psychologa nie pójdę, bo nie chce mi się całego mojego życia wyciągać przed obcą osobą, która słucha mnie tylko za pieniądze. Pozdrawiam