Nieszczęśliwa miłość w związku

Witam! Jestem z chlopakiem od 5 lat. Od poczatku związku byly kłótnie, lecz nie takie jak teraz. Nie dogadujemy sie , nie potrafimy sie zrozumieć, wiecej nas dzieli niz łączy. Ogolnie mówiąc jestem nieszczesliwa i czuje że popadam w jakis stan depresyjny z powodu tych nieporozumień :-( chcialam z nim zerwac lecz on reaguje bardzo emocjonalnie a czasem twierdzi ze sobie cos zrobi. Nie wiem co mam zrobic, czy isc do jakiejs poradni o pomoc czy powinam sama sie z tym zmierzyc? Pomocy
KOBIETA, 26 LAT ponad rok temu

Dzień dobry!
Jest Pani w trudnej sytuacji i rozumiem, że deklaracje partnera nie pomagają Pani w podjęciu rozsądnej decyzji. Być może warto umówić się na konsultację z psychologiem, bezpłatnie może się Pani umówić na wizytę np. w Ośrodkach Interwencji Kryzysowej. Rozmowa z pewnością nie zaszkodzi, a być może uda się Pani zobaczyć całą sytuację z szerszej perspektywy, nie kierować jedynie emocjami.
Z wyrazami szacunku
Barbara Sulanowska

0

Witam,

Rozumiem, że w tej sytuacji może być Pani bardzo trudno. Podobnie jak przedmówczyni, gorąco zachęcam by bez zbędnego czekania umówiła się Pani do psychologa/psychoterapeuty. Rzeczywiście może Pani zgłosić się do Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Pomoc też otrzyma Pani w Poradniach Zdrowia Psychicznego, a także w prywatnych gabinetach psychologów/psychoterapeutów. Kilka rozmów z dobrym specjalistą, a być może psychoterapia pomoże Pani zrozumieć uczucia i mechanizmy funkcjonowania jakie Panią kierują, lepiej zrozumieć charakter relacji i uczucia jakie Państwa łączą i podjąć decyzję. Rozmowa z osobą która pomoże spojrzeć na sprawę z bliska i z pewnego dystansu, różnych perspektyw, a do tego taką, która ma w interesie jedynie działanie na rzecz dobra osoby, która się zgłasza po pomoc może pomóc. Proszę też nie zapominać o rozmowach z przychylnymi Pani osobami.

Pozdrawiam
Karolina Matlak

0

Witam Panią. Już na samym początku napiszę, że jest Pani w sytuacji kryzysowej a takie sytuacje zawsze są bardzo trudne dla osoby znajdującej się w nich. Dodam, że najcześciej w kryzysie jest potrzebna pomoc z zewnątrz. Mam taki niepokój, którym się z Panią podzielę. Kiedy napisała Pani o "kłótniach", które są od początku związku a obecnie gorsze i ma Pani stan depresyjny z powodu "nieporozumień" to obawiam się, że te określenia nie oddają w pełni tego, czego Pani doświadcza w swoim związku. Jednego jestem pewien, że jest Pani szantażowana bo Pani chłopak straszy Panią odebraniem sobie życia. Być może w Pani związku dzieje się przemoc a ona zawsze osłabia. Myślę, że potrzebuje Pani choćby jednej konsultacji psychologicznej, żeby właściwie rozpoznać co dzieje się w Pani związku i ułożyć plan niezbędnych kroków. Pozdrawiam Panią
http://piotrantoniak.pl/

0

Szanowna Pani,

znalazła się Pani w obciążającej sytuacji. Myślę, że najwłaściwszym rozwiązaniem będzie bezpośrednia rozmowa z psychologiem. Proszę umówić się ze specjalistą w Pani miejscu zamieszkania lub zapraszam do kontaktu. Pracuję także poprzez Skype, a także udzielam konsultacji telefonicznie. Zapraszam.

Pozdrawiam serdecznie!
mgr Magdalena Nagrodzka
PSYCHOLOG KLINICZNY, PSYCHOTERAPEUTA, COACH
www.nagrodzkacoaching.pl

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Nie jestem szczęśliwa - czy to toksyczna miłość, czy tylko kryzys w związku?

Swojego pierwszego mężczyznę w życiu poznałam mając 23 lata. Był bardzo przystojny, wysoki, elokwentny, spokojny. Czułam, że chwyciłam Pana Boga za nogi. Od początku pytał się, czy lubię przejmować w łóżku inicjatywę - ja tymczasem byłam dziewicą. Rozdziewiczyłam się za pomocą wibratora, ponieważ mój partner twierdził, że nie chce się "babrać" z dziewicami – romantyczne "hocki klocki" i te sprawy to nie dla niego. Nigdy mu nie powiedziałam prawdy, a on się nie domyślił. Odtąd zawsze miałam wątpliwości, czy jestem na tyle aktywna w seksie, że jest zadowolony. Byłam szczęśliwa, ale jednocześnie wciąż czułam niepokój. Gdy przychodził do mnie do domu, czytał wiadomości w Internecie albo przysypiał. Gdy zamieszkaliśmy razem było jeszcze gorzej. On jest muzykiem - rock’n’rollowcem. Ma specyficzne poglądy, specyficznych przyjaciół. Nie czułam się w ich towarzystwie komfortowo. Są to ludzie bardzo silni, inteligentni, mający skrajną ideologię i twardą powłokę "macho". Mój partner starał się mnie zabierać na koncerty, próby. Początkowo chodziłam, ale później nie czułam się tam dobrze i zostawałam w domu. Gdy on wychodził, nie czułam się bezpiecznie i oczekiwałam punktualnych powrotów do domu. Gdy bywał w domu, prawie ze sobą nie rozmawialiśmy, on zazwyczaj siedział z nosem w komputerze. Gdy chciałam się zwierzyć z przeżytego dnia, twierdził, że mnie słucha, a jednocześnie pisał maile do zespołu. Gdy widziałam jego energię i uśmiech na twarzy wśród innych ludzi, zaczęłam być zazdrosna. Ograniczyłam jego kontakty towarzyskie do minimum. To ja chciałam być powodem tej energii i uśmiechów. On przy mnie zawsze był senny, małomówny, zmęczony, marudny. Bolało mnie to i o to były zawsze kłótnie. Były tez sytuacje, gdy mój partner po wypiciu alkoholu stawał na głowie na dachu, bił się z przypadkowo spotkanymi osobami, budził mnie w nocy wygadując niestworzone rzeczy. Gdy wychodził, to bałam się o niego, o jego życie. Kochaliśmy oboje góry. Jeździliśmy w sezonie dość często. Nie rozumiałam, dlaczego w te góry musi też jechać z zespołem. Dlaczego wtedy też jestem mniej ważna? Przecież wiedział, że góry kocham bardzo. Nie mógł wybrać innego miejsca? Trzeba przyznać, że jest bardzo dobrym organizatorem. To u niego w domu odbywają się grille, ogniska na 40 osób. Tymczasem bardzo rzadko organizował czas specjalnie dla mnie. To ja proponowałam kino, spacer, kolację i zawsze wszystko było na czas. Szedł ze mną na ten spacer, ale "15 minut wystarczy". Widziałam, że obcowanie ze mną go męczy. Powiedziałam do niego pewnego dnia, że bardzo lubię, gdy on aranżuje nasz wspólny dzień. To on wg zasady "baba mną rządzić nie będzie" jeszcze rzadziej dawał propozycje na wspólne spędzanie czasu. Owszem, organizował nasze wyjazdy, lubił kino takie, jak ja, chodziliśmy razem na zakupy, ale zazwyczaj była to moja inicjatywa. Postanowiłam odejść. Bardzo dużo mnie to kosztowało. Wyprowadziłam się. Miałam nadzieję, że zrozumie, że jestem miłością jego życia (jak zresztą twierdził) i że zacznie mnie w końcu tak traktować. Obecnie czuję się spokojniejsza. Robię rzeczy, na które nie miałam czasu w związku. Wciąż mamy kontakt. Pisze do mnie smsy codziennie, przyjeżdża. Pomaga w sprawach męskich, ale stał się jeszcze większym "macho". Jest oschły, surowy, niby mu zależy na mnie, skoro chce kontaktu, ale wszystko jest na jego życzenie. Muszę być w 100% uległa. Jest zazdrosny o mnie, gdy mówię mu, że umawiam się na wyimaginowane spotkania z moimi kolegami. On twierdzi, że jest renegatem i takie życie chce prowadzić. Nie chce dzieci, bo to problem, ślubów, kredytów. Nie liczy się z moim zdaniem. Bardzo dużo pije, bywa, że zapali trawkę. Wcześniej też tak bywało, ale zawsze starałam się go ujarzmić. Twierdzi, że się stara o mnie, ale że się odzwyczaił od związkowych zachowań. Mówi, że jest złym człowiekiem, a ja jestem dobra. Dużo płaczę, zwłaszcza przy nim - czasem zupełnie bez powodu. On wtedy mówi: "czego buczysz?", a ja "buczę" tym bardziej. Teraz, jak mieszkamy oddzielnie, to bardzo często myślę co robi. Martwię się, gdy długo się nie odzywa. Chyba boję się, że go stracę na zawsze, a jednocześnie, że się nigdy nie zmieni. W jaki sposób się zachowywać? Cały czas myślę sobie, że się jeszcze nie wyszumiał, że może za rok dwa, będzie bardziej dojrzały. Zdaję sobie sprawę, że jest między nami wiele różnic. Nie lubię alkoholu i innych używek. On z kolei twierdzi, że trzeba się bawić i cieszyć życiem, korzystać. Kocham cieszyć się życiem, ale w inny sposób, nie potrzebny mi alkohol. Czy jesteśmy jeszcze w stanie stworzyć coś wartościowego? Jeśli zdecyduję się zostać z nim, to mam obawy, czy będzie lepiej, czy nadal tak koszmarnie egoistycznie? A jeśli odejdę, to czy dam sobie radę? Nie mam tu rodziny, bliskich znajomych, nie zarabiam dużo. Mam już swoje lata, a mieszkam w mieszkaniu studenckim. Boję się, że nikogo nie poznam, bo gdzie, skoro tylko praca-dom?

KOBIETA, 26 LAT ponad rok temu

Witam!

Pani relacja z partnerem wymaga wyjaśnienia wielu kwestii. Od Pani zależy, czy będzie Pani chciała ją kontynuować i wprowadzać zmiany, czy też zrezygnuje Pani z prób poprawy sytuacji i odejdzie definitywnie od partnera. Rozumiem Pani obawy o znalezienie kolejnego chłopaka. Jednak nie wie Pani, co i kto spotka Panią w przyszłości. Nikt z nas nie zna swojej przyszłości, dlatego warto skupić się na tym, co jest tu i teraz, czyli na aktualnych problemach. Z Pani opisu wynika, że Wasz dotychczasowy związek był trudny. W wielu momentach była Pani samotna mimo tego, że miała partnera. Pani partner działa tak, jak chce, a Pani zdanie niewiele zmienia w jego zachowaniu. Z listu wynika, że nie czuje się Pani komfortowo w takiej sytuacji. Warto zastanowić się, co może Pani zmienić w obecnej relacji i na ile zgodzi się Pani partner. On wymaga od Pani uległości, a brak zaangażowania tłumaczy swoimi przekonaniami. Jednak w ten sposób pokazuje, że tylko jego zdanie w tej relacji jest ważne, bo albo Pani się do niego dostosuje, albo związek się zakończy.

Proszę pamiętać, że ma Pani w związku takie same prawa jak partner, a Pani zdanie jest równie ważne, co jego. Ma Pani prawo głośno mówić o swoich poglądach i potrzebach. Związek to dostosowywanie się do siebie wzajemnie. Kiedy obie osoby potrafią z czegoś zrezygnować na rzecz wspólnoty, wtedy w związku jest równowaga. Jeśli tylko Pani się dostosowuje, niedostając niczego w zamian, wtedy mogą pojawiać się psychiczne trudności. Proszę przemyśleć, co takiego chciałaby Pani zmienić w związku i jak może Pani tego dokonać. Warto spisać wszystkie te sprawy i przemyśleć możliwe rozwiązania.

Jeśli będzie Pani gotowa, warto porozmawiać na ten temat z partnerem i wspólnie zadziałać. Jeżeli nie czuje się Pani na siłach, by przeprowadzić taką rozmowę, może Pani napisać list do partnera. Wspólnie możecie wpłynąć na poprawę swojej relacji i dojść do porozumienia w drażliwych kwestiach. 

Pozdrawiam! 

0

Dzień Dobry Pani,

Dziękuję, ze podzieliła się Pani częścią swojej historii osobistej.

Po uważnym przeczytaniu Pani tak obszernej historii, nasuwa mi się pytanie, gdzie Pani jest w tej relacji?

Mam takie poczucie, że godzi się Pani na bylejakość w związku, przyjmując do wiadomości, to co raczej trudno Pani zaakceptować...
Bo partnerstwo/związek jest możliwy, gdy obie strony Partnerów są otwarte na potrzeby Partnera i jest gotowość, by na te potrzeby odpowiadać (w miarę realnej możliwości).
Aby tak się zadziało, wymaga to zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń, rozumienia, komunikacji i skupienia na tym co w związku ważne.
Zaprezentowała Pani w poście wizerunek mało "zdrowej" relacji, jaka istnieje między Państwem.
Zachęcam Panią,, by zadać sobie samej pytania:
1.: Dlaczego jest Pani w takim związku
2. Co daje Pani ta relacja?
3. jaka ma dla Pani wartość?
4. Czy w tej relacji rozwija się Pani, rozkwita?
5. Czy takiego partnerstwa Pani dla siebie oczekuje?

Ważnym jest, by sama Pani sobie odpowiedziała na powyższe pytania, "bez pudru i różu"...
Tak czasami jest, że czasami trzeba podjąć decyzję o zakończeniu relacji, która nie służy..., by pójść dalej, bogatszą o nowe doświadczenie...

Chcę Pani powiedzieć, że to co najpięknieęesze jest jeszcze przed Panią!

Życzę Pani tylko pięknych i wartościowych wyborów,
irena.mielnik.madej@gmail.com

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Nieszczęśliwa miłość - jak się z niej wyleczyć?

Mam 18 lat. Od pewnego czasu (od ok. 3 lat) "przeżywam", nieszczęśliwą miłość. Zakochałem się w koleżance ze swojej klasy, cały czas o niej myślę, nie jestem w stanie skupić się na innych sprawach. W jednym pytaniu zadanym na tej stronie padła odpowiedź, żeby ograniczyć kontakty z taką osobą, niestety u mnie jest to niemożliwe, gdyż na co dzień ją widzę, czasem nawet rozmawiam (ale bardzo rzadko). Staram się robić wszystko, aby zapomnieć. Nie raz powiedziałem jej o tym co czuje do niej, nie zrobiło na niej to dużego wrażenia. Powiedziała tylko, że mnie rozumie, bo sama była w takiej sytuacji, w dodatku ona ma chłopaka i często w szkole muszę patrzyć jak ona z nim rozmawia, przytula się do niego itp. Wszystko to powoduje, że nie ma dnia, abym nie chodził wściekły albo smutny. Całą swoją agresję wyładowuję na rodzinie, często krzyczę bez powodu, a później przepraszam. Mam świadomość tego, że robię źle, ale nie potrafię się zmienić. Dodatkowo z tego wszystkiego straciłem sens życia, straciłem "zapał" do swojego hobby. Dużo kiedyś czytałem. Teraz często kładę się i rozmyślam. Próbowałem wszystkiego, aby zapomnieć o niej, ale wszystko mi się z nią kojarzy. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Czasem moje wypowiedzi są chaotyczne i pozbawione sensu. Nie mam także dużo znajomych, (nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać) w wolnym czasie nie wychodzę nigdzie, bo po prostu nie mam z kim. Spędzam go przed telewizorem lub komputerem, jestem typem samotnika. W dodatku jestem bardzo nieśmiały. Nie raz ta nieśmiałość przysporzyła mi problemów. Czasami zdaje mi się, że nikt mnie nie lubi, nikt np. nie napisze do mnie na GG, ani nie zagada ot tak spytać się "co słychać". Jestem bardzo nieszczęśliwy i chciałbym, aby wszystko było tak jak przed poznaniem tej "koleżanki". Mam nadzieję, że ktoś mi tu pomoże, bo nie daję sobie z tym wszystkim rady, a ostatnio myślałem nawet, aby ze sobą skończyć, ale doszedłem do wniosku, że nie mam tyle odwagi, aby podjąć ku temu odpowiednie kroki. Myślę, że nikt nie będzie się śmiał z mojego problemu, bo takie przeżywanie miłości jest "niedzisiejsze" i u większości ludzi powoduje "uśmieszek na twarzy".

MĘŻCZYZNA, 19 LAT ponad rok temu

Witam!

Twoje uczucia w żaden sposób nie są śmieszne i "niedzisiejsze". Miłość, jako uczucie, nie zmieniła się w toku rozwoju ludzkiego gatunku. Od wieków ludzie przeżywali podobnie stan zakochania, ale także cierpienie związane z odrzuceniem. Na całym świecie jest na pewno wiele osób, które podobnie jak Ty, czują się z powodu odrzuconego przez wybrankę/wybranka uczucia. Kiedy miłość zostaje odrzucona, wtedy rodzą się poważne i trudne przeżycia. Niestety na złamane serce nie ma jednego, zawsze skutecznego lekarstwa. Możesz za to spróbować różnych aktywności i możliwości, jakie stoją przed Tobą, by móc sobie poradzić z nachodzącymi Cię trudnymi myślami i bolesnymi odczuciami. Jedną z takich możliwości jest próba nie tyle zapomnienia ukochanej (sam piszesz, że to niemożliwe), co odidealizowania jej obrazu w Twojej psychice. Silne emocje wywołane zakochaniem powodują budowanie idealnego obrazu osoby zakochanej, oznacza to, że miłość dosłownie zaślepia, w ukochanej widzisz tylko plusy i wydaje się ona nie mieć żadnych wad. Natomiast próbując wyleczyć się z miłości możesz spróbować poszukać takich jej cech czy zachowań, które dla Ciebie są nieprzyjemne lub niegrzeczne i nie chciałbyś ich zauważać u swojej dziewczyny. Kiedy nachodzą Cię sentymentalne myśli o tej dziewczynie, staraj się wspominać te zauważone "wady".  Nie myśl na przyszłość, co będzie za kilka dni, tygodni. Zastosuj do siebie zasadę w tej chwili, tu i teraz daję sobie radę. Skupiaj się na teraźniejszości, myślenie o przyszłości i tak nie wpłynie na to, co się wydarzy. Wybiegając zbyt daleko w przyszłość możesz tworzyć sam w sobie katastroficzne wizje, które wcale nie muszą mieć miejsca. Lepiej działać i skupiać się na tym, co jest obecnie. Przyszłości nikt z nas nie zna. Postaraj się rozmawiać (nie krzyczeć!) o tym co czujesz. Zamiast powtarzać schemat - jest mi ciężko -> krzyczę na bliskich -> przepraszam ich -> mam poczucie winy -> jest mi ciężko, i tak w kółko; postaraj się mówić o uczuciach. Powiedz bliskim, że potrzebujesz ich wspracia i pomocy, bo w tej sytuacji jest Ci ciężko. Poszukaj osób, na forach w Internecie, które też podobnie do Ciebie przeżywają odrzucenie. Wspólnie łatwiej jest sobie radzić i dzielić pomysłami na zmianę sytuacji. Pamiętaj, że to od Ciebie zależy, czy Twoja sytuacja ulegnie zmianie, czy będziesz stał w miejscu. Popracuj nad nieśmiałością - koledzy nie piszą do Ciebie "co słychać?", to Ty napisz pierwszy. Zacznij przełamywanie barier w kontaktach społecznych od poprawy relacji z rodziną oraz kontaktu przez Internet czy telefon. W ten sposób będziesz miał kontrolę nad sytuacją i będziesz mógł zmniejszać swoje lęki przed rozmową z innymi osobami. Warto próbować, ponieważ nowości wpływają na poprawę nastroju i zmianę nastawienia do świata. Może to będzie Twoje lekarstwo. Lubiłeś czytać, może nadal lubisz? Książki także mogą Ci pomóc. Poczytaj poradniki psychologiczne na temat miłości i odrzucenia. Może tam znajdziesz nowe pomysły do samodzielnej pracy nad sobą. Polecam Ci także ksiażkę "Dlaczego kochamy" Helen Fisher, w której znajdziesz wiele ciekawych informacji na temat pozytywnych aspektów miłości, ale także cierpienia, jakie może wywołać. Przekonasz się również, że nie tylko Ty tak ciężko przeżywasz tę sytuację.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty