Czy to moja wina, że doszło do tej sytuacji?

Witam. Poznałam chłopaka 30 letniego, tuż po niedługim czasie bycia razem (jak dobrze pamiętam 4 tyg) chciał dziecka, powiedziałam że nie i idę po antykoncepcję, wstał, rozwalił telefon o podłogę i nalykal się duzo tabletek. Ja się wystraszyłam ponieważ mój brat również kiedyś popełnił samobójstwo. Powiedziałam że jak mu się coś nie podoba to ma się wyprowadzić bo też szybko namówiłam go aby zamieszkał u mnie. Kłóciliśmy się codziennie i codziennie słyszałam, jak mnie zostawisz to się zabije, nie mam po co żyć bez ciebie, jak wrócisz z pracy to zostaw dzieci u mamy bo lepiej aby tego widoku nie widziały, ciekawe czy przeżyje jak skoczę z balkonu, ciągle był temat samobójstwa. Później wziął żyletki i chciał pociąć sobie żyły gdzie dzięki własnej siostrze tego nie zrobił i kazał jej spakować swoje rzeczy ode mnie. Później przychodził non stop pukał w drzwi, dzwonił na domofon i uciekał, zaklejał mi wizjer w drzwiach taśma, płakał prosił o zaufanie a ja prosiłam o czas aby choć trochę mu zaufac. I tak płakał codziennie. O próbach samobójczych dwóch wiedziała jego rodzina ale ciągle wychodziło że mam z nim być bo się zakochał, że po co go wzięłam jak teraz go nie chce. Mówiłam mu o psychologu ale twierdził że nie pójdzie bo psycholog będzie kazał mu się odkochać a on nie chce. Mówił że kiedyś był zakochany i dziewczyna go zdradziła z jego przyjacielem i się wtedy już załamał. Koniec końców zadzwonił do mnie powiedział że ktoś mu powiedział że ja mam jakiś romans co było nie prawda bo ja go ciągle do domu wpuszczalam no i życzył mi dziecka z tym kimś no i po rozłączeniu odebrał sobie życie. Oczywiście obwiniana jestem ja bo się z nim wyzywalam ciągle i telefonicznie i smsowo, że niby to ja go zniszczyłam psychicznie tymi smsami że jest taki siaki i owaki, on równiez mnie wyzywal ciągle że kogoś mam skoro nie miałam i nadal nie mam. Jaka jest opinia psychologa? Czy ja poznałam go już z depresją? Czy pomimo szantażów powinnam z nim być? Czyja jest wina takiego jego zachowania od samego początku? Proszę o specjalistyczna odp.
KOBIETA, 34 LAT ponad rok temu
Redakcja abcZdrowie
98 poziom zaufania

Witam Panią serdecznie!

Dziękuję, że zadała Pani pytanie na łamach naszego portalu i podzieliła się swoją historią. Głęboko Pani współczuję utraty osoby, z którą próbowała Pani złączyć swoje życie oraz okoliczności, w jakich to się stało.

Sytuacja, w której się Pani znalazła jest bardzo trudna, dlatego proszę nie wahać się prosić o pomoc. W tym momencie nie jest najważniejsze, co dalsze otoczenie myśli o wydarzeniach, do których doszło. Najważniejsze jest to, jak Pani sama to widzi, jak Pani się z tym czuje. Samo doświadczenie żałoby na pewno jest ogromnie bolesne, a do tego dochodzą wątpliwości, co do odpowiedzialności za to, co się stało.

Trudno jest na odległość, na podstawie samego opisu ocenić, przypuszczać, jakiego rodzaju problemy psychiczne miał mężczyzna, o którym Pani pisze. I zapewne nikt już się nie podejmie diagnozy, kiedy nie ma możliwości rozmowy z nim, zbadania go.

Jednak zachowanie, które Pani opisała, wydaje się niepokojące od samego początku. Relacje miłosne potrzebują czasu, by rozkwitnąć. Czasu, by zakochanie mogło przerodzić się w przywiązanie i zaufanie. Zaufanie tak duże, by planować wspólne życie i ewentualnie zaprosić do niego dzieci zrodzone z tej więzi. Dojrzały, zdrowy człowiek to rozumie i tak stara się kierować swoim związkiem, cierpliwie go budując. Z Pani opisu rozumiem, że relacja była właściwie w początkowych fazach i miała Pani pełne prawo stwierdzić, że ona Pani nie odpowiada i się wycofać. Nikt nie ma prawa wymuszać na drugim miłości. Nawet jeśli ogromnie jej potrzebuje i ma poczucie, że bez tego nie da sobie rady. To jest miejsce i czas, by sięgnąć po pomoc specjalisty – psychologa, psychiatry.

Oczywiście, mężczyzna, o którym Pani mówi na pewno cierpiał. Jego ostateczna decyzja zapewne była podyktowana bezradnością i niemożnością pogodzenia się z tym, co przeżywał. Prawdopodobnie postrzegał rzeczywistość w krzywym zwierciadle i był przekonany, że jego widzenie świata było zgodne z prawdą. Trudno powiedzieć, czy cierpiał na depresję, jest więcej zaburzeń psychicznych, w których występują myśli samobójcze. Niezależnie od tego, był to człowiek ciężko chory. A Pani nie jest odpowiedzialna za decyzje, które podjął.

Zastanowiło mnie to, co napisała Pani o śmierci brata. Niezależnie od tego, jak dawno to się wydarzyło, czy pogodziła się Pani z tym? Czy żałoba po bracie została zakończona, czy może zostały w Pani sercu miejsca, do których boi się Pani zajrzeć? To niezwykły zbieg okoliczności, że związała się Pani z człowiekiem o takich skłonnościach, jednocześnie mając w pamięci tę tragiczną historię. Być może świadczy to o potrzebie przepracowania przeszłości.

Bardzo Panią proszę, by spotkała się Pani z psychoterapeutą i dla siebie samej przepracowała to, co się stało teraz, a być może i śmierć brata, jeśli rany nie zostały zagojone. Proszę nie być dla siebie surową i nie brać na siebie nadmiernej odpowiedzialności za ostatnie wydarzenia.

Pozdrawiam Panią ciepło.

Podrzucam też kilka informacji do przeczytania:

https://portal.abczdrowie.pl/jak-postepowac-z-osoba-ktora-chce-popelnic-samobojstwo

https://portal.abczdrowie.pl/depresja-a-samobojstwo

Przypominamy, że udzielane informacje stanowią jedynie informację poglądową. W celu uzyskania diagnozy oraz zaplanowania leczenia, prosimy o zasięgnięcie osobistej porady lekarskiej.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty