Po co mi było to odchudzanie?
Jestem chłopakiem, mam 18 lat. Od niespełna roku zacząłem się zdrowo odżywiać, stopniowo zmniejszając także objętość poszczególnych posiłków w ciągu dnia. Przez 6 miesięcy schudłem ponad 20 kg. Teraz ważę ok. 57 kg przy wzroście 177 cm. Niestety, ostatnimi czasy mam ataki obżarstwa, ale bynajmniej nie wysokokalorycznymi produktami, a raczej bogatymi w błonnik, takimi, po których jelito grube musi szybciej pracować. Głównie są to jabłka - od jakiegoś czasu jem ich strasznie dużo, a w ciągu ostatnich 9 dni codziennie po około 20 sztuk. Rano ważę 57 kg, a wieczorem już grubo ponad 60, przy tym mam tak wzdęty brzuch, że aż wstyd się pokazywać publicznie. W nocy budzę się po kilka razy do toalety, rano znowu stara waga.
Gorzej, że moje życie straciło sens, nic mnie już nie cieszy poza tymi cholernymi jabłkami. Nie wiem, co robić. Za dwa dni wracam do szkoły i czuję, że nie mam po co tam wracać, bo będę czekał przez te kilka godzin tylko, aby wrócić do domu i znowu się nażreć jabłkami. Jest mi z tym strasznie źle, a do tego za cztery miesiące matura, a mi się kompletnie nie chce do niej uczyć. Proszę o radę. Chodzę do psychologa, ale nie mam kompletnie zaufania do tej osoby. Poza jabłkami uwielbiam się obżerać wszelkiego rodzaju sałatkami, warzywami typu fasola szparagowa, groch jasiek, fasola czerwona, ziemniakami. Nie mam już siły, nawiedzają mnie ostatnio straszne myśli. Po co mi to było? Jaki sens ma teraz moje życie? Czy można tak żyć?