Pod górkę mam jak Syzyf. Jak poradzić sobie z bezsilnością?
Witam. Nie wiem co się ze mną dzieje, czuję się pozbawiona jakichkolwiek uczuć, czuję, że zagubiłam się bezpowrotnie. Nic nie czuję, nawet bólu. Wszystko mi jest obojętne, nic mnie nie obchodzi.
Był dziś u mnie Karol i sytuacja była ta sama - sam mnie przytulił, opiekował się, czy on to robi z miłości czy z litości? Kiedy mnie przytula, pyta się mnie czy mnie to nie rani, a ja mu odpowiadam, że nie, bo czuję się dziwnie, czuję się jakbym była duchem pozbawionym uczuć. Miłość do niego mnie zabija, a ja nawet nie umiem się bronić… Boję się, że przyjdzie taki moment, że nie wytrzymam i nikt mnie nie powstrzyma przed odebraniem sobie życia.
Nie chcę iść do psychologa, bo nie chcę z nikim w cztery oczy rozmawiać, zacznę płakać, wpadnę w histerię, tak jest zawsze. Czuję, że odchodzę. Brak mi sił na wszystko. Udaję przed Karolem, że jest OK, bo nie chcę mu powiedzieć prawdy, boję się. Czuję, że nikt mnie nie rozumie, powiem coś, czego potem żałuję i znów jestem agresywna. Każdy mi mówi, że będzie dobrze, ale jak? On był dla mnie wszystkim i w pewnym momencie odebrano mi wszystko, jak mam żyć?! Nie mogę, męczę się już tu, chciałabym umrzeć, byle to było bezbolesne, bo i tak zbyt bardzo cierpię.
Mam już nawet list pożegnalny do niego, ale ja będę za nim tęsknić, źle mi bez niego.Jak mam mu powiedzieć prawdę, żeby się nie odwrócił ode mnie? Przecież ludzie wybaczają sobie gorsze rzeczy i są razem, kochają się, dlaczego tak u mnie nie może być? Ciągle w życiu mam pod górkę, jak ten Syzyf…