Problemy z jedzeniem - czy powinnam się leczyć?
Witam. Od około pół roku żyję ciągle w stresie, przez co mam problemy z jedzeniem. Nie mogę jeść, nie mam apetytu i nie potrafię się zmusić. Ważę 45 kg przy wzroście 159 cm. Powodem moich stresów jest ciągłe dręczenie mnie przez męża. Mam roczne dziecko i duży dom do utrzymania. Nie pracuję, zajmuję się tylko dzieckiem i domem. Niestety mąż mnie ciągle o coś nęka. Opadam przez to z sił. Często wstaję rano z okropnym nastrojem i tylko płaczę. Nie potrafię przez to żyć normalnie.
Dawniej tak nie było. Nigdy nie byłam gruba, ale apetyt miałam dobry. Teraz nie przełknę nawet tego, czym przed ciążą się zajadałam. Wiem, że powinnam się wziąć za siebie i zacząć normalnie żyć i funkcjonować, ale to dla mnie trudne. Zawsze w pierwszej kolejności myślę o dziecku, które też jest niejadkiem, potem o mężu, który mnie wykańcza. Mam mnóstwo stresów. Rozmowa z mężem nie pomaga, próbowałam wielokrotnie. Mąż nawet nie chce rozmawiać. Ma mnie dość, a ja jego. Mamy kryzys, a on nie chce nic z tym zrobić. Wiem, że żeby wyzdrowieć i odzyskać siły on mi jest potrzebny - bo tylko on może mnie uszczęśliwić poprzez miłe gesty, przytulanie, zwykłe wsparcie i zrozumienie. Niestety mąż mnie nie szanuje i nie docenia. To przez niego wpadam w ten coraz większy dół.
Myślę, że może poza tym mam też problemy emocjonalne, bo potrzebuję bliskości i ciepła drugiej osoby cały czas. Nie wiem, czy "normalni" ludzie, czyli zdrowi i bez takich problemów, też cierpią z takich powodów, jak brak miłości? Może powinnam udać się do psychologa z tym problemem? Czy może zacząć brać jakieś leki na łaknienie albo coś na poprawienie nastroju? Skoro mąż nie jest w stanie mi pomóc, muszę sama sobie pomóc, tylko jak? Dodam, że mój mąż ma twardy, bezwzględny charakter, czyli przeciwny do mojego - delikatnego, uczuciowego i wrażliwego. Niestety pod tym względem nie dobraliśmy się w ogóle. On nie potrzebuje tyle ciepła, co ja. Poza tym jest pracoholikiem, a ja lubię odpocząć i spędzić miło czas z rodziną. Nie mogę liczyć na wsparcie rodziny. Nie mam już przyjaciół, ani znajomych. Mąż powiedział, że z chwilą, kiedy wychodzi się za mąż, to kończą się znajomości z koleżankami. Mam 20 lat i jestem 1,5 roku po ślubie.