Rozstanie po latach - co dalej?

Witam. On 58 lat, ja 50 od 13 lat razem, 12 lat po ślubie. W momencie poznania on i ja wolni, bez zobowiązań wobec osób trzecich. Wspólnych dzieci brak. Początek jak zawsze, poznanie miłość, ślub, zapewnienie o wielkich uczuciach. On w ocenie znajomych i przebiegu związku wierny, domator, postrzegający małżeństwo konserwatywnie, zaangażowany, pełen planów. Ja porzucam pracę zawodowa, angażuję się w realizacje naszego wspólnego celu remontu domu w odległej części Polski i na odludziu. We wspólnych planach to nasza przyszłość. Z czasem samotność na odludziu zaczyna mi ciążyć, przechodzę kryzys, jeden, drugi, trzeci. Proszę, żeby usiąść i porozmawiać o naszym życiu, tłumaczę, że wspólne urlopy (on pracuje) to za mało, że takie życie to zagrożenie dla naszego związku. Reakcji brak, sytuacja się przeciąga, samotność mi ciąży, prezenty nie cieszą. Mówię o tym otwarcie, ale trafiam na całkowity brak zrozumienia. Dla niego liczy się dom, a ja marudzę. W czerwcu tego roku coś się zmienia. Niepokoi mnie jego brak zainteresowania rzeczami, które były jego życiem. Nie mogę wyjechać ze swojej pustelni. Czuję, że dzieje się coś złego. W końcu kończę rozpoczęte sprawy i jadę do domu, do niego. Dwa dni temu dzwonię do drzwi. Jest zaskoczony, wygląda źle, nie cieszy się. Wiem, że coś się wydarzyło. Po powrocie zaczyna rozmowę. Bolesna, trudna dla mnie zabójcza. W czerwcu spotkał kobietę, którą kochał będąc młodym człowiekiem. Wtedy, w młodości ich drogi się rozeszły. Oboje założyli rodziny, w jej przypadku 2 nieudane małżeństwa (obecnie jest w separacji z mężem), on założył rodzinę, żona zostawiła go dla innego, potem nieudany związek, rozstanie i ślub ze mną. Twierdzi, że odrodziło się uczucie sprzed lat, że właściwie nigdy w nim nie wygasło. Proponuje rozstanie, bez rozwodu, na dotychczasowych warunkach finansowych. Wyprowadza się z sypialni, przeprasza, że tego nie przewidział, że jego uczucie do mnie wygasło. Lubi mnie, wesprze mnie, mogę na niego liczyć, ale nasz związek jest skończony. Pytam dlaczego? Za długo rozdzieleni i to moje ciągłe marudzenie, że samodzielne prowadzenie tego domu mnie przerasta. Chce sprzedać nasz dom, podzielić się pieniędzmi i zachować dobre stosunki. Z drugiej strony mówi: „dbaj o nasz dom.” Nie chce zrywać kontaktów z naszymi znajomymi, boli go, gdy mówię o naszych szczęśliwych chwilach. Nie krzyczałam, nie ubliżałam, poczułam się jak zbity pies. Pytałam, jak może nie walczyć o związek, gdzie są wartości, które deklarował, jak może mi zadać taki ból. Mówi: „przepraszam, nie planowałem tego.” Nie chce iść do poradni małżeńskiej, nie chce ratować naszego związku. Trafiam na beton. Jest zakochany i koniec. Deklaruje, że nie przeprowadzi się do niej, ani ona do niego. Ale to kwestia czasu...wiem to. Nowe ciuchy, wspólne obiady itd. Nie wiem, co mam robić. Najchętniej wsiadłabym w samochód i wpakowała się w pierwsze drzewo na mojej drodze. Poświęciłam wszystko temu związkowi. Nie potrafię się znaleźć w tej sytuacji. Chcę ratować, ale czy jest jeszcze co ratować? Zachował się niewątpliwie jak szczeniak, ale ja nie potrafię lekką ręką przekreślić 12 lat życia, marzeń, planów. Wiem, że nie ma gotowej recepty, ale czy jest szansa uratowania tego związku? Jak postępować?

KOBIETA ponad rok temu

Witam!

Rozstanie z ukochaną osobą to traumatyczne przeżycie, które wywołuje szereg trudnych emocji. Ciężko jest poradzić sobie z takim doświadczeniem. Dlatego w tym trudnym czasie niezwykle istotne jest wsparcie innych osób. Rozumiem, że nie chce Pani zrezygnować z tego związku bez walki. Mąż deklarował poszanowanie instytucji małżeństwa i wartości, jakie ona niesie ze sobą. Zaskoczenie, jakie wywołała decyzja męża może dodatkowo obciążać Pani psychikę.

Warto, żeby zastanowiła się Pani, na co teraz ma siły i jak chce je wykorzystać. Dobrze byłoby, gdyby poszukała Pani wsparcia w bliskich i zaufanych osobach, np. osobach z rodziny, przyjaciołach itp. Dodatkowo może Pani korzystać z pomocy telefonów zaufania (np. 116123 dla osób w kryzysie) oraz for/czatów tematycznych w Internecie. Zachęcałabym również do kontaktu bezpośredniego z psychologiem. Obecnie przeżywane przez Panią emocje są trudne i mogą wywoływać poczucie bezsensu dalszej egzystencji. Jednak może Pani poradzić sobie z tymi uczuciami i "na spokojnie" przemyśleć sprawę dalszego zabiegania o względy męża.

O związek warto walczyć, jeśli Pani czuje taką potrzebę. Warto spróbować różnych możliwości, które może Pani wykorzystać do poprawy sytuacji. Proszę jednak pamiętać, że to od Pani zależy, jak długo będzie się Pani starała odbudować związek. Oprócz prób poprawy sytuacji proszę także dbać o siebie i swoje potrzeby. Chcąc naprawiać związek, warto, żeby Pani czuła się silna i potrafiła rozwiązywać swoje problemy na bieżąco. Dlatego warto, żeby teraz miała Pani wsparcie w swoim otoczeniu i mogła rozmawiać o problemach.

Wsparcie i pomoc innych osób mogą pozwolić Pani poradzić sobie z narastającymi trudnościami i wspomóc w podejmowaniu trudnych życiowych decyzji.

Pozdrawiam  

0

Dzień Dobry Pani,

Tak to już jest, że jest czegoś przyczyna i skutek...
A z drugiej strony zadziało się tak, bo coś, co dotychczas funkcjonowało, przestało funkcjonować...
A to jest sygnał/ wskazówka do zmiany.

Zacznę od tego, że niepokojące jest to, że przeżywała/przeżywa Pani swoje problemy
w samotności.
Rozumiem, że to co zadziało się z Państwa małżeństwem może być źródłem Pani
olbrzymiego cierpienia.
W pewnym etapie pożycia małżeńskiego oddaliliście się Państwo od siebie, tak fizycznie, psychicznie, emocjonalnie i mentalnie.
Również fakt, że wycofała się Pani z życia zawodowego/społecznego, wybierając "samotnię", w której poczuła się pani samotnie...
W jakimś sensie zrezygnowała Pani z siebie, "poświęcając wszystko temu związkowi" .

Obecnie ma Pani zniekształcone spojrzenie na rzeczywistość i obniżony nastrój, którego Pani doświadcza, powoduje u Pani to, że zaczęła Pani postrzegać świat w ciemnych barwach.

Zapytała Pani, jak postępować?
Przestała Pani cieszyć się codziennością, tak bardzo skupiając się na zdarzeniach, związanych z budowaniem domu, że gdzieś (domniemam), zgubiła Pani SIEBIE...
Chcę Pani powiedzieć, że własnie TERAZ jest to moment, by na nowo odbudowała Pani siebie, dzisiaj..., po swojemu...przede wszystkim zrobiła to dla siebie...
Jestem pewna, że kiedy Mąż zauważy, że zaczęła Pani świadomie dbać o siebie, o swoje potrzeby, na nowo pokocha Pani siebie, to bardzo prawdopodobne, że miłość Męża do Pani powróci.

I takie moje pytanie, czy naprawdę chce Pani pozwolić na to, by to cudowne i piękne życie przemykało obok Pani?
Ach, rozpisałam się..., to dlatego, że jest Pani WAŻNA.

Podsumowując, myślę że pomocna byłaby dla Pani zwyczajna rozmowa z psychologiem.
Gdyby miała Pani życzenie takiej rozmowy ze mną, zapraszam do kontaktu,

irena.mielnik.madej@gmail.com

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty