Czy powinnam odejść od męża, czy dalej tkwić w tym związku?
Witam, mam 27 lat. Z mężem znam się od 10 lat, od ponad pół roku jesteśmy małżeństwem. Już przed ślubem mój mąż wykazywał pewne zachowania, które mnie niepokoiły. Potrafił ze złości w coś kopnąć, uderzyć, raz gdy ścinałam mu włosy maszynka był tak niezadowolony sposobem w jakim ją trzymam i golę mu włosy, że wyrwał mi ja z rak i rzucił o podłogę - cała się roztrzaskała. Kilka razy w gniewie, złości wyzywał mnie, szarpał mnie za bluzkę albo łapał za gardło... Potem mówił, że czuł się przeze mnie ignorowany, niesłuchany i chciał zwrócić moją uwagę. Ja wtedy się go bałam. Potem on żałował, przepraszał, mówił że się to nie powtórzy. Na kilka miesięcy przed ślubem taka sytuacja również miała miejsce i wówczas mało co nie wyrzuciłam go z domu, ale obiecał, że tego nigdy nie zrobi, że nie splami naszego małżeństwa. Po ślubie na początku było dobrze, a potem on zaczął grac non stop w gry komputerowe, a ja sama siedziałam w drugim pokoju. Przez to się oddaliliśmy, ja nie miałam ochoty na seks w przerwie pomiędzy jego grami. Gdy ostatnio wyjechałam służbowo z kolegą zrobił mi awanturę, mówił, że nie pozwoli by jego żona jeździła z obcymi morszczyznami po hotelach, a po powrocie do domu awantura trwała dalej i znów mnie szarpał za bluzkę. Gdy na weekend wyjechałam do rodziny on znów zrozumiał, że źle postąpił i teraz bardzo żałuje i przeprasza mnie za swoje postępowanie, mówi że wie co go nakręca do tych zachowań i że się zmieni, że teraz będzie o mnie dbał. Powiedział, że to przez zazdrość i brak seksu pomyślał, że może ja coś na tym wyjeździe robię. Nie potrafię mu uwierzyć. Poprosiłam go by się przeniósł na jakiś czas do rodziców, bo chcę zostać sama. On cały czas mnie przeprasza, a gdy widzi że nie przyjmuje jego deklaracji płacze, mówi, że nie może jeść, spać, że jestem wszystkim, że jeśli go zostawię on popełni samobójstwo. Jesteśmy małżeństwem niecały rok. Z jednej strony gdy patrzę na nasz cały związek czuję, że powinnam odejść, bo później będzie jeszcze gorzej, ponadto czuję się wypalona tą ciągłą walką o szczęście, z drugiej szkoda mi tych wszystkich lat i tego, że dopiero wzięłam ślub. Czy powinnam tkwić w tym związku? Czy on się zmieni?