Czy są jakieś szanse na uratowanie mojego związku?

Witam! Jestem 22-letnią kobietą. Jestem niecałe dwa miesiące przed ślubem, a im bliżej tego terminu, tym coraz większe obawy, czy słusznie postępuje wychodząc za mojego narzeczonego. Jesteśmy ze sobą trzy lata, widujemy się codziennie. Wydaje mi się, że tworzymy toksyczny związek, w którym on jest tą stroną, która nas zatruwa.

Nie wiem od czego zacząć... Tyle było tych sytuacji, że nie sposób wymienić wszystkiego... Powiem najpierw bardzo ogólnie. Mój partner bardzo często wyzywa mnie i to bardzo brzydko. Prowokuje sytuacje, w których stwarza problemy. Niby zawsze jest moja wina, niby zawsze ja prowokuję takie jego zachowanie i to przez ze mnie on jest kłębkiem nerwów i ma nerwicę. Po czym po takiej kłótni i po wylaniu przeze mnie morza łez - przeprasza bardzo, tłumaczy, że to tylko puste słowa, że obiecuje poprawę i że się zmieni. A zmian nie widać. Raz na tydzień zawsze jest taka wojna, a bardzo często nawet częściej.

Wydaje mi się, że ma on dwie twarze. Raz jest czuły i kochający, a innym razem bezczelny, opryskliwy, niemiły. Na przykład kiedyś dowiedział się przez przypadek, że mam problem z pitem, a mianowicie usłyszał, że mam jutro gdzieś iść, ale nie wiedział po co, a gdy zapytał ja mu powiedziałam, że mam taki, a taki problem. Zdenerwował się, że szukałam pomocy u mojej cioci a nie u niego. Nazywał mnie kłamcą, k***ą, c***ą, kretynką. Gdy próbowałam mu wyjaśnić dlaczego tak zrobiłam (nie chciałam go denerwować) mówił mi, żebym zamkła pysk lub mordę bo inaczej mnie j***nie. Nie dał się dotykać ani nie rozmawiał ze mną już do końca wieczoru. Myślał, ze to moi rodzice zabronili mi mówić o tym, a tylko mama wie i to był mój wybór aby nic nie mówić.

Często zdarzają się takie sytuacje, że on się denerwuje na mnie z byle powodu i zaczyna mnie wyzywać. Ogólnie cały weekend majowy był w nerwach. Boję się mu mówić o niektórych rzeczach, bo nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie gniewem. On twierdzi, że to w większości moja wina tych jego nerwów. Niedawno miałam też sytuację, kiedy stwierdził, że ja jestem nieczuła dla niego, że zero inicjatywy w sprawie seksu itd. (uprawiamy tylko seks oralny, ponieważ z tym właściwym czekamy do ślubu - oczywiście ja chciałam czekać, a on nie, dlatego też się nasłuchałam różnych rzeczy zanim on też stwierdził, że poczeka). Robił mi wojnę cały następny dzień.

Przez cały dzień zasypywał mnie smsami typu, że mam w***ć, spieprzać, że jestem głupim capem, mam rudą pałę, w której mi się poprzestawiało wszystko, że jest nie jestem jedyna na świecie, że nie ubiorę już spódniczek, bo nie będę kręcić d*** przed innymi a on ze mnie nie ma nic. I wiele, wiele innych przykrych i gorzkich słów mi pisał. Potem mówił, że to ja powinnam się starać złagodzić sytuację, że mam go przeprosić i błagać o przebaczenie, mam być pokorna i żałować za to, co odpieprzam... A przysięgam nie napisałam mu nic złego w smsach. Po prostu był w jakimś transie i cokolwiek bym powiedziała, to wszystko by było złe.

Wypowiada się także nie najlepiej o mojej rodzinie - wszystkich po kolei. Przez te wszystkie przykre słowa, które kierował do mnie bardzo się zmieniłam. Straciłam gdzieś tę radość życia, którą wcześniej miałam. Mniej się uśmiecham. Moje kontakty z innymi ludźmi osłabły - kiedyś uwielbiałam plotkować z moimi przyjaciółmi, teraz, gdy mam z nimi rozmawiać, czuje, że robię to na siłę. Kiedyś uwielbiałam wychodzić z domu, a teraz mi się po prostu nie chce. Zresztą mało co mi się chce. Większość rzeczy robię tak, żebym jak najszybciej skończyła. Nie przynoszą mi one radości i satysfakcji jak dawniej. Nawet te przynoszące przyjemność.

Obniżyła się moja samoocena, ponieważ czuje się niedowartościowana (przez te ciągłe krytyki), niekochana, nieakceptowana przez najbliższą osobę i nieszanowana. Narzeczonemu mówię, jaką mi krzywdę wyrządza, ale on twierdzi, że to w większości przeze mnie. Owszem przeprasza, obiecuje poprawę, ale nic się nie zmienia, a wręcz się pogarsza, ponieważ używa coraz brzydszych słów! Raz mówi, że tego kwiatu jest pół światu, a innym razem, że jestem dla niego najważniejsza tylko mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Jednym razem mówi, że jestem najpiękniejsza i najmądrzejsza, a innym razem, że jestem głupią c***ą i nie jestem miss piękności :(

Oczywiście są chwile, kiedy wszystko jest w porządku i jest dla mnie dobry, czuły, dużo rozmawiamy. Po prostu jakby miał dwie twarze - tylko która jest prawdziwa? Czy jest jakaś szansa dla naszego związku? Czy próbować to jakoś zmienić? Czy lepiej zakończyć to póki czas, krótki czas - niecałe dwa miesiące? Tylko ja go kocham...

KOBIETA, 22 LAT ponad rok temu

Witam!

Małżeństwo jest bardzo poważnym krokiem w życiu dwojga ludzi. Osoby, które decydują się na ten krok powinny być świadome jego konsekwencji. Przede wszystkim tego, że w małżeństwie jedna osoba odpowiada za drugą i obie są równorzędnymi partnerami.

Natomiast w przypadku Pani partnera, nie ma równorzędności, on jest panem i władcą. Stosuje względem Pani szantaż i przemoc psychiczną. Mężczyzna, który kocha kobietę, nie wyraża się o niej w sposób, jaki Pani opisała. Nie sądzę, żeby ten stan polepszył się po ślubie, bo ciągle się pogarsza.

Małżeństwo pozwoli mu uzyskać wyłączność na Panią i izolować Panią od świata. Jest Pani bardzo młodą osobą i musi Pani podjąć decyzję, czy faktycznie chce dalej brnąć w ten toksyczny związek, czy jest Pani na tyle silna, żeby go zakończyć. Mężczyźni, którzy stosują przemoc psychiczną, zwykle później przepraszają i są ideałami przez krótki czas.

Zawarcie małżeństwa da mu poczucie stabilizacji i możliwość stosowania coraz większej agresji względem Pani. Myślę, że tę sprawę powinna Pani przemyśleć bardzo głęboko, bo wszystko teraz zależy od Pani. Związek dwojga ludzi powinien opierać się przede wszystkim na wzajemnym szacunku i bliskości. Natomiast w Waszym związku, partner nie szanuje Pani i poniża Panią na każdym kroku.

Warto zatem zadać sobie pytanie: Jak będzie wyglądać przyszłość z takim mężczyzną? W tej chwili to Pani decyduje o swoim dalszym życiu. Dlatego dobrze powinna się Pani zastanowić, czego Pani chce. 

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty