Rozwalam swoje życie. Czy jestem w stanie się zmienić?
Mam 19 i jestem teraz na pierwszym roku studiów - niestety nie tych, o których marzyłam. Obiecałam sobie, że będzie to rok wielkich zmian w moim życiu. Mam problemy z akceptacją samej siebie i innych ludzi oraz z asertywnością - w domu potrafię dominować, za wszelką cenę stawiać na swoim, poza domem często sprawiam wrażenie osoby, która przeprasza za to, że żyje.
Zwykle wobec obcych osób jestem nieszczerze uprzejma, choć tak naprawdę ludzie łatwo doprowadzają mnie do irytacji. Poza tym nieraz tracę całe dni wyobrażając siebie jako kogoś innego, super bohaterkę. Zawalam przez to wiele spraw, które tak na prawdę nie wymagają o de mnie większego wysiłku. Widzę, że wycofuję się z moich realnych celów, i jak to mnie ogranicza. Obowiązkowo każdego wieczoru dopada mnie dół i zaczynam krzyczeć na rodzinę zatruwając im życie. Czytałam już wiele mądrych książek i poradników jednak pomogły mi tylko na krótką metę, dlatego pytanie: czy jest jakaś szansa, że się zmienię, czy nie?
Moje problemy trwają już od paru dobrych lat, boję się, że zostanę takim człowiekiem do końca życia, albo popadnę w jeszcze większy marazm i jeszcze większe poczucie winy. Nie przypominam sobie aby w moim życiu przytrafiła się jakaś wielka tragedia (tylko przykrości, przez które chyba każdy musi przejść) i dobrze wiem, że te rozterki przy ludziach chorych na depresję lub schizofrenię brzmią idiotycznie. Dlatego nie chcę się wygłupiać z wizytą u psychologa. Z drugiej strony widzę, że te problemy mogą przeszkodzić mi w dostaniu się w końcu na wymarzone studia i na zrobieniu kariery przez moje rozkojarzenie i przesuwanie wszystkiego na św. nigdy.
Boję się, że zmarnuję moje 5 min., a moje życie będzie wyglądać w przyszłości bardzo nieciekawie - jak co u niektórych w mojej rodzinie "zdolnych, ale leniwych", którzy ustępując wszystkim z drogi, toną teraz w długach. Chciałam się więc zapytać, czy z mojej sytuacji, dosyć trudnej chyba do zdefiniowania, jest jakieś wyjście? Czy jestem w ogóle zdolna do zmian, czy raczej powinnam się poddać? Proszę o odpowiedź.