Samookaleczanie się, homoseksualizm i samotność
Witam serdecznie! Od kiedy tylko pamiętam, byłam wytykana palcami nadającymi mi etykietkę dziwaka. Zawsze bawiłam się sama w jakimś kącie, rozmawiałam ze sobą. Chciałam do innych dzieci, ale gdy tylko ktoś na mnie krzywo patrzył, stawałam się agresywna, krzyczałam i rzucałam się z pięściami. Oczywiście ja zawsze byłam za to karana, a czułam się tak naprawdę tą pokrzywdzoną. Takie stany pojawiały się na zmianę z obliczem aniołka. Spędzałam dużo czasu na łonie natury, okazywałam miłość rodzicom, rodzeństwu, każdemu zwierzęciu itd. Ale miałam problem z obcymi ludźmi. Miałam takie zdarzenie, że moja starsza siostra wraz ze znajomymi wyśmiewała mnie, mówiła, że jestem jakąś kosmitką, ja nie wytrzymałam, to objęłam jej szyję i zaczęłam ją dusić, rzucając najgorsze przekleństwa przez płacz. Potem już miałam czas spokoju, tak do 16 roku życia byłam dobrą córką, wzorową uczennicą.
Zaczęłam naukę w liceum. Wyjechałam do innego miasta, rodzice dali mi taką możliwość w nagrodę za nienaganne zachowanie. W pierwszym miesiącu radziłam sobie nieźle. Ale zaczęłam odkrywać swoją fascynację osobnikami tej samej płci. Oczywiście kryłam to w sobie. Później postanowiłam podzielić się tym z siostrą, właśnie z tą starszą. Ona nie zaakceptowała tego. Mówiła o tym w aspektach religijnych, bo pochodzę z rodziny bardzo religijnej, wg mnie aż fanatycznej. Byłam bardzo zła. Poczekałam aż skończy się weekend i wrócę znów na swoją stancję. Tam stanęłam przed lustrem, wzięłam kamień do ręki i zamknęłam go w pięści. Następnie zaczęłam uderzać siebie tą pięścią w twarz. Nie poszłam do szkoły, siedziałam w domu 3 dni. Potem poszłam do łazienki, wbiłam sobie nóż w rękę i przeciągnęłam. Moja mama niepokoiła się tym, że nie odbierałam telefonu, więc przyjechała do tego miasta i weszła do mieszkania właśnie w tej chwili, gdy byłam w łazience z nożem. Gdyby nie ona, nie żyłabym pewnie teraz.
Rodzice przenieśli mnie do szkoły w rodzinnym mieście. Tam miałam w końcu przyjaciół. Było dobrze. Jednak jak byłam w drugiej klasie liceum, moja siostra i mama bardzo się pokłóciły, siostra krzyczała na mamę, a ona płakała, ja nie chciałam, by dalej się kłóciły, ale mnie nikt nie słuchał, a czułam, że muszę to przerwać. Więc weszłam na szczyt schodów i rzuciłam się z nich. Miałam uraz kręgosłupa. Ale cel osiągnęłam, rodzina się pogodziła. Ja po kilku miesiącach od tamtego wydarzenia poznałam dziewczynę i byłam szczęśliwa, mimo tego że musiałyśmy się ukrywać. I było wszystko dobrze. Zerwałam jednak z nią, gdy musiałam wyjechać na studia. Znalazłam się daleko od domu. Znalazłam nową dziewczynę, ale szybko zerwałam, nie mogłam utrzymać się w związku. Później zakochałam się, znów byłam w pełni szczęścia, tylko stało się coś czego się nie spodziewałam. Ona mnie zostawiła, twierdząc, że jestem zbyt dobra, że mam zbyt dobre serce i że ona nie zasługuje na to, nie mogłam tego pojąć. Czekałam aż wróci, prosiłam by wróciła, ale nie zrobiła tego.
Po kilku miesiącach wyczekiwań i życia na niby, zaczęłam chodzić w dziwne miejsca takie jak cmentarze, nocami, dniami, kupiłam sobie nóż, bawiłam się nim rysując sobie ostrzem po dłoni, ale nic więcej nie robiłam. Potem poznałam kolejną dziewczynę i znów odżyłam, mogłam być szczęśliwa. Jakiś miesiąc temu powiedziała, że mnie kocha, że będzie ze mną i mnie nie zostawi. Następnego dnia odeszła do innej dziewczyny. Zabrała mi szybko i brutalnie to co mnie ukajało, dla jakiejś brzyduli. Wyszło na to, że spotykała się z nią wcześniej, a mnie okłamywała. Na pożegnanie powiedziała nie wiem jak to zrobisz, ale bądź martwa dla mnie, nie chce Cię w moim życiu. Kilka dni po tym wydarzeniu, spotkałam moją byłą dziewczynę, tą co mnie zostawiła, bo byłam za dobra. Rzuciła się w moje ramiona, mówiąc, że jestem najsłodszą dziewczyną jaką zna, słodziła mi i słodziła, jednak na koniec rozmowy powiedziała, żebym nic nie chciała od niej, mimo tego że ona wie, że ją kocham, bo ona mi nic nie da. Po tym dotarło w końcu do mnie jak zostawiła mnie niedawno dziewczyna, a teraz te słowa. Czułam, że dostałam potworny cios.
Miałam jedną przyjaciółkę, której otwarcie mogę mówić o moich problemach miłosnych, ona tylko mnie akceptuje. Ostatnio powiedziała, co myśli o tych moich dwóch byłych dziewczynach, nazwała je rzeczami, niewartymi mojej uwagi, strasznie nie spodobało mi się, że tak o nich mówi. Mimo tego co mi zrobiły. Uderzyłam ją dwa razy. I od tamtej pory milczymy. Teraz zostałam sama całkiem. Ostatnio rozcięłam sobie wnętrze dłoni po całej długości. Rodzinie nic nie powiem, bo uważam, że zraniłam ich wystarczająco w czasie dzieciństwa. Potrafię grać, więc na uczelni myślą, że ze mną wszystko w porządku. Potrafię manipulować ludźmi, by wykorzystywać ich do własnych celów, więc wierzą w to co mówię, więc rozcięta ręka nie jest niczym złym. Moje cechy to także narcyzm, perfekcjonizm, analityczny umysł, arogancja, szczerość do granic. Często jestem idealizowana, poważana za silną osobę, dobrze wychowaną. Mam wysokie ego i nie lubię się przyznawać do błędów, albo przyznawać komuś racji. Nie umiem też przyznać się do słabości. Dlatego też wybrałam internetową drogę konsultacji. Proszę o pomoc!