Skomplikowane relacje z mamą - czy grozi mi depresja?

Mam na imię Anna i mam 21 lat. Moja krótka historia opierać się będzie na skomplikowanych relacjach z Mamą. Na początku chciałam napisać, że bardzo Ją kocham, ale już nie mam siły poddawać się temu wszystkiemu. Kiedy byłam dzieckiem byłam maltretowana, nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji - przestępstwa jakiego dotykają się moi rodzice. Wtedy jako 5-letnia dziewczynka myślałam, że tak po prostu jest, ze wszyscy tak mają i nieważne ile masz lat - takie jest życie i musisz w nim trwać niezależnie od tego czy czujesz tego potrzebę. Byłam bita do 14. roku życia. Co sobie myślałam o dorosłych? „Mają fajne życie - nie wiedzą jak to boli, kiedy jest się bitym - chciałabym być dorosła”. W szkole podstawowej zawsze dostawałam nagrody za dobre wyniki w nauce - no tak, nieświadome dziecko. Bicie i awantury równały się rutynie w postaci codziennego jedzenia, spania, poruszania się. Nie byłam planowanym dzieckiem. Moja mama urodziła mnie kiedy miała 19 lat - nie spełniła przez to swoich marzeń. rzadko słyszałam kocham cię, przepraszam, a kiedy już się doczekałam - nie wierzyłam. Odwieczne zapewnienia - kocham cię znaczyły dla mnie tyle co nienawidzę, bo zaraz pokrywały się kolejnymi pretensjami o dwa okruszki na stole czy niedomkniętą szafkę w kuchni. Tata był zupełnie inny - kochany, spokojny, opanowany. Pracował całymi dniami, więc zajmowała się mną tylko mama. Rażący ciężar wewnętrznego strapienia w małym, młodym ciele dziecka utrzymywał się z upływem czasu potęgując wynikającą rozpacz i urazę do tego wszystkiego co mi się przydarzyło spod ręki osoby, którą kochałam. Dzisiaj mam 21 lat. Studiuję. Codziennie przez 21 lat są u mnie w domu awantury, zdarzały się sytuacje, kiedy cały pokój był zdemolowany, była u nas policja. Mama bez przerwy krzyczy - firana źle wisi, szafa jest niedomknięta, zegar stoi 2 cm za daleko. Usłyszałam kilka lat temu: „żałuję, ze Cię urodziłam”. Pewnie gdyby istniał uniwersalny czerwony guzik - po naciśnięciu którego zniknęłabym razem z tatą - na pewno by go przycisnęła. Do matury musiałam się uczyć z zatkanymi uszami - własnych myśli nie słyszałam- nikt się nie przejmował oprócz taty, tak minęła cała szkoła. Ze wszystkimi problemami zawsze radziłam sobie sama, kiedy mama widziała, że płaczę mówiła z wyrzutem - „znowu płaczesz?”. Chciałam się zabić. Brakuje mi mamy, boję się, że nawet jeśli będę mogła, nie będę czuła potrzeby bycia z nią. Codziennie wyżywa się na mnie za to, że tak zmarnowała sobie życie. A ja sama dzisiaj - pomimo perspektyw, możności młodzieńczej swobody korzystania, egzystowania, urzeczywistniania fizycznych przyjemności, dokonywania wielkich zachodów - boję się zrobić krok, poruszyć głową, wstydzę się dotknąć brzydkiego ciała. Mam huśtawkę nastrojów. Teraz płaczę, a za 5 minut coś sprawi, że mam ochotę wykrzyczeć całemu światu jaka jestem szczęśliwa. Jednego dnia nie widzę sensu w moich studiach, a drugiego jestem w stanie siedzieć od rana do późnej nocy w książkach - czerpię z tego taką satysfakcję. Wieczorami czasami się upijam i jest OK - jest dobrze na 30 minut, dopóki nie zasnę i nie wstanę rano z bólem głowy. Nie chce mi się żyć. Mam dosyć. Co ja mam zrobić? Boje się, że nie wytrzymam.

KOBIETA, 21 LAT ponad rok temu

Witam!
Trudno jest cieszyć się wolnością, kiedy ma Pani za sobą tak wiele doświadczeń. Przemoc względem dzieci zostawia trwały ślad w psychice. Może prowadzić do rozwoju zaburzeń psychicznych, jednak nie jest to norma.
Uważam, że pomocna dla Pani byłaby psychoterapia. Miała by Pani szansę przepracowania trudnych spraw z dzieciństwa i zamknięcia tamtego okresu. Wtedy będzie Pani mogła budować przyszłość bez uginania się pod ciężarem przeszłości.
Zachęcam Panią do skorzystania z pomocy Niebieskiej Linii (niebieskalinia.pl). Organizacja ta zajmuje się pomocą ofiarom przemocy domowej. W ośrodkach tej organizacji uzyska Pani kompleksową pomoc, dzięki czemu będzie Pani mogła wpłynąć na poprawę swojego życia.

Pozdrawiam

0

ZAchęcam do kontaktu z psychologiem. Jak najszybszego ukończenia studiów i usamodzielnienia się. Najgorszym wyjściem, wyjątkowo niebezpiecznym jest picie alkoholu.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty