Uzależniłam się od samookaleczania - jak sobie z tym poradzić?
Jestem normalną trzynastolatką. W 4. klasie szkoły podstawowej pocięłam sobie rękę - tak bez powodu. Od razu przyznałam się do tego rodzinie. Rodzice zaprowadzili mnie do psychologa. Nie pomagało. Wpadłam w obsesję. Cięłam się bez powodu. Po jakichś 4 miesiącach przestałam się samookaleczać. Jakieś 2 miesiące temu zauważyłam, że znów mam ochotę coś sobie zrobić, jednak nie myślałam o samobójstwie. Zaczęłam wbijać sobie np. igły w uda. Było mi wtedy lepiej. Tydzień temu pierwszy raz w życiu wzięłam do ręki żyletkę i pocięłam udo. Praktycznie jest całe zmasakrowane. Za każdym razem mówię sobie: "to był ostatni raz". Jednak to stało się już moim uzależnieniem. Jest mi wtedy lepiej. Pragnę dodać, że jestem bardzo dojrzała, nieśmiała oraz bardzo łatwo doprowadzić mnie do łez. Od roku też w mojej rodzinie są problemy finansowe. Ciągle mi tylko cała rodzina płacze nad uchem, jaka to ona biedna, a przecież 13-latka nic na to zaradzić nie może. Czasami też połykam jakieś mocne tabletki przeciwbólowe np. k****** (2 tabletki naraz). Nic mnie nie boli, ale po nich po prostu czuję, że umiem zapanować sama nad sobą, że robię coś, co jest w pewnym sensie niedozwolone. Za bardzo nie mam się komu zwierzać. Przyjaciół mam tylko w Internecie. Gdybym powiedziała o moim samookaleczaniu się rodzicom, to na pewno by się już totalnie załamali. Mam też niską samoocenę i często wywołuję wymioty. No i od 2 lat mam uciążliwe bóle brzucha (prawa dolna strona). Lekarze nie wiedzą, co mi jest, a więc zastanawiam się, czy może być to spowodowanie moją psychiką. Co mam zrobić? Jak sobie z tym poradzić? Nie chcę nikomu z mojego otoczenia o tym mówić.