Zazdrość czy cecha charakteru?
Jestem 29-letnią dziewczyną. Od roku korzystam z terapii ericksonowskiej i za bardzo nie widzę, i nie czuję rezultatów, a w tym momencie nawet nie jestem pewna, czy jakakolwiek terapia mi może pomóc, może mój problem to po prostu cecha charakteru, której nie można zmienić. Jestem w drugim poważnym związku, wcześniej byłam z chłopakiem 6 lat, teraz jestem w nowym związku 2 lata, byłam i jestem chorobliwie zazdrosna oraz traktuję chłopaka jak worek treningowy - w przenośni. Oprócz tego, że nie cierpię, jak mój chłopak rozmawia, uśmiecha się i jest miły dla innych dziewczyn, strofuję go prawie za wszytko, jak wychodzimy do ludzi na imprezy, na spotkania ze znajomymi itp. Terapia pomogła mi tylko w tym, że jeszcze bardziej zdałam sobie sprawę, że to wszystko jest zależne ode mnie, że to moja wina i przez to jeszcze bardziej nie lubię siebie za to, kim jestem w związku. Jak się pokłócę z chłopakiem o moje złe traktowanie jego, to potem mam wyrzuty sumienia i przez kilka dni udaje mi się być miłą, wiem, że on ma rację, ale do następnego wyjścia, spotkania ze znajomymi, bo znowu mam te same problemy. Przed jakąkolwiek imprezą teraz rozmawiam ze sobą, mówię sobie, że muszę wyluzować, że idę po to na imprezę, żeby się dobrze bawić, a nie kontrolować chłopaka i mu zwracać uwagę, ale i tak kończy się zawsze tak samo, czyli kontroluję go, dogaduję nieprzyjemnymi uwagami. Np. mój chłopak już rzadko się widzi ze swoim przyjacielem, ponieważ dziewczyna tego przyjaciela była miła dla mojego chłopaka, ale i dla mnie. Ona ma taką osobowość, że wszystkich przyjacielsko obejmuje, jest kokieteryjna, więc nie wytrzymałam i po 2 latach wygarnęłam jej wszystko, że się wiesza na moim chłopaku itp. Teraz się nie odzywamy. Nie wiem, kiedy to się skończy, mam już 29 lat, powinnam być bardziej rozsądna, wyluzowana, bardziej tolerancyjna i cieszyć się życiem. Ogólnie cieszę się życiem, ale od jakiegoś czasu nie lubię chodzić na imprezy wspólnie z chłopakiem czy spotykać się ze znajomymi, bo wiem, że skończy się kłótnią. Zawsze jak wychodzimy - coś mi się nie spodoba i skomentuję jakieś zachowanie mojego chłopaka. Mój chłopak nie jest jak poprzedni, że mogłam sobie mówić, co mi się podobało, a on tylko przyjmował, w teraźniejszym związku jest inaczej, jeśli za coś zwrócę uwagę mojemu chłopakowi, on mówi, że ma już tego dość, bo np. (na prywatce) mówię do niego, że zamiast podzielić się ze mną, że muzyka, którą puścił dj w klubie mu się podoba, powiedział do dziewczyny, która stała obok niego i ja już czułam się urażona. To masakra! Wiem. Najbardziej mnie to denerwuje, że na drugi dzień zdaję sobie z tego sprawę i nie lubię siebie za to, nie chcę tak robić, a jednak tak robię, jest to bardzo irytujące i frustrujące, że nie panuję nad tym. Korzystałam też z hipnozy i mi nic nie pomogło. Chcę naprawdę się zmienić, swoje reakcje, chcę przestać kontrolować mojego chłopaka, walczyć ciągle o moje racje, przestać być wybuchowa, przestać krytycznie komentować każde zachowanie mojego chłopaka, ale nie wiem jak, bo te metody, terapie, książki, praca nad sobą mi nie pomagają. Moje pytanie brzmi: może powinnam skorzystać z innej terapii? Jakiej? Ponieważ czytałam, że NLP ma swoje plusy i minusy, czasami pewne metody nie były nawet sprawdzane przez doświadczenia, a mimo wszystko terapeuci naiwnie je stosują... Czy tak naprawdę jest możliwe, żeby się zmienić?! Może powinnam zaakceptować to, kim jestem, ale zaraz odzywa się we mnie drugi głos, że przecież nie lubię siebie takiej, bo nie bawię się na luzie, tylko bawię się w ciągłą obserwację. Życie ze mną musi być więzieniem... Jak mam to zmienić? Nad czym mam zacząć pracować? Może jakaś książka mi pomoże - chociaż dużo na ten temat czytałam i próbowałam sama sobie pomóc. Żadnych pozytywnych reakcji! Jak mam sobie pomóc? Wiem, że powiecie mi państwo, że terapia, a co jeszcze? Jakieś konkrety? Jak powinnam się ustosunkować do tego i do siebie? Pozdrawiam, Eka