Witam!
Mam 28 lat i pracę, niby siedzącą, jestem nauczycielką, ale tak naprawdę to rzadko kiedy siedzę przez całe zajęcia. W końcu postanowiłam schudnąć tak na dobre, bo, pomimo tego, że moje codzienne odżywianie jest bardzo dobre i zdrowe (tzn. maki, ryże, kasze, makarony itp., tylko pełnoziarniste, chleb sama robię, wody pije dużo, warzywa, chude mięsa, ryby, owoce morza to podstawa mojej kuchni, jogurty, mleko itp., tylko ekologiczne i półtłuste, nie jem nigdy masła, w kuchni ożywam tylko oliwę z oliwek, sole mało, jem rośliny strączkowe, unikam smażenia, dusze, piekę, gotuję na parze, grilluję itp. Czyli wszystko jest tak jak powinno.
Tez się ruszam, głownie w weekendy, często wyskakuje w góry, basen, bieganie, tenis, dużo chodzę itp., chociaż brak tutaj regularności muszę przyznać (oprócz może chodzenia, jakoś tak mało cierpliwa jestem i zamiast czekać na autobus wolę się przejść :)
Moim grzechem zawsze były - słodycze, choć od dawna już raczej ich nie kupuje, tylko piekę sama (z mąki pełnoziarnistej, z owocami, chudym mlekiem, cukrem trzcinowym itp., ale jednak cukrem), może za wyjątkiem żelek, które uwielbiam (też nie za często) i kupuję ekologiczne, bez wieprzowej żelatyny.
Częste (3-4 razy w tygodniu) jadanie "na mieście", w towarzystwie, gdzie bardzo zdrowe opcje są kiepsko dostępne.
Alkohol (czerwone wino tylko wytrawne, ok. butelka tygodniowo + raz w tyg. drink, rum z lemoniadą light itp.)
Od zawsze (od kiedy pamiętam) miałam nadwagę, mam 178 cm i ważyłam ok. 90 kg, choć ta waga też się zmieniała, jednak nigdy nie spadła jakoś znacznie, ale też nie wzrosła od co najmniej roku. Dlatego postanowiłam, po rzuceniu palenia 3 miesiące temu, porzucić też te zbędne kilogramy i dojść do co najmniej 78 kg (czyli, żeby index był w normie, bo na tym mi zależy, z wyglądu jestem raczej zadowolona).
Wybrałam dietę 1000 kcal, dlatego że to dieta zbilansowana (a w diety, które coś wykluczają nie wierze, że mogą być zdrowe). Jak na razie idzie mi niezłe, schudłam już 5 kg (w ciągu 3,5 tygodnia), nie czuję głodu, organizm się przyzwyczaił i jest chyba bardzo zadowolony (czuję się bardzo lekko). Jednak, obawiam się, że chudnę za szybko (nie chce pod żadnym pozorem, żeby mnie dopadł efekt jo-jo!), dziś się zważyłam (jak co tydzień o tej samej porze) i było 2 kg mniej. Czyżbym jadła za mało? A może nie ma się czym przejmować?
Mój przykładowy jadłospis to:
śniadanie - kromka chleba pełnoziarnistego żytniego, dżem light, kawa z mlekiem chudym (100 ml) 1 kiwi,
drugie śniadanie - jogurt odtłuszczony (125 ml),
obiad: 250 gr szpinak świeży, 1 jajko, 40 gr kaszki kuskus pełnoziarnistej, pomidor, karczochy, pieczarki (z puszki), łyżeczka oliwy,
podwieczorek - 25 gr pełnozbożowe ciasteczko (120 kcal wg opakowania), kawa z mlekiem chudym (100 ml), 1 jabłko,
kolacja - 100 gr wątłusz (ryba z rodziny dorszowatych) pieczony, szparagi pieczone, pomidor i sałata rzymska, cukinia i bakłażan pieczony 150 gr, melon, łyżeczka oliwy.
Bardzo pilnuje miar i wag, mam w kuchni wagę i ważę wszystko i z tabeli kalorycznych spisuję kalorie jak najdokładniej mogę, więc wydaje mi się, że zjadam ok 1000 kcal dziennie + dużo wody + jakieś wyciągi z mate, zielonej herbaty, guarany, niby przyspieszające spalanie tłuszczu, które myślę, że nie szkodzą (choć nie sądzę też, że działają cudotwórczy).
Czasami (1-2 razy w tygodniu zastępuje kolacje koktajlami "odchudzającymi").
Czy jednak 2 kg w tydzień to nie za szybko? I czy mój jadłospis jest prawidłowy? I jeszcze jedno pytanie, dlaczego po miesiącu stosowania diety 1000 kcal muszę się skonsultować z lekarzem? Zamierzam schudnąć jeszcze ok. 8-10 kg i przestać patrzeć na spożywane kalorie, ale jeść tak jak przed dietą - zdrowo.
Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam!
KOBIETA, 28 LAT
ponad rok temu