Chcę pomóc przyjaciółce - jak konkretnie?
Witam, mam 18 lat, jestem maturzystką, w tym roku sama walczyłam z depresją (byłam u psychiatry kilka razy, przyjmowałam leki) i trzymam się dobrze. Nie mogę tego powiedzieć o mojej przyjaciółce, która właśnie teraz potrzebuje pomocy. Jest ona również w maturalnej klasie, jednak jej problemy nie zaczęły się nagle, tylko stopniowo narastały. 2 lata temu okaleczała się (zaznaczę, że mogłam mieć na nią wpływ, gdyż ja to jakby "zapoczątkowałam"), rok temu miała problemy związane z odżywianiem i prawie bulimią (nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie, ale to ja jestem osobą, która ma kompleksy dotyczące swojego ciała, ona nie ma nawet nadwagi), w tym roku po prostu już się rozpadła.
Zawsze była osobą zamkniętą, która kumulowała w sobie wszystkie złe nastroje i cierpiała wewnętrznie. Zupełnie nie dogaduje się z rodzicami, myślę, że to jest główny problem. Ciągle mówi, że u Niej w domu wcale nie jest tak wspaniale, jak wygląda z zewnątrz, brakuje jej miłości mamy (jej mama ma depresję od dawna), rodzice ograniczają ją, ona w odwecie nie okazuje im uczuć, mówi, że od tych 3 lat nieustannie kłóci się z nimi. Nasza wspólna przyjaciółka, równie nam bliska, chciała się zabić i skoczyła z mostu do rzeki. Przeżyła. Dowiedziałyśmy się długo po fakcie. Również miała depresję.
Ostatnio, kiedy zauważyłam, że znowu coś jest nie tak, żeby z niej cokolwiek wyciągnąć, musiałam ją upić. Dowiedziałam się, że ona nie potrafi żyć, jest w dziurze, w której się zatapia, nie ma nic wokoło, jest sama, nie chce żyć, że jest zimna jak kamień i pusta, nie ma w sobie żadnych uczuć, że nie wie kim jest, że ciągle udaje, jej rodzice nie mogą jej znieść, że tak źle się zachowuje, że kazali jej się wyprowadzać z domu. Powiedziała, że pójdzie do psychologa. Nie poszła. Następnego dnia mówiła, że wszystko w porządku. Że ona nie potrzebuje żadnego psychologa, chociaż jednocześnie powiedziała, że "to nie jest tak, że ja nie chcę tam iść, tylko nie potrzebuję", że nie o Niej powinnyśmy rozmawiać.
To ja jestem dla niej najważniejszą osobą na świecie. Ja, póki co, Jej nie odpuszczam i namawiam ją do wizyty. Bezskutecznie. Jak mam to zrobić? Próbowałam szantażu, czy w tym wypadku jest on wskazany? Czy mam z Nią rozmawiać o tym, o czym ona mi mówiła, czy też nie? Jak mam z nią rozmawiać, kiedy ona ciągle mi ucieka, zbywa mnie? W tym roku matura, a już zaczyna opuszczać szkołę, więc muszę działać szybko. Jej rodzice widzą, co się z nią dzieje i umówili ją z psychologiem, ale nie poszła. W szkole udaje. Nieustannie udaje. Jak mam w nią wejść i czy powinnam? Co mówić? Czy spełnieć jej marzenia, pokazywać piękno życia, które ja widzę, czy nie mówić o sobie? Co konkretnie mam robić, a czego nie? Może powinnam pójść z nią do psychologa, czy nie? Może kogoś możecie mi polecić? Zrobię wszystko, co mogę. Wszystko. Tylko co mogę? Gosia