Co może oznaczać izolowanie się mojego partnera?
Dzień dobry Pani.
Nie wiem od czego zacząć. Mój ukochany ma skłonności do izolowania sie od otoczenia. Raz na pewnien czas (raz w m-cu) wychodzi z domu, wteduma wylaczony tel całkowicie. Nie mozna sie z nim skontaktować. Nie wiadomo gdzie jest. Nic wcześniej nie wskazuje ma to, ze np.za chwilę to zrobi. Jest po długotrwałym nieudanym małżeństwie można powiedzieć patologicznym. Nie chętnie wraca do przeszłości. Ewidenynie cos go boli. Spotykamy sie pół roku i średnio raz na miesiac ślad po nim ginie. Takie odlaczenie sie od otoczenia trwa ok od 4-6 h, zawsze to sa godziny nocne. Doskonale wie o tym, ze wtedy nie spie, martwię sie a mimo to tak postepuje. Podejrzewam, ze jest to silniejsze od uczucia do mnie. Nie chce oceniac tylko zrozumiec. Chciałabym wiedziec jak jemu pomóc. Dodam, ze mieszka z mama, ktora też tak jak ja sie wtedy o niego martwi. Nasuwa mi sie myśl, ze ma jaki problem. Ten problem byl na dużo wcześniej zanim sie pojawilam. Jest dobrym człowiekiem o wielkim sercu. Wrażliwy bardzo, musi mieć poczucie, ze jest bardzo kochany to go uskrzydla. Ma chyba niska samoocene, stroni od ludzi, nie lubi tłumów, za to w domu jestem traktowana jak ksiezniczka. Tak tez na mnie mówi. Na poczatku mi to przeszkadzało ale on wyjaśnił, ze to nic złego, ze zasluguje na wszystko co najlepsze. Wiem, ze kocha mnie ogromna miłością. Chciałby, bym byla tylko dla niego ale równocześnie we wszystkim chciałbym mi pomagać, wszystko za wszystkich by dla mnie zrobił, byle zawsze byc blisko mnie. Ja jestem osobą, która chetnie wychodzi do ludzi, lubi ladnie sie ubrac, pójść spotkać sie rozmawiać. On raczej nie. Ale najbardziej martwią mnie te jego smotnie kilku godzinne i nie wiedząc w ogóle gdzie jest i co wtedy robi. Zauważyłam, ze sa sutuacje, ktore bardzo go urażają wtedy sie izoluje. Co to za sutuacje? Różne. Nie ma jedengo tematu, który bardzo źle na niego działa. Martwię sie o niego. Chciałabym mu pomóc, zależy mi na nim bardzo. Ale moze byc tez taka opcja, ze do siebie nie pasujemy. On samotnosc wybiera, a ja chciałabym by ze mna uczestniczył. Nawet gdy sie zgadza to mam poczucie, ze robi to na siłę. Dlaczego ludzie wychodzą z domu, który jest wszystkim co mają. Decydują sie na kilkugodzinne siedzenie w nocy na ławce z wylaczonym telefonem? Wiedząc, ze sa minimum dwie osoby, ktore wtedy nie śpią i sie o niego martwią. Prosze o pomoc w zrozumieniu tego problemu.