Czy dać nam ostatnią szansę?

7 miesięcy temu rozstałam się, a raczej zostaliśmy zostawieni (ja, 6-letni syn i 18-miesięczna córka) przez mojego narzeczonego - ojca drugiego dziecka. Rozstaliśmy się z błahego, przynajmniej dla mnie, powodu. Otóż chodzi o to, że ja nie lubię się kłócić i gdy ja i mój były narzeczony mieliśmy małe nieporozumienia, to ja wolałam wszystko dusić w sobie i potrafiłam nie odzywać sie do niego nawet przez dwa tygodnie.

On próbował się do mnie odzywać, nawet przytulać, a ja nic - byłam zimna i uparta (dzis tego bardzo żałuję) i dalej milczałam. Aż nadszedł dzień, kiedy mój były narzeczony spakował i się wyprowadził do swoich rodziców mieszkajacych 700 km od nas. Po rozstaniu dzwonił czasami do mnie i pytal o dzieci i o mnie. Miesiąc temu przyjechał odwiedzić naszą córkę i przy okazji chcial zabrać resztę swoich rzecz - tak mówił dzwoniąc dzień przed przyjazdem.

W trakcie jego pobytu starałam się, aby z moich ust nie padło słowo ZOSTAŃ i udało mi się, choć to jest kolejna rzecz, której żałuję, bo jak się okazało, dzień po wyjeździe rozmawialiśmy i mój były narzeczony powiedział mi, że czekał na jedno tylko słowo ode mnie i był w stanie zamknąć wszyskie swoje sprawy rodzinnym mieście i wrócić do nas. Tym słowem było oczywiście słowo ZOSTAŃ. Powiedziałam mu, że nie chciałam mu sie narzucać i dlatego nie wspominałam o tym, abyśmy jeszcze raz spróbowali.

Na dzień dzisiejszy uzgodniliśmy, że porozmawiamy o tym, jak się spotkamy. Tylko że ja już nie wiem co mam robić. Chcę, aby moje dzieci miały pełną, kochającą się rodzinę. Czy warto spróbować? Strasznie przeżyłam nasze ostatnie rozstanie i nie chciałabym znow tego przechodzić, a z drugiej strony - skąd mogę mieć pewność, że znowu nas nie zostawi (zrobil to juz 3 razy, jeden raz nawet jak bylam w 7 m-cu zagrożonej ciąży i nie mógł znieść moich ciągłych narzekań)?

Chcę jeszcze dodać, że oboje jesteśmy wykształceni i z dobrych rodzin. Mam straszny mętlik w głowie. Syn strasznie się zmienił od rozstania: zaczął się jąkać i czasami moczy się w nocy. Cały czas mówi, że tęskni za tatusiem (choć on tak naprawdę nim nie jest) i chce aby on wrócił. Co mam zrobić? Te 7 m-cy to długi okres czasu i nie chcę znowu dzieciom mieszać w głowach. Może powinno zostać tak, jak jest? Już drugi raz nie udało mi się ułożyć życia! 

KOBIETA ponad rok temu

Witam!

Duszenie w sobie emocji nie jest dobrą drogą rozwiązywania problemów w związku. Powinna się Pani starać otwarcie mówić o tym co czuje i myśli, nawet kiedy są to negatywne emocje. Bardziej zrozumiałe dla partnera będzie to, kiedy wykrzyczy mu Pani, co jest nie tak, niż kiedy nie odzywa się Pani przez 2 tygodnie. Ciężko jest tworzyć szczęśliwy związek, kiedy jeden z partnerów milczy.

Pani narzeczony chciał nawiązać kontakt, starał się poprawić sytuację, a Pani go odrzucała. Dlatego właśnie doszło do rozstania. Brak komunikacji powoduje rozluźnianie więzi między ludźmi. Partner wyciągnął już kilkakrotnie do Pani dłoń, co powinna Pani docenić. Myślę, że jeśli chce Pani powiedzieć mu o tym, co czuje i czego się boi, to warto napisać do niego list. Może Pani w nim opisać to, czego nie jest Pani w stanie powiedzieć mu wprost.

Myślę także, że powinna Pani zacząć intensywnie pracować nad sobą, aby nie dopuścić do kolejnego rozstania. Nauczenie się wyrażania emocji jest bardzo ważne w utrzymywaniu zdrowych relacji. Może nad tym Pani pracować razem z narzeczonym. Najpierw listownie (myślę, że miło go Pani tym zaskoczy), następnie wprowdzać kolejne formy kontaktu. Otwieranie się przed osobą, na której nam zależy, pokazuje, że jej ufamy i czujemy się przy niej bezpiecznie. A tego właśnie oczekuje się, gdy zaczyna się budować związek.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty