Czy to przejdzie? Jak sobie pomóc?

Witam serdecznie, jestem 26 letnią kobietą. Skończyłam studia, pracuję, mam kochającą rodzinę i dobrego narzeczonego. Nie wiem, czego mi brak... Czuję się nieszczęśliwa, ale nie potrafię określić dlaczego. Bardzo szybko się męczę, najchętniej leżałabym w łóżku i patrzyła w sufit. Nic mi się nie chce, nawet rzeczy, które normalnie sprawiłyby mi przyjemność, jak choćby wyjście do kina, teatru, spotkanie z narzeczonym, stają się ciężarem. Niby cieszę się, ale przez chwilę, potem myślę już o tym, że ta przyjemność się skończy i zaraz znów nieprzyjemne rzeczy - teraz praca, kiedyś nauka. Ruszenie się dokądkolwiek męczy mnie i fizycznie i psychicznie, ledwo zacznę coś robić w domu, pracy, a już nie mam sił. Zawsze sądziłam, że to przez moje lenistwo, rodzice okropnie mnie rozpuścili, ale dlaczego brak mi ochoty i zapału również do rzeczy miłych? Na nic nie czekam w życiu, nie mam celu, jakoś nic mnie nie uszczęśliwia. Zaczęłam od jakiegoś czasu myśleć o śmierci jako o uwolnieniu od trudów życia, a przecież wiem, że mam dobre życie i teoretycznie cieszę się z tego, jestem za to wdzięczna. Jednak pojmuję śmierć, jako przejście do szczęścia bezwzględnego, zaczęłam na nią czekać i trochę mnie to przeraża. Często kiedy mijam samochody na ulicy, przychodzą mi obrazy wypadków, które za chwilę będą miały miejsce, wyobrażam sobie jakieś straszne rzeczy. Tak samo jeśli w rodzinie ktoś cierpi, nie wiem czemu wyobrażam sobie od razu, że ta osoba umiera, widzę jak umiera, pogrzeb, siebie w żałobie. Ale nie wywołują te wizje smutku u mnie. Czy jestem aż taką egoistką? Często mam myśli straszne, przychodzą mi do głowy drastyczne obrazy, a nie karmie umysłu filmami grozy, tego typu powieściami czy obrazami, grami itp. Raczej unikam tego rodzaju rzeczy. Skąd to się rodzi w mojej głowie? Czemu widząc przypadkowa osobę na ulicy, tworzę w umyśle obrazy tej osoby napadniętej, zmasakrowanej, umierającej. Przecież nie chcę mieć takich myśli. Sama też jadąc tramwajem, mam czasem wrażenie, że zaraz ktoś, kto stoi obok mnie, np. poderznie mi gardło. Wyobrażam to sobie, jakiś głos mówi mi, że muszę wysiąść, że jak nie posłucham wewnętrznego głosu, to coś się zaraz stanie. Ignoruję to, ale czuję niepokój, na szczęście szybko o tym zapominam, nie jest to raczej źródłem mego złego samopoczucia. Mam wrażenie, że nie mam w sobie energii życiowej. Jak ją zdobyć. Czytam, słucham muzyki relaksacyjnej, dużo śpię i nic. Tłumacze sobie, że mam wiele powodów do radości, porównuję się do tych nieszczęśliwszych, biednych, chorych. Musze przyznać, to prawda, jestem szczęściarą w życiu z wielu powodów. Ale co z tego...W domu często powtarzano, że jestem ciągle ponura, ciągle niezadowolona, często tak było albo po prostu miałam taką minę. Mam ''niezadowolona twarz''. Moim problemem są też ludzie. Na zewnątrz jestem bardzo miła i uprzejma, pomocna, serdeczna, dobra. Jestem lubiana. Niestety ludzie potwornie mnie denerwują. To, że ktoś za wolno idzie, że jest źle ubrany, że lepiej ubrany ode mnie, że za głośno mówi lub za cicho. Czasem przez jakąś głupotę gotuje się we mnie. Nie lubię jak ktoś jest za blisko, jak ociera się o mnie w autobusie lub przypadkiem dotknie mojej reki, jak usiądzie koło mnie. Aż mnie wszystko swędzi. Chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, że tak odczuwam, przecież jestem taka miła i wrażliwa... Ha, no właśnie. Mam wrażenie, że coś niedobrego we mnie siedzi. Jakieś okrucieństwo, czy co... te drastyczne myśli i wewnętrzna agresja w stosunku do ludzi. Co robić? Kiedyś jak miałam zły dzień, coś mi nie poszło, to robiłam sobie mała sznytkę agrafką. Nie robiłam sobie krzywdy, ale ta mała ranka dawała mi jakąś satysfakcję. Czasem mam ochotę to zrobić, ale wiem, że jeśli ktoś bliski to zobaczy, będę miała awanturę. Jestem dorosła kobieta, a czuję i zachowuje się jak dziecko. Wymagam poświęceń dla mnie, a jeśli ich nie ma jestem niezadowolona, wyżywam się psychicznie na narzeczonym. Mówię mu rzeczy, które go zasmucą lub zranią. Żałuję czasem, że on nie chce zadać mi bólu w ten sposób, obrazić się, nakrzyczeć, zganić mnie. Miałam kiedyś taki związek, w którym też wiecznie się obrażałam, choć nie wiedziałam nawet o co, a jednak cierpiąc przez tamta osobę, czekając na telefon, SMS-a, czułam się wyjątkowo. Wiedziałam, że moje emocje osiągają jakiś niesamowity pułap, czułam, że to jest miłość, uczucie, które rozrywa. Teraz mam tak cudownego mężczyznę, że nie cierpię wcale przez niego, jestem otoczona miłością i troskliwością, a czuję, że wolałabym pocierpieć, pomartwić się. Mam wrażenie, że napisałam do Państwa same głupoty. Bardzo przepraszam. Chciałam tylko podpytać o to moje przygnębienie i brak radości życia, zmęczenie i apatie, a rozpisałam się na zupełnie inne tematy. Pozdrawiam i z góry dziękuję za jakąkolwiek radę.
KOBIETA ponad rok temu

Witam serdecznie,

Trudno jest postawić diagnozę na podstawie jedynie krótkiego opisu dolegliwości, jest to możliwe wyłącznie na podstawie osobistej rozmowy i badania, poznania dokładnego charakteru dolegliwości.

Opierając się jedynie na Pani opisie, rozumiem Pani problem w dwóch obszarach. Jednym z nich są Pani cechy osobowości: przeżywane często uczucie pustki wewnętrznej, braku celu i tożsamości, skłonność do idealizowania lub dewaluowania ludzi, impulsywne zachowania (np. samouszkodzenia, samookaleczenia, wybuchy złości, przeżywanie skrajnych emocji). Jeśli tego typu cechy występują od dłuższego czasu, wydają się stanowić pewien stały schemat odczuwania, postępowania, który powoduje Pani dyskomfort, problemy w relacjach z innymi ludźmi - to przede wszystkim należałoby rozważyć psychoterapię jako podstawową formę pomocy.

Do cech osobowości typu borderline należą również okresowe objawy przypominające stany psychotyczne (np. derealizacja, poczucie zmiany własnej osoby, zatarcia granic osobowości, objawy o typie halucynacji). Cechy osobowości mogą predysponować do powstania zaburzeń lękowych i depresji. Na to wskazuje Pani opis aktualnych dolegliwości: męczliwość, poczucie utraty energii, zmniejszona zdolność do odczuwania przyjemności, uporczywe myśli i wyobrażenia, myśli samobójcze. W tej sytuacji wskazana byłaby więc konsultacja u lekarza psychiatry celem oceny wskazań do leczenia przeciwdepresyjnego.

Serdecznie pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty