Czy to, że nic mi nie wychodzi to moja wina?
Witam, mam 21 lat, jestem lub byłem osobą ambitną, która miała tysiące pomysłów. Problemem jest to, że zawsze musiałem mieć wszystko dopięte na ostatnią chwilę i to zmieniało moje plany.
Nienawidzę dla kogoś pracować i za polskie pieniądze, które są nędzne, nie ma co się oszukiwać. Na studia nie chcę iść, bo nie stać mnie na auto, żeby na nie dojechać, a nie zamierzam jeździć autobusami. Wiele razy miałem otworzyć swój sklep lub po prostu swoją działalność gospodarczą, ale jak nie jakiś powód, to po prostu brak kasy i ostatnim czasem obiecałem sobie, że jeśli nie pomoże mi ojciec, z którym nie mieszkam, to wydam całą kasę, bo wtedy tracę wszystkie marzenia, a kraść nie pójdę. Jestem człowiekiem młodym, który nie bierze z domu ani grosza i często pomaga finasowo - jak to mówią koledzy jestem ogarnięty do interesów.
Lecz dobiegając do tematu: ojciec nie miał chyba czasu, gdyż z nim nie mieszkam i tak więc wydałem 4 tysiące w maszynie hazardowej (w godzinę). Wszystko mnie denerwuje, nie wiem czy po prostu to jakiś pech? Że nic mi nie wychodzi? Czy że sam jestem sobie winny? W życiu zażywałem sporo narkotyków jak co trzecia osoba w tym świecie. Chodź jestem młody to nawet miałem już swoją miłość, którą źle traktowałem gdyż poświęcałem jej mało czasu, wiadomo koledzy ważniejsi. W późniejszym czasie ją zdradziłem i po miesiącu się przyznałem, gdyż gryzło mnie sumienie i nie potrafiłem tego w sobie trzymać taki już jestem.
Nie raz się zastanawiam po co żyjemy i do czego to życie służy? Żyjemy chyba po to by umierać, nie mam odwagi aby popełnić samobójstwo tym bardziej nie robiłbym takiej krzywdy mojej babci, bo chyba by tego nie wytrzymała. Pragnę wyjechać gdzieś, byłem za granicą lepiej mi było - wróciłem do realiów i znów się zaczyna kłopot. Lecz tak jak zaznaczyłem wcześniej nie mogę wyjechać, bo nie chcę zostawiać babci. Myślę że rozwiązaniem było by wyjechać w ciemno autem i podróżować - oczywiście musiałbym wziąć kredyt, lecz z drugiej strony nie chcę zostawiać babci. Nie wiem co mi dolega. Jestem osobą agresywną i źle nastawioną do życia, jednym słowem pesymistą i chyba nie tylko. Grając w gry hazardowe wiem, że przegram, lecz gram.
Pisząc tu nie wiem czego oczekuję - chyba tylko tego, co mi dolega czy jest to jakaś choroba? Najgorsze jest to, że zawsze komuś pomagam, doradzam ogólnie nie jestem złym człowiekiem jak kogoś pocieszam zawsze wszyscy mi mówią: powinieneś być jakimś psychologiem itp. ;/ a jak widać irytuje mnie Polska i życie w niej…