To moja wina, że tak jest?
Od pięciu lat jestem z chłopakiem, mieszkamy ze sobą już 4 lata. Wyjechałam do niego za granicę, on ma tam prawie całą rodzinę, ja przyjechałam sama z nadzieją, że znajdę pracę, ale tak się złożyło, że nie znałam jezyka, nie wychodziłam z domu, nawet za daleko nie oddalałam się od domu, aby się nie zgubić. Siedziałam całymi dniami w domu, sprzątałam, gotowałam i tak w kółko. Bywało tak, że nie wychodziłam z domu, przestałam się uśmiechać. Pewnego dnia powiedziałam chłopakowi, że wyjeżdżam, że mam dosyć, ale prosił, żeby zostać. Z drugiej strony nie chciałam odejść, kochałam go. Tak mijały dnie, miesiące, a ja tak siedziałam w domu. Nie miałam na nic pieniedzy. Od chłopaka nie brałam, nie mogłam tak, ani też nie dawał mi. Nawet nie miałam kasy, żeby gdzieś wyjść na kawę. Codziennie sobie powtarzałam - nie chcę takiego życia. Nie lubiłam siedzieć w domu. Dwa lata siedziałam bez pracy. Pewnego dnia znalazłam ogłoszenie. Zaczęłam zarabiać, miałam pieniądze na wszystko. Zrobiłam prawo jazdy i szkołę. Praca się skończyła, znowu siedziałam w domu, czasami coś się trafiło, ale nic na stałe. Znowu siedziałam jak kura domowa; nie miałam znajomych, próbowałam się umawiać przez internet z ludźmi, ale każdy miał czas wieczorem albo byli w pracy, albo w szkole. Codziennie budziłam się z płaczem, nie miałam siły, nie chciało mi się żyć. Mój chłopak zarabiał, kupował sobie, co chciał, miał na wszystko i zawsze się tym chwalił. Śmiał się z mojej dorywczej pracy. Kiedyś nawet w domu sobie dorabiałam, brałam 20 euro, to śmiał się i powiedział, że on to ma na śniadanie. Zawsze się wszystkim chwalił, co on to nie miał, gdzie on to nie był, a my jeszcze nigdzie nie byliśmy na urlopie, mimo że dużo zarabia i zawsze uważa, że ma wszystko najlepsze. Kiedyś próbowałam zostawić mojego chłopaka, ale nie mogłam, zależało mi na nim. W końcu przyjechaliśmy do Polski, z czego bardzo się ucieszyłam. Pewnego dnia postanowił wyjechać jeszcze na parę dni za granicę, pozałatwiać sprawy. Nie chciałam z nim jechać, powiedziałam mu, że już tam nigdy więcej nie pojadę, chyba to oczywiste, bo i tak przyjechaliśmy do Polski na stałe. Dowiedziałam się, że pisał z jakąś dziewczyną. Pisał jej, że mieszka sam, a przecież razem mieszkamy, namawiał ją, żeby przyjechała, nalegał, był nachalny. Do spotkania nie doszło, bo ona nie chciała. Czy mogę mu zaufać? Przepraszał, mówił, że kocha, że to przeze mnie, bo powiedziałam, że już nigdy nie pojadę za granicę, ale to chyba oczywiste skoro przyjechaliśmy na stałe do Polski. Zaczęłam pracować w moim zawodzie. Nagle mojemu chłopakowi nie wiodło się w Polsce, za to ja byłam bardzo zadowolona, uśmiechnięta, chciało mi się żyć, wyleczyłam się z depresji, ale on postanowił znowu wyjechać za granicę. Namawiał mnie, żebym zrezygnowała z pracy, śmiał się, że mało zarabiam. Przecież chciał przyjechać do Polski, to czego się spodziewał, że będę zarabiała dużo? Kiedyś powiedział, że nic nie osiągnęłam w życiu. Pojechał sam, czekał na mnie, na jego życzenie musiałam brać wolne i jechać do niego. Praca się skończyła w Polsce. Wyjechałam znowu, nie mam ochoty sprzątać jego mieszkania, gotować itp., bo po co, skoro powiedział, że mieszka sam. Zastanawiam się nad tym związkiem, rękę podnosił na mnie, potrafił mówić przykre słowa. Rzadko się kłócimy. Jeśli jesteśmy w Polsce, to chce, żebym tylko u jego rodziców siedziała, cały czas z nim. On robi, co chce, a ja się nudzę. To pojedzie na przejażdżkę z kolegami, a ja siedzę. Jeśli chcę zostać jeden dzień u moich rodziców, to mówi: "Wolisz z mamusią siedzieć niż ze mną". On chce, żebym tylko u niego siedziała. Jak pojadę do siebie i wyraźnie mu mówię, że dzisiaj zostaję u siebie, bo chcę mieć też dla siebie czas i posiedzieć trochę z moją rodzinką, to on i tak przyjeżdża po mnie. Może przesadzam z tym wszystkim, ale nie czuję się szczęśliwa, nie wiem dlaczego. Chcę być szczęśliwa, mieć kiedyś męża. Niestety, mój chłopak powiedział, że nigdy się ze mną nie ożeni... Za parę dni mam zacząć pracować za granicą w swoim zawodzie. Teraz siedzę w domu i mam dosyć. Chciałabym zostawić to wszystko i wyjechać. Siedzę w domu parę dni, odechciewa mi się wszystkiego. Gdybym miała stałą pracę, zarabiała, to mój związek może byłby idealny. Czuję się winna, mało zaradna, beznadziejna...