Dlaczego po śmierci mamy zdziczałam i dzieje się ze mną coś dziwnego?
Mam 23 lata. Stało się to w marcu zeszłego roku, moja mama popełniła samobójstwo, ja ją znalazłam po powrocie ze szkoły. Tego dnia nie płakałam, byłam w szoku, nie jadłam nic do pogrzebu. Najwięcej płakałam na pogrzebie, przed nim potrafiłam nawet się uśmiechać, jakby nic się nie stało (!!!). Był to dla mnie ogromny cios, jestem jedynaczką, z ojcem nigdy nie miałam dobrych kontaktów, właściwie z nim nie rozmawiałam, zawsze tylko z mamą. Bardzo pomagał mi mój chłopak. Wtedy jeszcze studiowałam dziennie, obroniłam się we wrześniu, a od października zaczęłam studia zaoczne. I wtedy właśnie moje życie zaczęło się zmieniać. Całe dnie spędzam przed komputerem. Chciałabym pracować, ale nie chce mi się szukać pracy, bo pewnie i tak mnie nie przyjmą. Moją wymarzoną pracą byłaby taka, gdzie nie musiałabym kontaktować się z innymi ludźmi. Zauważyłam, że "zdziczałam". Całe dnie przed komputerem, wstaję ok. 12, piję kawę, komputer, obiad (tata robi), komputer, kolacja, komputer, kładę się koło północy lub później, a następnego dnia to samo. Gdy ktoś ze znajomych chce się spotkać, to najczęściej wymyślam powody na nie. Jedyną radością są dla mnie spotkania z chłopakiem w weekendy, tylko przy nim czuję się bezpiecznie i swobodnie, niestety mieszkamy w różnych miejscowościach. Czuję się słaba, brzydka, gruba, źle ubrana, źle uczesana, inna. Czuję, że ludzie na ulicy gapią się na mnie i myślą "ale dziwna". Nie lubię wychodzić z domu, czuję wtedy strach. Nigdy nie byłam chwalona, zawsze słyszałam, że jestem za gruba (67 kg, 173 cm wzrostu), babcia za każdym razem, gdy mnie widzi, mówi: "ty chyba przytyłaś", a teraz przy wigilii mój ojciec dla "żartu" powiedział: "nie jedz tyle, już i tak dobrze wyglądasz" Nie cierpię go. Mieszkam z nim, ale nie rozmawiamy, wymieniamy tylko zdania w stylu "co jutro na obiad", "o której wrócisz", itp. Całymi dniami milczenie. Nie myślę o samobójstwie, nie zrobię tego, co mama, nie chcę. Ale czasem mam różne myśli, że po co, przecież i tak niczego nie osiągnę, jestem dzikusem, który boi się ludzi. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Nawet, gdy ktoś do mnie zagada, to cała się spinam i nie wiem, co powiedzieć. Z moim chłopakiem jestem prawie 3 lata, a za każdym razem, gdy jestem u niego zachowuję się, jakbym tam była po raz pierwszy. Nie wiem, co powiedzieć, gdzie patrzeć, jak się zachować. I tak wszędzie. Wiem, że jestem dziwna. Mam takie dni (np. dziś), gdy jestem po prostu smutna. Nie wiem, dlaczego. Cały dzień mam ochotę się rozpłakać, czuję kulę w gardle. Ale płaczę tylko w nocy, do poduszki. Bardzo jest mi źle, czuję, że tu nie pasuję, chciałabym coś robić, ale nie mam motywacji, nikt mnie nie wspiera, gdy mój chłopak jest u mnie na weekend, wtedy jest dobrze, ale on zawsze wraca do siebie, czuję, że on nie jest mój, bo zawsze ode mnie wraca do domu. Jego mama ma na niego duży wpływ. Wiem, że mnie kocha, ale czuję, ze nie jestem dla niego najważniejsza. Że dla nikogo nie jestem najważniejsza. Ojciec się nie interesuje mną, może go trochę odepchnęłam, ale on nigdy się nie interesował, nawet jak mama żyła. Myślałam, że mam depresję, ale poczytałam o niej na tej stronie i teraz już nie wiem, może się po prostu nad sobą rozczulam. Ale nie mam komu się zwierzyć, z kim o tym porozmawiać. Nie mam komu opowiadać zwykłych codziennych spraw. Jest mi źle. Zawsze bardzo dobrze się uczyłam, a teraz czuję, że nie dam rady obronić magistra. Po prostu nie chce mi się. Na niczym mi chyba już nie zależy. Chciałabym być w czymś najlepsza, żeby ktoś mnie pochwalił. Nikt mnie nie chwali. Mój chłopak tylko, ale on robi to za często, więc nie wierzę w te pochwały. Nie wiem, co mam jeszcze napisać, bardzo chciałabym, żeby ktoś spojrzał na mnie i powiedział mi coś, co mnie podbuduje, co mi pomoże wrócić do normalnego życia. A.